Polub nas na Facebooku

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cukinia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cukinia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 sierpnia 2016

Leczo

Kolejny ponury dzień. Niebo nad Warszawą jest ciemnoszare i płacze nieprzerwanie. Na szczęście jest środa, a nie poniedziałek, bo wtedy naprawdę można by było złapać depresję. Kuląc się pod parasolem wysiadam na moim przystanku i tylko kątem oka dostrzegam, że oprócz mnie autobus opuściła maleńka, elegancko ubrana staruszka. Zdążyłam też usłyszeć, jak ktoś tłumaczy jej, że przejechała swój przystanek. Ruszam w drogę, ale po chwili zwalniam i odwracam się. Staruszka wciąż stoi na przystanku i wygląda na nieco zagubioną. Wracam do niej i pytam, czy jej w czymś pomóc. Jej twarz wypogadza się i odpowiada, że przejechała swój przystanek i bardzo by chciała dostać się na autobus powrotny. A że mieszka w innej dzielnicy, więc nie potrafi poruszać się po tej okolicy. I już idziemy razem wolniutkim krokiem rozmawiając o różnych mało istotnych sprawach. Dowiaduję się, że jedzie do dentysty, że mieszka w centrum i że lekko "kołuje" się jej w głowie, ale nie wzięła z domu laski, bo wówczas nie mogłaby trzymać parasola, a przecież tak pada... odprowadzam Panią do autobusu, który szczęśliwie szybko zjawia się na przystanku. Pomagam jej wsiąść, czekam aż drzwi się zamkną, staruszka uśmiecha się do mnie, macha mi na pożegnanie i już wiem, że to będzie dobry dzień. Co z tego, że spóźniłam się do pracy, przez co musiałam dłużej zostać. Co z tego, że mamy pełnię sierpnia, a jest zimno jak w listopadzie. Zrobienie czegoś dobrego dla innego człowieka potrafi rozpromienić nawet najbardziej ponury nastrój.
Dobry humor nie opuszczał mnie przez cały dzień. Miłym dopełnieniem był czekający na mnie w domu obiad: talerz gorącego aromatycznego leczo pachnącego papryką i pomidorami. Najlepiej smakuje zjedzony w towarzystwie najbliższych.
Żeby poprawić humor kolejnej osobie ogłaszamy wyniki konkursu z Wydawnictwem REA-SJ i książką "Zdrowie w smaku". Nagroda wędruje do natka play games. Prosimy o kontakt i gratulujemy! :)

Jak to zrobić (6 porcji):
  • 1 duża cukinia
  • 6 niedużych papryk
  • 6 pomidorów
  • 4 cebule
  • 3/4 łyżeczki wędzonej słodkiej papryki lub kawałek dobrej wędzonej kiełbasy
  • 1/2 puszki ciecierzycy konserwowej (jeśli nie dodajecie mięsa)
  • 2 ząbki czosnku
  • sól, pieprz, szczypta chilli, 1,5 łyżki świeżej posiekanej kolendry/natki pietruszki
Na patelni rozgrzać olej i przesmażyć posiekaną cebulę i czosnek, pokrojoną w kostkę paprykę i cukinię. Wszystko umieścić w garnku z pomidorami pokrojonymi w kostkę. Doprawić. Dodać cieciorkę lub podsmażoną kiełbasę pokrojoną w plastry. Dusić 15 minut. Podawać z ziemniakami lub chlebem.




SMACZNEGO!

wtorek, 31 maja 2016

Gozleme z cukinią i fetą / z szynką i trzema serami

Tak się skupiłam na rabarbarze i szparagach, że zupełnie zapomniałam o innych warzywach. Sezon wiosenno-letnie warzywa tak szybko się kończy, że często nie nadążam się nimi nacieszyć i dlatego jemy je praktycznie codziennie. Ale dziś odmiana. Ostatnio w oko wpadła mi żółta i jasnozielona cukinia. Wykorzystałam ją jako nadzienie do tureckich chlebków z patelni gozleme. Tradycyjnie podaje się je z farszem ze szpinaku i sera lub ziemniaków z cebulką. Nie są tak ekspresowe jak chlebki bazlama (przepis tutaj: KLIK), bo kilka dodatkowych minut zajmuje zawinięcie farszu w ciasto. Niemniej gorąco polecam. Przepis na chlebki zaczerpnęłam z najnowszego numeru magazynu Goodfood.

Pamiętajcie, że jeszcze tylko dziś do 23:59 możecie wziąć udział w naszym konkursie. Szczegóły tutaj: KLIK. Zapraszamy!!

Jak to zrobić (4 sztuki):
  • 250 g mąki pszennej
  • 12 g świeżych drożdży
  • 175 ml ciepłej wody
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2 łyżki oliwy
farsz wege (wystarczy na 3 sztuki):
  • cukinia zielona i cukinia żółta pokrojone w plastry i zgrillowane lub delikatnie podsmażone na patelni
  • ser feta
  • natka pietruszki
farsze mięsny (wystarczy na 1 sztukę):
  • 5 plastrów szynki
  • ser feta
  • ser żółty
  • ser wędzony
  • natka pietruszki
Drożdże rozpuścić z cukrem w odrobinie wody i odstawić na chwilę aż zaczną się pienić. Mąkę wymieszać z solą, dodać drożdże, oliwę i resztę wody (ostrożnie, lepiej wlać za mało i potem dodać). Wyrobić gładkie elastyczne ciasto, uformować w kulę. Włożyć do miski i przykryć ściereczką. Odstawić na godzinę. Następnie ciasto podzielić na 4 części i rozwałkować je na kształt prostokąta. Na jednej połowie układać farsz, przykryć drugą połową i zacisnąć krawędzie. Smażyć na suchej patelni po 4-5 minut z każdej strony (aż ładnie zbrązowieją).

Wersja wege
Wersja mięsna z ciągnąąąącym serem

SMACZNEGO!

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Wiosenne gnocchi ze szparagami i parmezanem

Pory roku zostały bardzo niesprawiedliwie podzielone przez Matkę Naturę. Ciemna, ponura zima zdaje się trwać wieczność. Dni się ciągną, śnieg nie znika tygodniami, tęsknimy za słońcem czekając na cieplejsze dni niemal w nieskończoność. Natomiast wiosną, latem, czy wczesną jesienią trzeba się ciągle spieszyć, żeby zdążyć się nimi nacieszyć. Dopiero co zakwitły drzewka owocowe, a już ich białe płatki sypią się na trawnik. Jak tylko pojawią się truskawki, trzeba będzie najadać się nimi na zapas, bo znikają prawie natychmiast. Widzę pączki kwiatów na krzakach bzu i jest mi smutno, bo wiem, że jak zakwitną to zanim się nimi zachwycę i nawącham się ich zapachu, one już znikną. Najchętniej w ogóle nie kładłabym się spać i wzięłabym półroczny urlop w pracy, by nie stracić ani chwili z tych wiosenno-letnio-jesiennych dni, usłyszeć każdego ptaszka, który zaśpiewa za moim oknem i złapać we włosy każdy promyk słońca. Nawet pisząc tego posta co chwilkę wyglądam przez okno i desperacko próbuję nacieszyć oko milionem odcieni zieleni nim zajdzie słońce.
A skoro o zieleni mowa, pojawiły się w sprzedaży zielone szparagi. Kolejny akcent wiosny, którego już lada moment nie będzie na targowych stoiskach. A jest tyle do zrobienia: tarta ze szparagami, risotto ze szparagami, grillowane szparagi, szparagi z sosem holenderskim, jajko sadzone na szparagach...nie łudzę się nawet, że zdążę z tym wszystkim. Ale przynajmniej spróbuję najeść się nimi na tyle, żeby w lipcu nie poczuć tęsknoty i żalu, że szparagów w mojej kuchni znów było za mało.

Jak to zrobić (2 porcje):
  • 1/2 pęczka zielonych szparagów
  • 1 cukinia
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżki masła
  • gałązka świeżego rozmarynu i świeżego tymianku (można użyć po 1/2 łyżeczki suszonych ziół)
  • garść pomidorów koktajlowych
  • 250 g gotowych gnocchi
  • 50 g tartego parmezanu lub grana padano
Szparagi obrać (jeśli to konieczne) i odciąć twarde końcówki. Ugotować je na parze (5 minut) lub we wrzątku (ok. 5-10 minut). Pokroić łodygę, ale główki zostawić w całości. Pomidory pokroić na pół. Na patelni rozpuścić masło, dodać pokrojony w plastry czosnek i posiekane zioła. Dusić chwilę na małym ogniu, posolić, doprawić pieprzem i wrzucić na patelnię cukinię pokrojoną w kostkę. Smażyć 3 minuty, wrzucić pokrojone łodygi szparagów, zamieszać i po minucie zdjąć z ognia. W międzyczasie gnocchi przygotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Ugotowane kluseczki wymieszać na patelni z gorącymi warzywami. Nie podgrzewać. Na koniec dodać pomidorki koktajlowe, wyłożyć na talerze i posypać serem. Można dodać też posiekany koperek.


SMACZNEGO!

czwartek, 5 września 2013

Studencka zapiekanka makaronowa

Wrzesień nie zaczął się zbyt optymistycznie. W niedzielę lało, w poniedziałek lało i wiało i było zimno jak w listopadzie, a we wtorek chmury szczelnie zakrywały niebo. Dopiero wczoraj pojawiła się nadzieja na poprawę i wreszcie wyszło słońce. Myślę, że ta przygnębiająca aura została ściągnięta na nasze głowy przez zrozpaczonych uczniów, dla których wakacje się skończyły i musieli wrócić do szkolnej ławki. Sama doskonale pamiętam ten smutek powodowany powrotem do prac domowych, sprawdzianów, pisania wypracowań, użerania się z nauczycielami i wstawania rano. Jednocześnie pamiętam jednak, że powrót do szkoły to była też radość ze spotkania z dawno niewidzianymi ludźmi, masa postanowień, nowe podręczniki, lista lektur i ogromna ciekawość co się wydarzy w nowym roku szkolnym. Jak spojrzę na to z perspektywy czasu to muszę przyznać, że szkoła była naprawdę fajnym okresem w życiu i chętnie bym wróciła do niej choć na chwilkę.
Potem przyszły studia i kolejny etap. O wiele lepszy i bardziej beztroski niż szkoła, pomimo sesji, które na moich studiach do złudzenia przypominały "małe matury": mnóstwo nauki, nieprzespane noce i ogromny stres. Co prawda studenci mają jeszcze w tej chwili wakacje, ale z myślą o nich publikuję dzisiejszy przepis na sycącą, szybką i tanią zapiekankę. Kto wie, może komuś uratuje życie w trudnej chwili...

Jak to zrobić:
  • 200 g ugotowanego makaronu świderki
  • 1 cukinia lub 1/2 kabaczka
  • 1 mały brokuł bez łodygi podzielony na różyczki
  • 1 puszka szprotek w oleju
  • 2 parówki
  • 1 duży kubek śmietany 18%
  • 4 jajka
  • garść tartego żółtego sera
  • suszone oregano
  • garść posiekanej natki pietruszki
  • sól i pieprz
  • w wersji de luxe: kilka czarnych oliwek
Makaron wyłożyć na dno naczynia do zapiekania. Brokuła i kabaczka/cukinię pokrojoną w kostkę wrzucić do wrzątku na 2 minuty i odcedzić. W misce rozbełtać jajka ze śmietaną, serem, pietruszką, solą i pieprzem. Na makaronie ułożyć odcedzone warzywa i posiekane szprotki (bez oleju) oraz pokrojone parówki. Posypać suszonym oregano i zalać masą jajeczno-śmietanową. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec przez 30 minut pod przykryciem.












SMACZNEGO!

poniedziałek, 2 września 2013

Placuszki z cukinii z sosem ze śliwek i tymianku

Do niedawna widzieliśmy same plusy posiadania ogrodu: pełna kontrola nad jakością jedzonych warzyw i owoców, miejsce na grilla, książka na leżaczku, bujanie w hamaku itd...teraz jednak opiekujemy się ogrodem moich rodziców i mamy okazję zrewidować nasz światopogląd i niestety okazuje się, że rzeczywistość nie jest tak bajkowa. Owszem, wszystkie widziane przez nas plusy są prawdziwe, ale żeby można było się nimi cieszyć to o ten ogród trzeba zadbać. Grabienie, przycinanie, zakopywanie dziur wykopanych przez psa no i zbieranie tego, co w ogrodzie wyrosło. Weźmy na przykład takie śliwki. Scena jak z obrazka: idziesz z koszyczkiem do ogrodu, napełniasz go śliwkami i z tych śliwek robisz sobie słoiczek lub dwa przetworów, które chowasz w domowej spiżarni. No sielsko i anielsko, nie? A teraz jak jest naprawdę: wychodzisz z koszyczkiem, napełniasz go śliwkami i myślisz sobie "Dobra, potrząsnę tym drzewkiem to może jeszcze coś spadnie" i nieświadom niczego trzęsiesz gałązkami oczekując kilku sztuk. Zamiast tego na twoją głowę sypie się ulewa śliwek i pokrywa szczelnie całą przestrzeń pod drzewem. Patrzysz na to, potem na swój koszyczek, potem znów na śliwki i wracasz do domu po 3 kolejne koszyczki. Na wszelki wypadek nie trzęsiesz już drzewkiem, wracasz do domu, myjesz, usuwasz pestki, pakujesz do garnka, stawiasz na ogniu i zastaje cię noc. Po 3 dniach gotowania i wekowaniu masz 18 słoików przetworów. Myślisz sobie "Fajnie! Pójdę pod drzewko, może spadło coś to upiekę ciasto". Idziesz pod drzewko, patrzysz i...wracasz do domu po 3 koszyczki i znów: gotowanie, wekowanie....i tak w kółko. Do czego zmierzam, ogródek fajna rzecz, ale potrzeba naprawdę dużo cierpliwości i samozaparcia, żeby móc w pełni korzystać z jego dóbr.
Mając taki właśnie dziki wysyp śliwek w kółko je przerabiamy, pakujemy do słoików, jemy na surowo i w każdej możliwej postaci. Między innymi w poniższej formie...

Jak to zrobić (na około 16 sztuk):
  • 1 cukinia
  • 2 ziemniaki
  • 3 jajka
  • mąka
  • sól
Cukinie i ziemniaki zetrzeć na tarce z grubymi oczkami. Wbić jajka i wsypać tyle mąki, żeby powstało dość gęste ciasto. Posolić, wymieszać i nakładać partami na rozgrzany tłuszcz. Smażyć placuszki na złoto i odsączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.

na sos:
  • 500 g dojrzałych węgierek
  • 1 łyżeczka listków świeżego tymianku
  • 1/3 łyżeczki sproszkowanego imbiru
  • 2 łyżeczki cukru
  • 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
Śliwki umyć i pozbawić pestek. Wrzucić je do garnka i postawić na średnim ogniu. Gotować do miękkości w międzyczasie doprawiając cukrem, imbirem i tymiankiem. Na koniec gotowania rozrobić mąkę ziemniaczaną w odrobinie wody i wlać do sosu. Zagotować.

 

SMACZNEGO!

środa, 22 maja 2013

Najlepszy makaron na trudne chwile, gdy głód doskwiera, a czasu brak...

Oto on! Wybawca głodnych, zapracowanych ludzi. Na co dzień rzadko chwalę swoje dania - jestem wobec siebie bardzo krytyczna. Tym razem jednak muszę przyznać, że wyszedł mi rewelacyjnie i z trudem powstrzymywałam się przed zjedzeniem wszystkiego sama. Musicie koniecznie spróbować! Do smażenia koniecznie trzeba użyć masła. Moim zdaniem pieczarki smażone na maśle to jeden ze smaków idealnych :)

Jak to zrobić:
  • 250 g makaronu razowego
  • 100 g pieczarek
  • 1/2 cukinii
  • 3 łyżki śmietany 18%
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 cebuli
  • 2 żółtka
  • garść posiekanej natki pietruszki
  • 1 łyżka masła
  • sól i pieprz
Makaron ugotować al dente. Na patelni rozgrzać masło i podsmażyć do miękkości pieczarki, cebulę i cukinię. Dodać sól i pieprz. W miseczce dokładnie wymieszać śmietanę z żółtkami. Wyłączyć ogień pod patelnią, do warzyw wlać śmietanę z żółtkami i dokładnie połączyć. Dodać makaron i całość jeszcze raz wymieszać. Posypać natką.



SMACZNEGO!

sobota, 9 lutego 2013

Bibimbap - koreańska micha szczęścia

Do tego dania zachęciła mnie moja przyjaciółka, która od lat fascynuje się Koreą i właśnie siedzi tam na magisterce (tak tak Gosiu, o Tobie mowa!). Ona zawsze przywozi z sobą do Polski masę przepięknych zdjęć koreańskiego jedzenia i tak o nim opowiada, że mam ochotę spróbować wszystkiego! Te dania są tak kolorowe i zachęcające, że mogłabym je oglądać godzinami. Niestety koreańska kuchnia to dużo tłustego mięcha i dużo ostrych przypraw, więc nie wszystkim mogłabym się delektować.
Na początek przygody ze specjałami z Korei wybrałam nietrudne, ale dość pracochłonne danie o uroczej nazwie "Bibimbap", która w wolnym tłumaczeniu oznacza "wymieszany ryż". W oryginale jednym ze składników jest smażona mielona wołowina (lub inne mięso), ale u nas z wiadomych względów zagościła wersja wegetariańska. Niestety nie zrobimy bibimbapu bez jednego ważnego składnika - koreańskiej ostrej pasty chilli o nazwie, którą wymawia się mniej więcej "go ciu dziang" - Gosia nie śmiej się :) na szczęście ta pasta jest dostępna w polskich sklepach z azjatycką żywnością i nie jest bardzo droga. Ja kupiłam swoją w internetowym sklepie www.kuchnieorientu.pl i mogę z czystym sumieniem polecić. I nie martwcie się jeśli nie wiecie, do czego jeszcze można by jej użyć. Pasta jest bardzo uniwersalna i można podawać z nią kiełbaski, parówki, dodawać do warzywnych dań na ciepło, do fasolki po bretońsku itd...nadaje potrawom charakterystyczny kwaskowato-ostry smak.
Dodam jeszcze, że istnieje wersja tego dania z surowym jajkiem - jacyś chętni?

Jak to zrobić (2 porcje):
Wspomniana pasta "go ciu dziang" :)
  • 1/2 cukinii
  • 1 spora marchewka
  • 5 pieczarek
  • 5 ząbków czosnku
  • paczka szpinaku (świeżego lub mrożonego, ale w całości!)
  • kiełki fasoli mung
  • 2 łyżeczki alg
  • 2 jajka
  • 2 łyżeczki sezamu
  • pasta "go ciu dziang"
  • sól

Cukinię i marchewkę pokroić w cienkie słupki i podsmażyć osobno do miękkości (niezbyt długo, nie mogą się przyrumienić!). Pieczarki pokrojone w plastry podsmażyć z odrobiną wody, solą i posiekanym czosnkiem. Szpinak zblanszować. Jajka usmażyć na patelni (sadzone). W głębokim talerzu lub misce umieszczamy gorący ryż. Następnie na środku kładziemy jajko i dookoła (tak, żeby nie zasłonić żółtka) obok siebie układamy kolejne składniki: marchewkę, cukinię, pieczarki, kiełki i szpinak. Szpinak dodatkowo posypać sezamem. Obok jajka nałożyć porcję pasty chilli. Całość można posypać pociętymi algami nori (ja użyłam alg do sushi, które pocięłam nożyczkami na małe paseczki). Danie pięknie wygląda i naprawdę cieszy oko, ale tradycja nakazuje wymieszać wszystko łyżką i dopiero wtedy jeść :)


A tak to się je

SMACZNEGO!

sobota, 26 stycznia 2013

Z cyklu Kolorowe Zupy - zielona minestrone wg. Nigellissimy

W piątek wreszcie po długiej podróży przybył do mnie...Święty Mikołaj. Tak tak, nic mi się nie pomyliło. Niestety w grudniu Mikołaja napotkały niespodziewane przeciwności i nie zdołał przynieść mi tego właściwego prezentu na czas. Nie powiem, było mi trochę smutno, ale teraz radość jest podwójna :) tak więc wraz z Mikołajem do domu przybyła nowiutka, pachnąca Nigellissima! Kolejna wspaniała książka boskiej Nigelli, tym razem kręcąca się tematycznie wyłącznie wokół kuchni włoskiej (nota bene naszej ulubionej). Trochę bałam się zajrzeć do środka w obawie, że nie będę potrafiła się opanować i od razu przejrzę wszystkie przepisy! Staram się dozować sobie przyjemność pochodzącą z przeglądania nowych książek kucharskich i zaglądam do nich od czasu do czasu. Przy pierwszym podejściu otwierałam Nigellissimę losowo na różnych wspaniałych przepisach, ale dziwnym trafem kilkukrotnie wybierałam tę samą stronę z zieloną zupą. Pomyślałam: "To musi być znak! Nigella beszta mnie za brak konsekwencji i rozpoczynanie kolejnych cykli przepisów bez ciągu dalszego!". Nie było wyjścia - musiałam ten przepis zrealizować. Wprowadziłam kilka drobnych zmian w ilości składników, ale mam nadzieję, że smak jest bliski oryginałowi!
Wiem, że otwierając cykl białą zupą rybną obiecywałam następną w kolejności zupę żółtą na specjalne życzenie Darka. Ale wspominałam ostatnio, że cierpię na brak kulinarnej weny i nie mogłam nic sensownego wymyślić. Zupa Nigelli spadła mi z nieba i mam nadzieję, że odblokuje się moja własna kulinarna wyobraźnia.

Jak to zrobić (dla 4 osób):
  • 1 duża cukinia
  • 1 por
  • 250 g ziemniaków
  • 1 szklanka mrożonego zielonego groszku
  • 1,5 szklanki mrożonej zielonej fasolki szparagowej
  • 1 puszka białej fasoli
  • garść liści szpinaku "baby"
  • 250 g tortellini z serem (w oryginale tortelli z ricottą i szpinakiem)
  • 1 ząbek czosnku
  • 40 g tartego parmezanu
  • oliwa z oliwek
  • 1 łyżeczka tymianku
  • 1 łyżeczka bazylii
  • odrobina chilli
  • sól
Pora przekroić na pół, dokładnie umyć i pokroić. Cukinię i ziemniaki pokroić w kostkę. W garnku rozgrzać oliwę (ok. 3 łyżek) z pokrojonym ząbkiem czosnku i tymiankiem. Wrzucić wszystkie warzywa oprócz fasoli z puszki i szpinaku i zalać 2 litrami wody. Gotować do miękkości dodając po ok. 10 minutach szpinak. Gdy warzywa będą miękkie z garnka odlać 3 chochle zupy starając się nabierać więcej warzyw niż płynu i odstawić do przestudzenia. Do garnka z pozostałą zupą wrzucić opłukaną fasolę z puszki i tortellini. Odstawioną zupę przelać do blendera i zmiksować z parmezanem i bazylią na puree. Dodać z powrotem do garnka i gotować aż tortellini będą miękkie. Posolić do smaku dopiero na samym końcu.


 SMACZNEGO!

sobota, 20 października 2012

A na weekend - Czekoladowe ciasto z cukinią

Robił je już chyba każdy kulinarny blogger, robię i ja. Po pierwsze dlatego, że bardzo ciekawił mnie jego smak - zachwalany na każdym blogu, który podjął się upieczenia tego ciasta. Po drugie dlatego, że od dawna zalegała u nas w domu 2-kilogramowa cukinia (były dwie, z jedną już się uporałam) przyniesiona do domu przez Darka, jako prezent od kolegi. Co prawda ilość cukinii w cieście nie uwolni mnie całkowicie od tego gigantycznego warzywa, ale małymi kroczkami w końcu uda mi się ją zużyć.
Do zrobienia ciasta wykorzystałam przepis największego chyba guru wypieków w całej blogosferze, czyli niezawodnej Doroty Świątkowskiej z bloga www.mojewypieki.com. A w kolejce czeka już czekoladowe ciasto z burakami.....
Ciasto nie wyrosło jakoś nadzwyczajnie, ale jest wilgotne i miękkie. A smak ma wyjątkowy. To ciasto jest tak niesamowicie czekoladowe (nie wiedziałam, że 60 g kakao to tak dużo!), że będzie smakowało chyba każdemu.

Jak to zrobić (pozwolę sobie zacytować za autorką):
  • 115 g miękkiego masła
  • pół szklanki oleju
  • 250 g drobnego cukru do wypieków
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 2 duże jajka
  • pół szklanki kwaśnej gęstej śmietany lub jogurtu naturalnego
  • 300 g mąki pszennej
  • 60 g kakao
  • 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej (niekoniecznie)
  • 2 szklanki cukini startej na tarce o dużych oczkach (około 340 g)
  • 60 g gorzkich chipsów czekoladowych lub posiekanej gorzkiej czekolady

Masło zmiksować na jasną puszystą masę. Dodawać stopniowo olej i nadal miksować. Dodać cukier, wanilię, sodę, proszek do pieczenia, sól. Zmiksować. Po kolei wbijać jajka nie przestając miksować.
Dodawać mąkę na przemian ze śmietaną, miksując. Dodać kakao i kawę, zmiksować. Na końcu dodać cukinię i chipsy czekoladowe, wymieszać.
UWAGA: ponieważ nie mam miksera i wszystko musiałam mieszać ręcznie, pomogłam sobie ustawiając miskę nad garnkiem z gorącą wodą (taka kąpiel wodna dla ciasta). Dzięki temu wszystko się pięknie połączyło.
Blachę o wymiarach 22 x 33 cm (ja piekłam a tortownicy o średnicy 24 cm, ale polecam jednak większą blachę) wyłożyć papierem do pieczenia. Wyłożyć do niej ciasto. Piec w temperaturze 160ºC przez około 35 - 45 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka). Ja w związku z tym, że piekłam w tortownicy - piekłam aż 80 minut. Ciasto wyjąć, ostudzić. Przed podaniem polać polewą czekoladową.

Polewa czekoladowa:
  • 100 g gorzkiej czekolady (użyłam mlecznego zająca wielkanocnego - odradzam)
  • 40 g masła

Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej, dodać masło, wymieszać. Rozsmarować na cieście.








SMACZNEGO!

środa, 10 października 2012

Placek po węgiersku w wersji wege

Odkryłam u siebie pewną bardzo denerwującą zależność: jeśli bardzo zależy mi na ugotowaniu czegoś pysznego (bo np. mam gości) to przeważnie nic z tego nie wychodzi. Myślę, trudzę się, wyszukuję ciekawe przepisy, robię gigantyczne zakupy i efekt jest do niczego. A wystarczy, że jestem sama w domu, mam do dyspozycji 3 składniki na krzyż i od niechcenia zaczynam coś działać, a to, co wychodzi z gara przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. I tak raczę się w samotności moim wytworem i myślę sobie jak to fajnie by było, gdybym mogła kogoś jeszcze tym poczęstować. Tak jak w przypadku niniejszego placka "po węgiersku". Jestem z niego bardzo dumna, bo pomysł w 100% jest mój i myślę, że zjedna sobie wiele serc (i brzuchów).
Danie może spokojnie uchodzić za wersję light, jeśli zrezygnujemy z zaznaczonych na niebiesko składników. Tylko czy będzie tak samo pyszne...? :)

Jak to zrobić (dla 1 osoby):
  • 1 marchewka
  • 2 jajka
  • 1/2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
  • 1/2 łyżeczki soli
  • łyżka jogurtu naturalnego
  • płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • 3/4 szklanki maki pszennej
  • 1/2 cukinii
  • 1/2 cebuli
  • 1 ząbek czosnku
  • chilli według uznania
  • 4 "brykiety" mrożonego szpinaku
  • łyżka śmietany 18%
  • garść siekanego koperku
  • garść tartego sera żółtego
Marchewkę zetrzeć na tarce i połączyć z jogurtem, mąką, kminem, solą i jajkami. Wymieszać i odstawić. Można dodać małą szczyptę kurkumy dla ładniejszego kolorku. Na patelni rozgrzać dowolny tłuszcz i podsmażyć pokrojoną cebulę z czosnkiem i chilli. Wsypać łyżeczkę soli i dodać pokrojoną w kostkę cukinię. Podlać odrobinką wody i dusić kilka minut. Następnie dorzucić szpinak i dusić aż całkowicie zmięknie. Zaprawić śmietaną i na koniec wsypać koperek. Dokładnie wymieszać. W międzyczasie z ciasta marchewkowego usmażyć duży placek. Na talerz wyłożyć placek, na wierzch wyłożyć warzywa i posypać tartym serem.








SMACZNEGO!

wtorek, 2 października 2012

Druga strona medalu...o kulinarnych porażkach słów kilka

Wymyślając dzisiejsze danie miałam w głowie bardzo szczegółowy obrazek pokazujący jak będzie ono wyglądało. Plastry cukinii z wyciętym gniazdem nasiennym przyrumienione na patelni, a w środku idealnie ścięta jajecznica stapiająca się z cukinią w jednolitą całość...mniam mniam! Wróciłam do domu i natychmiast wzięłam się za gotowanie. Do jajek na wszelki wypadek dodałam nieco mąki, żeby całość była bardziej gęsta i do dzieła. Cukinia skwierczy na patelni, więc czas na klucz programu: miseczka z jajkami w dłoń, nabieram na łyżkę, delikatnie celuję na środek cukiniowego krążka, emocje rosną iiiii........totalna klapa! Jak mogłam nie przewidzieć, że cukinia nie przylega szczelnie do patelni i jajko wypłynie dołem??? Katastrofa....z wykwintnego obiadu wyszło coś na kształt omleta, do którego mało wprawny kucharz porąbał plastry cukinii.
Do czego zmierzam: ten blog to miejsce, w którym chcemy dzielić się smakami naszej kuchni w najczystszej postaci. Lubimy dobrze zjeść i staramy się nie popadać w kulinarną rutynę. Czasem jednak zdarzy się, że coś pójdzie nie tak: mleko wykipi, ciasto się przypali, a w zupie krem przez przypadek zmieli się ziarenka ziela angielskiego, które potem niesamowicie irytują podczas jedzenia. Jestem pewna, że każdy miewa takie gorsze chwile, tylko nikt się tym nie chwali. To raczej zrozumiałe, po co przekazywać dalej nieudane przepisy i niejadalne smaki? A ja właśnie uważam, że warto, bo może kiedyś ktoś wpadnie na podobny pomysł i będzie już wiedział jakie czekają go efekty? Dlatego z pełną odpowiedzialnością dzielę się moją obiadową porażką, która nota bene w smaku była naprawdę dobra.
Dla zainteresowanych podam skład jajecznej masy, która może z powodzeniem służyć za bazę do omletów lub jajecznicy (ale wtedy bez maki).
  • 2 jajka
  • 3 łyżki świeżego siekanego szczypiorku
  • 1/2 łyżeczki chilli
  • przeciśnięty ząbek czosnku
  • garść tartego sera
  • płaska łyżka mąki ziemniaczanej
  • sól
Połączyć wszystkie składniki trzepaczką i smażyć na gorącej patelni.

Nic nie zapowiadało porażki...
...a w efekcie musiałam wykrajać moje cukinie z omletu.


Z jednej strony wyszły nawet nawet...
...a z drugiej makabryczna klucha.


Przynajmniej w środku są dość apetyczne.

POZDRAWIAM!

poniedziałek, 1 października 2012

Zielone naleśniki z cukinią


Poniedziałek to taki dzień, w którym zbieramy się po weekendowych rozjazdach/wyjściach/pracy/szkole i staramy wdrożyć z powrotem w codzienność. W pracy zwykle jadamy co popadnie i tak naprawdę dopiero wieczorem wracamy do naszej normalnej diety. Dziś wieczorem w powrocie do codzienności pomogły nam zielone naleśniki. Zielone zarówno od zewnątrz, jak i od środka, pikantne i aromatyczne. Bardzo proste danie, które syci i daje poczucie zjedzenia czegoś wartościowego.

Jak to zrobić (na 6-7 sztuk):
  • 0,5 szklanki mleka
  • 0,5 szklanki wody gazowanej
  • 2 jajka
  • płaska łyżeczka soli
  • mąka (tyle, żeby ciasto miało konsystencję gęstej śmietany)
  • 2 szklanki startej cukinii
  • mała cebula
  • 1 ząbek czosnku
  • mała papryczka chilli (opcjonalnie)
  • kawałek żółtej papryki
  • 3 plastry sera typu feta
  • garść posiekanej natki pietruszki
Składniki na ciasto dokładnie połączyć mikserem, wymieszać z natką i odstawić na 15 minut. Cukinię połączyć w misce z posiekaną cebulą, pokrojonym czosnkiem, papryką oraz chilli. Warzywa wyłożyć na rozgrzaną patelnię i podsmażyć aż woda nie wyparuje. Posolić do smaku.
Z ciasta smażyć cienkie naleśniki. Jeśli po 15 minutach stało się zbyt gęste można dodać jeszcze trochę mleka. Usmażone warzywa wykładać na naleśniki, posypać pokruszoną fetą i zawijać. Obsmażyć na patelni. Można przed podaniem obsypać szczypiorkiem i dodać trochę serka homogenizowanego naturalnego na wierzch.







SMACZNEGO!