Polub nas na Facebooku

sobota, 30 listopada 2013

Omlet z porami i wędzoną makrelą / Frittata

Nie rozumiem fenomenu łososia. Z niewiadomych przyczyn stał się nagle synonimem luksusu i szczytem elegancji. Jeśli ktoś chce nadać swojej potrawie ekskluzywny charakter niech doda do niej łososia. Najlepiej wędzonego. Zreszta sami odpowiedzcie sobie na kilka pytań: w ilu restauracjach dostaniecie danie ze świeżą makrelą? Która kawiarnia ma w ofercie kanapkę z wędzonym śledziem? To może chociaż karp? Czy kiedykolwiek trafiliście na niego w menu jakiejś knajpki? I co, widzicie? Ten dziwny trend sprawił, że cena łososia sięga w niektórych sklepach kosmicznych wręcz granic, mimo iż większość dostępnych w sprzedaży ryb pochodzi z hodowli. Gdzie tkwi tajemnica? Czy łosoś to ryba o wyjątkowych walorach smakowych? Zdrowotnych? Niezupełnie...
Jak wiemy w rybach najcenniejszy dla nas jest tłuszczyk, bo to w nim kryją się cenne kwasy omega wspomagające nasz organizm. Łosoś zaliczany jest do ryb tłustych, czyli warto go jeść, ALE w tej samej grupie znajdziemy m.in. śledzia, sardynkę i makrelę, które są o wiele tańsze i według mnie smaczniejsze. Szczególnie ta ostatnia, makrela, w smaku bije łososia na rybi łeb. Ma fantastyczne, miękkie, ale zwarte mięso i łagodny smak.
Zatem mój apel na dziś: dajmy szansę innym rybom
A jeśli nie macie pomysłu na danie z "inną rybą", to może spróbujecie mojego omleta? Prosty i pyszny. Darek się zakochał i specjalnie kupił następnego dnia pora i makrelę, żebym powtórzyła ten obiad. Zapraszam!

A już we wtorek zapraszamy na podsumowanie miesiąca bez pszenicy. Rewolucja? Kit? Zobaczycie sami....

Jak to zrobić (dla 2 osób):
  • 1 duży por umyty i pokrojony w półtalarki
  • 1/2 wędzonej makreli
  • 4 ząbki czosnku pokrojone w plasterki
  • 6 jaj
  • 2 łyżki masła
  • sól
  • biały mielony pieprz (koniecznie biały)
  • szczypta gałki muszkatołowej
Masło rozgrzać na patelni i wrzucić pora z czosnkiem. Przesmażyć całość aż por zmięknie (w razie potrzeby podlać odrobiną wody). Następnie patelnię zdjąć z ognia i wymieszać z mięsem makreli (pozbawionym ości). Dopiero teraz doprawić solą oraz sporą szczyptą białego pieprzu i gałką. Postawić ponownie na ogniu, podgrzać i wylać na patelnię rozmieszane w osobnej miseczce jajka. Przemieszać, aby rozłożyć równomiernie pory z rybą w masie jajecznej i pozostawić pod przykryciem na małym ogniu na jakieś 2-3 minuty. Gdy spód się zetnie trzeba delikatnie przewrócić omleta na drugą stronę i smażyć jeszcze przez minutę.


SMACZNEGO!

środa, 27 listopada 2013

Naleśniki gryczane - bezglutenowe

Ostatni tydzień bezpszenicznej diety mija ekspresowo. Do dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie koleżanka z pracy, która z okazji nadchodzącego adwentu chce zrezygnować z chleba i poważnie zastanawia się nad odstawieniem mąki pszennej w ogóle. Nie wyobraża sobie jednak, co będzie mogła jeść, skoro zabronione będą pierogi, naleśniki, makaron, krokiety, pizza...cytuję: "Nic nie będę jadła!" Staram się jednak przekonać ją, że to wcale nie jest takie trudne i nie oznacza życia na wodzie i ryżu. Ja nie jem mięsa, przez ostatni miesiąc nie ruszałam wyrobów pszennych, a mimo wszystko głodna nie chodziłam ani razu.
Pomyślałam sobie, że pewne stereotypy związane z jedzeniem są w nas naprawdę mocno zakorzenione. Statystyczny Polak na typowej polskiej diecie wszystkożernej nie jest w stanie wyobrazić sobie, że bez chleba, mięsa, czy nabiału da się żyć. Ile razy już słyszałam pytanie "Jak Ty wytrzymujesz na samych warzywach??" albo "To co Ty w ogóle jesz??". Zupełnie jakby produkty typu: kasze, sery, ryby, jajka, warzywa, owoce  i orzechy w ogóle nie istaniały lub były uważane za "podżywność". To zaskakujące, jak silnie w naszej świadomości wyryty jest jedyny słuszny schemat sycącego posiłku, w którym mięso i produkty mączne grają główną rolę!
Dla mnie eliminowanie z diety kolejnych produktów to nie katastrofa i wizja głodu, ale mozliwość poszerzania kulinarnych horyzontów i przekraczania granic, za którymi czeka mnóstwo nowych produktów. Wystarczy minimum wysiłku i bystre oko, żeby zacząć zauważać, że dobra i wartościowa żywność jest w zasięgu ręki każdego z nas! Dziś pod lupę idzie bezglutenowa mąka gryczana, z której da się przyrządzić w zasadzie wszystkie podstawowe produkty zarezerwowane dotąd dla maki pszennej (nie testowałam jej w ciastach, ale wszystko jeszcze przede mną). A skąd ją wziąć? W asortymencie posiada ją Piotr i Paweł, Alma i Marcpol. Nie masz żadnego z tych sklepów w pobliżu? Więc wykorzystaj internet, gdzie można przebierać w ofertach sklepów wysyłkowych. Szukajcie, a znajdziecie :)

Jak to zrobić (ok.10 naleśników):

  • 1,5 szklanki mąki gryczanej
  • 2 jajka
  • szczypta soli
  • 1 łyżka oleju roślinnego
  • mleko
Podane składniki zmiksować. Mleka należy dodać tyle, żeby ciasto miało konsystencję śmietany. Smażyć naleśniki na teflonowej patelni. Z dodatkami jest pełna dowolność. U nas było masło orzechowe oraz biały ser z miodem i cynamonem.



SMACZNEGO!

sobota, 23 listopada 2013

Zupa rybna - TYLKO dla ludzi o mocnych nerwach

Odkąd wyrzuciłam mięso (ssaków i ptaków) ze swojej diety, w naszym domu coraz częściej zaczęły gościć ryby. Świeże, wędzone, zapuszkowane, najróżniejsze. Nagle odkryłam, że ryba to nie tylko kostka z mintaja i śledź, a w lodówkach naszej lokalnej Biedronki oraz Lidla mozna wygrzebać prawdziwe cuda: pstrągi, tołpygi, łososie, tilapie, a nawet tuńczyki. Bardzo lubię i preferuję kupowanie całych świeżych ryb, pozbawionych jedynie wnętrzności po pierwsze dlatego, że są najpewniejsze (można błyskawicznie ocenić ich świeżość), a po drugie ze względów czysto ekonomicznych: jedna ryba to naprawdę solidny posiłek. Mamy jednak pewien problem z tym rodzajem ryb...otóż oboje z Darkiem wzdrygamy się na samą myśl o wyjmowaniu takiej rybie oczu, ale jednocześnie pieczenie ryby z oczami wydaje nam się jeszcze gorsze! Znaleźliśmy jednak pewien kompromis, który jak się okazało przyniósł ze sobą dodatkowe, niespodziewane korzyści. I tak: przed przyprawieniem i przyrządzeniem ryb pozbawiamy je głów jednym wprawnym cięciem, a następnie, żeby śmierć ryby nie poszła na marne, wrzucamy je w foliowych foreczkach do zamrażarki "na później". Brzmi trochę jak wyznanie psychopatycznego mordercy ("pozbawiam swoje ofiary głów, a potem je sobie mrożę..to takie zabawne"), ale uwierzcie mi, że rybie głowy (i generalnie wszystkie resztki pozostałe na przykład po filetowaniu całej ryby, tzn. ości, kręgosłup, płetwy) są wprost wymarzoną bazą do przygotowania pysznej i aromatycznej zupy rybnej! Dzięki temu nie marnuje się nawet kropelka smaku zawartego w rybie.

To co, mamy tutaj twardzieli, którym rybie głowy nie są straszne?

Jak to zrobić:
  • 500 g rybich "resztek" (głowy, kręgosłupy, płetwy)
  • 300 g filetów z białej ryby, bez ości i skóry (dorsz, pstrąg) lub filet z łososia
  • 5 dużych ziemniaków
  • 1/2 selera
  • 2 pietruszki
  • 3 marchewki
  • 2 puszki pomidorów
  • 1 łyżka koncentratu pomidorowego
  • 2 ząbki czosnku
  • sól do smaku
  • 3 liście laurowe, 1 łyżeczka ziaren ziela angielskiego
  • biały mielony pieprz (sporo, zupa musi być pikantna)
  • 1 łyżeczka cukru
  • świeża natka pietruszki do posypania
Rybne "resztki" i pokrojone warzywa zalać zimną wodą. Dodać listek laurowy i ziele angielskie i zagotować. Gdy warzywa zmiękną trzeba delikatnie wyłowić kawałki ryby (jeśli zauważycie wcześniej, że zaczynają się rozpadać to wyjmijcie wcześniej!). Dodać do garnka pomidory i koncentrat i ponownie zagotować. Doprawić solą, pieprzem i cukrem i wcisnąć czosnek. Filety rybne pokroić w kostkę i wrzucić delikatnie do zupy. Gdy tylko będą miękkie i ugotowane zupę wyłączamy i podajemy. Posypać natką pietruszki.



SMACZNEGO!

środa, 20 listopada 2013

Pyszne dietetyczne chipsy z jarmużu

Zakochałam się w jarmużu! Odkryłam istnienie tego warzywa już jakiś czas temu i naczytałam się na temat jego zdrowotnych właściwości tyle, że mogę niemal z pamięci wyrecytować listę dobroczynnych składników zawartych w tych intensywnie zielonych, przepięknie postrzępionych liściach. Niestety jarmuż jest trudno dostępny, więc jego smak poznałam dopiero niedawno. Jest naprawdę doskonały! Przypomina mix brokuła i kapusty, jest chrupiący, a jego zastosowanie w kuchni jest naprawdę szerokie. Można go jeść na surowo i tak jest najkorzystniej, ale jeśli ktoś jest wrażliwy na działanie warzyw kapustnych i chce zminimalizować wszelkie dźwiękowo-zapachowe konsekwencje to bez przszkód może sobie jarmuż przyrządzić na ciepło. Co ważne, podczas obróbki termicznej jarmuż nie blednie jak inne zielone warzywa, wręcz nabiera jeszcze głębszej ciemnozielonej barwy i pięknie prezentuje się w potrawie. A co możemy z jarmużu zrobić? Oto krótka lista:
  • surówki, w których jarmuż traktujemy jak zwykłą sałatę
  • dodatek do obiadu na ciepło - wystarczy wrzucić do garnka z osoloną wodą na jakieś 5-7 minut
  • dodatek lub podstawowe warzywo w zupie
  • nadzienie do pierogów i naleśników (np. pierogi z jarmużem i serem feta albo kurczakiem)
  • dodatek do jajecznicy lub omletów (z pomidorem, jarmużem i czosnkiem...CHCĘ!! TERAZ!!)
  • składnik zdrowych zielonych koktajli (np. jabłko, banan, sok pomarańczowy i liść jarmużu..MMM...)
  • dodatek do sosów (jarmuż doskonale zastępuje np. szpinak)
  • składnik soków (tu propozycja z kanału FullyRawKristina na sok z ananasem, ogórkiem i selerem naciowym + liście jarmużu)
Dziś jednak proponuję Wam wykorzystanie jarmużu jako substytut tłustych, tuczących, kalorycznych i kompletnie bezwartościowych sklepowych chipsów ziemniaczanych. Wierzcie lub nie, ale jarmużowe chipsy są tak niesamowicie chrupiące i wciągające, że znikają błyskawicznie! Nawet Darek pochłaniał je garściami, a on przeważnie na moje zdrowe eksperymenty kręci nosem :)


Zanim przejdziemy do przepisu podaję kilka faktów, które powinny przekonać Was do spróbowania tego warzywka. Otóż:

Fakt nr 1: jak większość warzyw, jarmuż jest bardzo niskokaloryczny, co oznacza, że możemy bez żadnych obaw się nim zajadać. 100 g jarmużu to zaledwie 50 kcal
Fakt nr 2: wysoka zawartość karotenoidów (w tym beta karotenu) chroni nas przed wolnymi rodnikami skuteczniej niż jakikolwiek krem przeciwzmarszczkowy z koenzymami, kwasami hialuronowymi i innymi mało skutecznymi dodatkami.
Fakt nr 3: jarmuż jest jednnym z najlepszych roślinnych źródeł wapnia. W 100 g surowych liści znajdziemy 135 mg wapnia, a w gotowanych 72 mg. Dla porównania dodam, że mleko krowie w 100 g zawiera zaledwie 100-120 mg wapnia. Zaskoczeni?
Fakt nr 4: już niewielka porcja jarmużu dostarcza solidnej dawki witaminy K (niektóre źródła twierdzą, że jarmuż pokrywa w ponad 100% nasze zapotrzebowanie na tę witaminę)
Fakt nr 5: wegetarianie i weganie wręcz obowiązkowo powinni włączyć do swojej diety jarmuż ze względu na wysoką zawartość żelaza. Znalazłam indformację, że jeśli ilość żelaza przeliczymy na 1 kalorię, to w jarmużu znajdziemy go więcej niż w wołowinie

No dobrze, jeśli przebrnęliście przez moją naukową paplaninę to chyba pora coś zjeść. Najlepiej jarmuż :) przepis na chipsy podaję w naszej ulubionej wersji, ale oczywiście można użyć dowolnych przypraw.

PS. Genialnym sposobem na przechowywanie jarmużu jest umycie liści i zawinięcie ich w wilgotną kuchenną ściereczkę. Tak opakowane mogą leżeć w lodówce kilka ładnych dni i nie tracą nic na swojej jędrności i chrupkości. Za pomysł dziękuję Magdzie L. - mojemu lokalnemu dostawcy jarmużu :)

Jak to zrobić:
  • 4-5 dużych liści jarmużu
  • 3-4 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 łyżka słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki soli
  • kilka kropli tabasco
  • 1/2 łyżeczki czosnku granulowanego
Usuwamy twardą łodygę z liści jarmużu, a pozostałe karbowane listki rwiemy na mniejsze kawałki. Przekładamy do większej miski. W małej miseczce mieszamy wszystkie przyprawy z oliwą i polewamy liście jarmużu. Dłońmi trzeba wszystko dokładnie wymieszać tak, aby każdy liść był pokryty przyprawami. Rozkładamy listki na blasze do pieczenia wyłożonej pergaminem i pieczemy przez około 7-10 minut w temperaturze 160-170 stopni z termoobiegiem. W międzyczasie liście przynajmniej raz trzeba przemieszać, żeby się równomiernie przypiekły. Gotowe chipsy przestudzić i JEŚĆ!!!!!
UWAGA: nie pieczcie ich zbyt długo, bo staną się gorzkie.



SMACZNEGO!

piątek, 15 listopada 2013

Miss Drobiu: kandydatka nr 3 - kurczak orientalny

Dotarliśmy do ostatniego dnia wyborów Miss Drobiu. Jak do tej pory walka o koronę jest bardzo wyrównana, więc namieszamy w głowie jury jeszcze bardziej i przedstawiamy kandydatkę nr 3. Pochodzi z dalekiej krainy Orientu pełnej intensywnych zapachów i wyrazistych smaków. O tak, ta dama zdecydowanie lubi stawiać na swoim i trudno przejść obok niej obojętnie. Intrygujący zapach i ciemny niczym henna kolor wiodą wygłodniałych śmiertelników prosto w jej objęcia. Naprawdę trudno się oprzeć! Zaprosicie ją do siebie na kolację?
I tak dotarliśmy do finału konkursu. 3 całkowicie różne propozycje z różnych stron świata powalczą teraz o uznanie jury i Wasze. Nasi sędziowie zapoznali się już ze wszystkimi kandydatkami, werdykt zapadnie pod tym przepisem...

Jak to zrobić:
  • 1 pojedyncza pierś kurczaka
  • 1 łyżeczka sosu rybnego
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1 płaska łyżeczka kuminu (kminu rzymskiego)
  • szczypta imbiru w proszku
  • szczypta chilli w proszku
  • kilka kropli oleju sezamowego
  • 3-4 łyżki oleju rzepakowego
  • odrobina soli do smaku (sos rybny jest słony, więc ostrożnie!)
Z oleju i przypraw zrobić marynatę. Natrzeć nią mięso i odstawić pod przykryciem do lodówki na minimum godzinę. Przyrządzać zgodnie z instrukcją podaną przy kandydatce nr 1.




WYNIKI: po burzliwej naradzie jury podjęło decyzję. Tytuł Miss Drobiu 2013 otrzymuje....kandydatka nr 3!!!!!! Brawo Brawo Brawo!!!! Okazała się najsmaczniejsza i najbardziej aromatyczna z całego grona, gratulujemy! Pozostałe kandydatki zajęły ex equo drugie miejsce, gdyż przewodniczący jury nie potrafił podjąć decyzji.
To co, może macie ochotę poznać naszą Miss bliżej? :)

SMACZNEGO!

środa, 13 listopada 2013

Miss Drobiu: kandydatka nr 2 - kurczak w ziołach

Pora zaprezentować kolejną kandydatkę w wyborach Miss Drobiu. Prosto z plaży w Saint-Tropez przybyła do nas i o tytuł najpiękniejszej (najsmaczniejszej?) powalczy pierś kurczaka w śródziemnomorskich ziołach. Tam skąd pochodzi kobiety traktuje się po królewsku, więc spotkanie z nią warto urozmaicić jakimś spontanicznym "Oh la la!" albo "Mamma mia!". Ta miła dama czaruje i kusi delikatnym aromatem ziół, ale nie dajcie się zwieść pozorom! Dzięki dodatkowi chilli nasza kandydatka potrafi mocno podgrzać atmosferę na talerzu! Poza tym jest bardzo towarzyska. Szczególnie dobrze czuje się w otoczeniu świeżych warzyw skropionych sokiem z cytryny i oliwą oraz z kieliszkiem dobrego czerwonego wina.
Wygląda na to, że jury będzie miało twardy orzech do zgryzienia z wyborem tej najlepszej! Może nasza 3-cia egzotyczna kandydatka rozstrzygnie konkurs? Kto wie...prezentacja już w piątek!

Jak to zrobić:
  • 1 pojedyncza pierś kurczaka
  • 1/2 łyżeczki czosnku granulowanego
  • spora szczypta suszonego oregano
  • trochę mniejsza szczypta ziół prowansalskich
  • kawałek świeżej papryczki chilli z pestkami (posiekany)
  • sól
  • oliwa (3-4 łyżki)
Z oliwy, przypraw i ziół zrobić marynatę. Dokładnie natrzeć nią mięso i pozostawić w lodówce pod przykryciem na co najmniej godzinę. Smażyć zgodnie z instrukcją podaną przy kandydatce nr 1.



SMACZNEGO!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Miss Drobiu: kandydatka nr 1 - kurczak z cytryną i rozmarynem

Mamy dla Was nowy, szybki cykl przepisów: wybory Miss Drobiu :) pomysł narodził się spontanicznie przy okazji wymyślania dań do pracy dla Darka. 3 sztuki piersi z kurczaka i 3 różne sposoby przyprawienia. Na koniec konkursu szanowne jury w składzie Darek i jego kubki smakowe wybierze najlepszą kandydatkę. A zadanie nie będzie łatwe...
Pierwszą kandydatką do tytułu Miss Drobiu jest tropikalna, gorąca i dzika pierś kurczaka w marynacie cytrynowej. Poza pokojem na świecie, nasza kandydatka marzy o tym, by w te jesienne i ponure dni przynieść pod nasze dachy trochę letniego powiewu wakacji. Myślę, że to marzenie jest absolutnie możliwe do spełnienia, ale ostateczną ocenę pozostawiam szanownemu jury...

Jak to zrobić:
  • 1 pierś kurczaka
  • 1 gruby plasterek cytryny
  • 2 ząbki czosnku pokrojone w plasterki
  • 1 płaska łyżeczka suszonego rozmarynu
  • szczypta soli i pieprzu
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
Plasterek cytryny podzielić na 4 części. Kurczaka posolić, popieprzyć, obłożyć czosnkiem, cytryną i posypać rozmarynem. Polać oliwą i dokładnie obtoczyć z dwóch stron w przyprawach. Zostawić na pół godziny, żeby porządnie przesiąkł aromatem. Na patelni rozgrzać odrobinę oleju i szybko obsmażyć kurczaka z obu stron (po minutce na każdą stronę). Ważne: na patelnię wrzucić całą zalewę z czosnkiem i cytryną włącznie! Po wstępnym obsmażeniu wlać na patelnię odrobinę zimnej wody i od razu nakryć. Po 2-3 minutach odwrócić kurczaka na drugą stronę i znów podlać odrobiną wody. Kolejne 2-3 minuty i można jeść :)



SMACZNEGO!

niedziela, 10 listopada 2013

Bezglutenowe ciasto czekoladowe bez mąki za to z....będziecie zaskoczeni :)

Minął nieco ponad tydzień odkąd odstawiliśmy pszenicę. Jakimi efektami możemy się pochwalić? Oto małe zestawienie:
  • mniejszy apetyt w ciągu dnia - wyjątkowo przez cały tydzień mieliśmy zaplanowane posiłki na każdy dzień. Śniadanie w domu, II śniadanie i lunch do pracy i obiadokolacja też w domu. Wszystkie dania naturalnie były gluten free. Eliminując z dziennego menu pszenne "dopychacze" takie, jak bagietka czosnkowa, bułka do jogurtu, ciastko po obiedzie itd. wyregulowaliśmy sobie apetyt i teraz głód grzecznie czeka na kolejny posiłek. Jedyne, co nadal stanowi problem (bardziej Darka niż mój) to wieczorny apetyt na COŚ. "COŚ bym zjadł"..."Mamy COŚ do jedzenia?"....itd..ale walczymy w tym!
  • lżejszy brzuszek - rzeczywiście możemy potwierdzić, że po posiłku brzuchy mamy lżejsze. Może nie są jeszcze tak płaskie, jak byśmy sobie tego życzyli, ale zdecydowanie czuć różnicę
I na razie tyle. Wagi nie kontrolujemy, bo sprawdzanie co tydzień nie ma sensu. Zważyliśmy się przed i zważymy się na koniec eksperymentu.

Nie są to jakieś rewolucyjne zmiany, ale widać postęp. Zastanawiam się jednak, na ile te pozytywne efekty powodowane są eliminacją glutenu, a na ile po prostu modyfikacją sposobu żywienia i redukcją kalorii przyjmowanych w ciągu dnia. Nadal nie jestem przekonana, że to właśnie gluten stoi za problemami z nadwagą i przewlekłymi chorobami (a tak twierdzi autor tej teorii, dr Davis).

Ok, a teraz przepis. Dieta bezglutenowa, jak każda inna dieta, niesie za sobą pewną dozę frustracji. Pamiętacie smutek Darka przy wyjadaniu pierniczków, żeby nie kusiły? O tak, bezglutenowcy mają ciężko jeśli chodzi o pokusę związaną z deserami w postaci ciast, ciasteczek, tortów i innych przysmaków z mąką pszenną na szczycie listy składników. Poszperałam trochę w sieci w poszukiwaniu jakiejś alternatywy i oto ona! Ciasto bezglutenowe z fasoli. Tak, wiem jak to brzmi, ale błagam uwierzcie, że warto spróbować!

Jak to zrobić (przepis zaczerpnięty z tej strony: KLIK):
  • puszka białej fasoli (240 g)
  • 2 jajka
  • 90 g jogurtu naturalnego
  • 2 łyżki kakao
  • 110 g cukru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia / ja użyłam sody, bo w proszku jest mąka pszenna
Fasolę zmiksować na gładką masę (musi być absolutne zero grudek!). Wmieszać pozostałe składniki i wylać ciasto do formy tortowej wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 30-40 minut w temperaturze 180 stopni. Po przestudzeniu przekroić ciasto na 2 blaty i przełożyć masą serową.

masa serowa:
  • 2 opakowania serka homogenizowanego naturalnego
  • 1 galaretka wiśniowa
Galaretkę rozpuścić w szklance wrzątku i lekko przestudzić. Wymieszać z serkami. Następnie jeden blat ciasta włożyć z powrotem do tortownicy i wylać na niego masę. Przykryć drugim blatem i wstawić do lodówki. Chłodzić przez 30 minut i gotowe!

UWAGA: Ciasto można przełożyć również bitą śmietaną, masą karpatkową, kremem maślanym lub innym ulubionym kremem.



SMACZNEGO!

piątek, 8 listopada 2013

Zakwas buraczany - zdrowie w najczystszej postaci

Dawno już nie czułam takiego parcia na zdrowie, jak w tej chwili. Przejście na dietę bezglutenową okazało się dla mnie pierwszym krokiem to totalnej rewolucji. Bo o ile samo odstawienie pszenicy nie powoduje jak na razie diametralnych zmian, o tyle sama świadomość bycia na diecie zmieniła całkowicie mój sposób myślenia o jedzeniu. Moją ostatnią wielką inspiracją jest pewna niezwykle pozytywna Amerykanka, której filmiki wręcz maniakalnie śledzę na YouTube. Mowa o Kristinie Carrillo-Bucaram, autorce kanału FullyRawKristina, "surowej" wegance i niezwykle aktywnej propagatorce zdrowego trybu życia. Coś jak nasza Ewa Chodakowska, z tym, że Ewa skupia się na ruchu, a Kristina na żywieniu. Oczywiście nie zamierzam przejść na dietę witariańską (aczkolwiek niektóre przepisy są naprawdę warte uwagi), ale sposób, w jaki prowadzi swoje programy, jej entuzjazm, te wszystkie kolory, zapachy i smaki, które niemal czuć przez ekran sprawiają, że mam ochotę wstać i zrobić dla siebie coś dobrego.
Zacznę od czegoś niedrogiego i prostego, żeby pokazać Wam, że wystarczy kilka złotych i dosłownie parę drobnych czynności, żeby sprawić swojemu organizmowi prawdziwy prezent. A teraz ręka do góry: kto w okresie jesionno-zimowym cierpi na spadek energii, zmęczenie, częste infekcje i/lub chandrę? A kto spośród Was wydaje krocie na suplementy mające postawić na nogi i wmawia sobie, że to naprawdę działa? Uzbierała się spora grupka, hm? Reszta pewnie nic nie robi z jesiennym osłabieniem, bo ma ważniejsze wydatki niż kupowanie suplementów. Dla wszystkich jesiennie osłabionych mam dobrą radę: wypróbujcie kurację, którą Wam za chwilę zaproponuję, przez okres 2 tygodni. Jednocześnie postarajcie się trochę o siebie zadbać - ruch na świeżym powietrzu, solidne śniadanie rano i zalecana dawka 500 g warzyw i owoców dziennie, a gwarantuję, że odstawicie wszystkie bezsensowne tabletki i zaczniecie cieszyć się życiem! Serio, to bardzo proste. Wystarczy pójść do warzywniaka, kupić 1 kg buraków, główkę czosnku, przyprawy i sól i mamy gotową listę składników na najbardziej naturalny i pożyteczny suplement - sok z kiszonych buraków. Potrzebujecie tylko szklanki dziennie (można popijać po 1/2 szklanki przed posiłkami), żeby odzyskać siły przepędzone przez jesienny wiatr. To co, spróbujecie? :)

PS. Ja zrobiłam z połowy składników tak na początek...i teraz żałuję, że tak mało :)

Jak to zrobić:
  • 1 kg buraków
  • 2-3 listki laurowe
  • 1 płaska łyżeczka ziaren czarnego pieprzu
  • kilka kulek ziela angielskiego
  • 6 ząbków czosnku
  • 2 litry wody
  • 3 płaskie łyżki soli kamiennej (takiej do przetworów - niejodowanej)
Wodę zagotować, osolić, wymieszać i odstawić do przestudzenia. Buraki obrać i pokroić w cienkie plastry. W dużym słoju ułożyć buraki do połowy wysokości, wrzucić wszystkie przyprawy i dopełnić słój burakami. Zalać przestudzoną solanką, przykryć ściereczką lub wieczkiem (ale nie dokręcać!) i odstawić w ciepłe miejsce na 4-5 dni. Po tym czasie zdjąć z powierzchni płynu pianę, przecedzić sok i przechowywać w lodówce. Z pozostałych buraków można przyrządzić sałatkę, ale ja lubię je jeść tak po prostu :)



SMACZNEGO!

środa, 6 listopada 2013

Bezglutenowa pizza na superzdrowym cieście

W ubiegły czwartek na pożegnanie mąki pszennej Darek przyniósł do domu pizzę o średnicy 57 cm...chyba będzie bardzo tęsknił :) oczywiście nie daliśmy rady jej zjeść i dodatkowo zalegała nam w żołądkach przez długie długie godziny, dzięki czemu ostatniego pszennego posiłku nie będziemy wspominać najlepiej. To z pewnością podbuduje motywację, ale dziś nie o motywacji będzie mowa, a o samej pizzy właśnie.
Ile razy spotkaliście się z tym niemiłym uczuciem przeżarcia i ociężałości po zjedzeniu pizzy? Ile razy przeładowana tłustymi serami i dodatkami pizza nie pozwalała o sobie zapomnieć przez długi czas po jej zjedzeniu? Parę razy pewnie się zdarzyło, prawda? Tak naprawdę, dobrze zrobiona pizza z cienkim ciastem i umiarkowaną ilością dodatków nie powinna przeciążyć układu pokarmowego, ale miejsc, w których taką pizzę możemy zjeść, jest naprawdę niewiele. Przeważnie dostajemy napompowany placek z gigantycznymi brzegami, ciężkim ciastem, masą sera, tłustych wędlin i znowu sera...w tego typu daniach wyspecjalizowały się szczególnie sieciowe pizzerie. A co jeśli spróbujemy Was dziś namówić na wykonanie idealnej, sycącej pizzy w domu? I zagwarantujemy, że się nią najecie, ale nie obciążycie żołądka na kolejnych kilka godzin? I dodatkowo obiecamy, że nie znajdziecie w niej ani grama glutenu oraz, że nie pójdzie Wam w biodra? Pewnie myślicie, że to niemożliwe, więc pozwólcie, że Wam zaprezentuję poniższy przepis na pizzę na warzywnym spodzie z dowolnie wybranymi dodatkami. Chrupiąca, pyszna i leciutka. W sam raz dla dietujących i bezglutenowców. Zapraszamy!


Jak to zrobić (inspiracja: www.justmydelicious.com):
  • 1/2 dużego kalafiora (ok. 500 g)
  • 3 jajka
  • 3 łyżki otrąb owsianych bezglutenowych, mąki gryczanej, kukurydzianej lub jaglanej (u nas kukurydziana)
  • 1/2 łyżeczki soli, szczypta pieprzu
  • 1 płaska łyżeczka suszonego oregano
sos pomidorowy:
  • 1/2 puszki pomidorów
  • 1 ząbek czosnku
  • garść świeżej bazylii
  • szczypta soli i pieprzu
dodatki:
  • ser typu parmezan lub mozzarella
  • szynka
  • pieczarki
  • czerwona papryka
  • oliwki
  • zioła (bazylia, oregano)
Kalafiora (surowego!) zetrzeć na tarce. Jajko rozbełtać z przyprawami i mąką/otrębami i wymieszać z kalafiorem. Masę rozłożyć na blasze (w formie płaskiego koła) i piecz około 15 minut w temperaturze 180 stopni. Gdy spód trochę stwardnieje wyjąć go z piekarnika, posmarować sosem pomidorowym (pomidory rozgniecione z czosnkiem, przyprawami i posiekaną bazylią), rozłożyć dodatki i piec kolejne 15-20 minut.
UWAGA! Sosu nie może być zbyt dużo, bo spód się nie zetnie. Najlepiej rozsmarować cienką warstwę, a sosem, który nam został, polać gotową pizzę. Wiem, co mówię..nasze ciasto wyszło zbyt wilgotne i przykleiło się do papieru, ale można było spokojnie oddzielić je na talerzu nożem i widelcem.


SMACZNEGO!

poniedziałek, 4 listopada 2013

Miesiąc bez pszenicy: czym zastąpić chleb?? Przepis na szybki chleb kukurydziany

Pierwszy weekend bez pszenicy już za nami i od razu musimy Wam coś wyznać...z powodu naszego roztargnienia musieliśmy przełożyć start akcji z 1 na 2 listopada. A wszystko dlatego, że zostaliśmy zaproszeni do moich rodziców na obiad i nie uprzedziliśmy ich o naszym nowym "dziwactwie". Moja mama przyrządziła mnóstwo pysznych dań, ale niestety w każdym z nich użyła czegoś z domieszką pszennego glutenu (bułka tarta, mąka pszenna etc..). I nie mogliśmy odmówić, bo sami rozumiecie, że będąc jedynymi gośćmi na obiedzie sprawilibyśmy tym Mamie dużą przykrość. Poza tym głupio tak przyjść na obiad i nic nie zjeść..tak więc decyzja zapadła i start bezglutenowego miesiąca przesunęliśmy na dzień kolejny. Ale to chyba usprawiedliwione prawda? :)
Teraz kilka pierwszych refleksji. Rezygnacja z samej tylko pszenicy nieoczekiwanie wyeliminowała z naszej diety ogromną ilość produktów. Teraz jestem naprawdę szczęśliwa, że nie zdecydowaliśmy się na odrzucenie glutenu zbożowego całkowicie, bo chyba żaden człowiek nie przeżyłby długo żywiąc się wyłącznie energią kosmosu..chleba nie wolno, kaszy nie wolno, makaronu nie wolno, ciasta nie wolno...i jak tu żyć panie premierze??
Na szczęście Polak potrafi i zawsze znajdzie jakieś boczne wyjście z najtrudniejszej sytuacji. W dzisiejszym poście chciałabym podpowiedzieć, czego można użyć zamiast tradycyjnej kromki chleba. Wiadomo, że chleb pełni nie tylko funkcję nośnika (kanapka) lub zapychacza (kromka do zupy, do jajecznicy...), ale chleb to przede wszystkim smak, tekstura i miłe poczucie sytości. Trudno te cechy odtworzyć innymi produktami, ale jeśli tylko nasz listopadowy eksperyment przyniesie pozytywne rezultaty, uznam, że naprawdę warto było zmienić nawyki. Tymczasem zapraszam na kilka pomysłów, może okażą się przydatne?
  • opcja NEVER EVER - pieczywo bezglutenowe. Drogi, wysoko przetworzony stworek..to już lepiej nie jeść chleba w ogóle..
  • opcja HARD - liście sałaty. Tylko raz do tej pory posłużyliśmy się liśćmi sałaty w zastępstwie pieczywa. Zrobiłam z nich wtedy "wrapy" z jajkiem, wędzoną rybą i czymś tam jeszcze (już nie pamiętam). O dziwo takie rozwiązanie okazało się naprawdę zjadliwe i całkiem sycące, choć to chyba raczej nie była zasługa sałaty, tylko pozostałych składników..
  • opcja HARD/MEDIUM - papier ryżowy. Cienkie i delikatne placki, które wystarczy namoczyć w wodzie i można w nie zawijać dowolne składniki. Używa się go to przyrządzania azjatyckich sajgonek i spring rolls'ów. Jest niemal pozbawiony smaku, ale nasz apetyt na zboże i skrobię może dać się nabrać na ten trik.
  • opcja MEDIUM - papryka. Kto nie próbował kanapek na papryce, ten nie wie co traci :) zagorzałych wielbicieli chleba i tradycjonalistów pewnie nie przekonam, ale osoby o otwartych kulinarnych horyzontach będą zadowolone. Z jednej papryki otrzymujemy 4 "kromki", do których możemy nałożyć pasty jajecznej, pasty rybnej, twarożku lub przykryć ją plasterkiem szynki i sera. Oprócz papryki w roli kanapki sprawdzi się również ogórek.
  • opcja MEDIUM/LIGHT - omlety. Fajna i ciekawa opcja. Bardzo prosta w przygotowaniu. Potrzebujemy tylko kilku jajek, soli, pieprzu i patelni, żeby stworzyć sobie coś pod szyneczkę lub żółty ser. Wystarczy dokładnie roztrzepać jajka z przyprawami i usmażyć na patelni z dwóch stron. Potem pokroić na mniejsze "kromki", trochę przestudzić i nośnik do kanapek gotowy. Żeby było bardziej chlebowo i puszyście to można oddzielić żółtka od białek, białka ubić na sztywno i wlać do nich żółtka wymieszane z przyprawami.
  • opcja LIGHT - wafle ryżowe. Ryż nie zawiera glutenu, więc popularne "styropiany" można jeść do woli. Są idealne do kanapek, ale przy okazji dość zdradliwe! Jeden taki wafelek to około 40 kcal, a często ten produkt traktowany jest jako przekąska i podjadany w ciągu dnia. Dlatego używajmy wafli ryżowych wyłącznie w zastępstwie kromki chleba. Dobrą alternatywą (jeśli tak jak my ograniczasz wyłącznie pszenicę) jest chleb żytni. Niestety przy współczesnej przemysłowej produkcji chleba nie można mieć pewności, że w żytnim chlebie nie ma domieszki pszenicy i najlepiej będzie, jeśli taki chleb upieczemy sobie sami.
Jeśli nadal nie czujecie się przekonani to mam ostatnią propozycję: chleb kukurydziany. Kukurydza również nie zawiera glutenu, ale mąka kukurydziana jest dość droga i trudno dostępna. Za to ta opcja zaspokoi chyba wszystkie zachcianki związane z pieczywem, mimo że nieco się różni od tradycyjnego pieczywa: smak ma trochę inny, jest wilgotny i dość ciężki, ale dzięki temu jest bardzo sycący. Poniżej przepis (zaczerpnięty z tej strony KLIK).


Jak  to zrobić:
  • 2 szklanki mąki kukurydzianej
  • 0,5 l maślanki naturalnej
  • 2 jajka
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka sody
Ze wszystkich składników wyrobić mikserem ciasto. Ciasto przełożyć do wysmarowanej masłem keksówki i piec w temperaturze 200 stopni przez 30 minut.


SMACZNEGO!