Polub nas na Facebooku

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Łosoś pieczony w tapenadzie a la caprese

Uwielbiamy łososia - najbardziej tego pieczonego. Niestety jeśli coś się je zbyt często to bardzo łatwo się danym produktem znudzić. Musimy wytężać naszą kulinarną fantazję, żeby za każdym razem nasz łosoś smakował inaczej lub był ciekawie podany.
Tapenada (tapenade) to prowansalska pasta na bazie czarnych oliwek i kaparów. Można kupić w sklepie gotowca, ale bez problemu każdy przygotuje ją sobie w domu.
Wiem, że chwilę temu skończyły się wybitnie rybne święta i pewnie większość do dziś dojada rybne galarety i śledziowe niedobitki, ale ten łosoś jest wyjątkowy i myślę, że warto sobie przepis zapamiętać. Ale uwaga - naprawdę można się tym najeść! Pomysł na tak przyrządzonego łososia podejrzałam w książce Jamiego Olivera - niestety oddałam ją właścicielce i nie pamiętam dokładnego przepisu.

Jak to zrobić (dla 4 osób):

  • 300 g fileta z łososia
  • 1 opakowanie ciasta francuskiego
  • 130 g czarnych oliwek
  • 1 łyżka kaparów
  • 1 duży pomidor
  • 1 kulka sera mozzarella
  • garść listków bazylii
  • sól, pieprz i suszona bazylia
Z fileta usunąć skórę. Jedną stronę obsypać solą, pieprzem i suszona bazylią. W moździerzu lub mikserze utrzeć oliwki z kaparami na pastę i wyłożyć grubą warstwą na łososiu. Z ciasta francuskiego odciąć kawałek takiej wielkości, aby po ułożeniu na nim łososia z każdej strony było co najmniej 5 cm zapasu. Na ciasto położyć łososia, a na wierzchu ułożyć pokrojonego w plastry pomidora raz plastry mozzarelli. Całość posypać świeżymi listkami bazylii i zawinąć brzegi ciasta (patrz zdjęcie). Wstawić łososia do piekarnika nagrzanego do 150 stopni na 25 minut.




SMACZNEGO!

sobota, 29 grudnia 2012

Frytki z selera - robimy zdrową imprezę

Propozycji na imprezę sylwestrowo-karnawałową ciąg dalszy. Zapraszając do siebie znajomych warto być przygotowanym na wszystko: że ktoś zapomni szampana, że nie weźmie szczoteczki do zębów, że nikt nie pomyśli o przekąskach...dziecięce czasy, gdy jedzenie chipsów było luksusem zarezerwowanym tylko na wielkie okazje już dawno minęły. Dziś mogę pochłaniać je kiedy chcę i w dowolnych ilościach, więc ich jedzenie nie sprawia mi już takiej przyjemności. Mimo, że jest to produkt niezwykle uniwersalny, który każdemu smakuje, czasem można zastanowić się nad alternatywą. Proponuję zaskoczyć swoich gości i podać im coś zupełnie nowego - frytki selerowe z piekarnika. Idealne również dla tych, którzy nie wyobrażają sobie chwili z książką lub filmem bez czegoś do pogryzania. Przy okazji nie zafundujemy sobie dodatkowej dawki kalorii, bo seler jest bardzo niskokaloryczny.
Ale najlepsze jest w nich to, że możemy dowolnie kombinować z przyprawami szukając swojego idealnego smaku. Dziś zapraszam na pikantną wersję paprykowo-czosnkową.

Jak to zrobić:
  • 1 duży seler
  • 5 łyżek oliwy z oliwek + trochę w zapasie
  • 1 łyżeczka soli
  • 1/3 papryczki chilli
  • 1 łyżka papryki słodkiej w proszku
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 łyżka oregano
Selera obrać i pokroić w słupki. Wrzucić do miski. W osobnej miseczce wymieszać oliwę z przyprawami i posiekanym ząbkiem czosnku i zalać selerowe słupki. Dokładnie obtoczyć całego selera w przyprawionej oliwie, przykryć i wstawić do lodówki na godzinę lub dwie, a najlepiej na całą noc. Piekarnik rozgrzać do 160 stopni. Selerowe frytki rozłożyć na dużej blasze do pieczenia wyłożonej folią aluminiową, polać marynatą i odrobiną świeżej oliwy. Ważne, by frytki leżały w jednej warstwie. Wstawić do piekarnika na 25-30 minut (zbyt długo pieczone staną się gorzkie). W czasie pieczenia warto frytki przemieszać, żeby równo się upiekły. Podawać można z dipem czosnkowym zrobionym z łyżki majonezu, kubeczka naturalnego jogurtu, łyżki oregano i 2 wyciśniętych przez praskę ząbków czosnku. Najlepiej zrobić dip parę godzin przed podaniem, żeby smaki się przegryzły.



piątek, 28 grudnia 2012

Na sylwestrową noc - chilli con carne w wersji wege

Powrót do kulinarnej codzienności po Świętach dla wielu osób jest bardzo trudny. Ja się do nich zdecydowanie zaliczam - jeszcze się nie zdarzyło, żebym Świąt nie przypłaciła nadprogramowymi kilogramami. Na szczęście nie robię sobie żadnych przedświątecznych postanowień i nie zaklinam się, że będę jeść z umiarem. Dzięki temu obce mi są wyrzuty sumienia wywołane nadmiernym obżarstwem. Poza tym Święta są tylko raz w roku i kiedy mam sobie folgować jak nie teraz - gdy na stole pełno dań, które uwielbiam i na które czekam cały rok?
Czekając na koniec roku zapraszam na propozycję pożywnego dania na szaloną sylwestrową noc. Wiadomo, że aby impreza trwała do rana trzeba swoich gości dobrze nakarmić, co by nam się za szybko nie poskładali. Tak więc gdy już wszystkim kolanka zmiękną i rozmowy zaczną płynąć swobodnie na stół może wjechać wegańskie chilli con carne. Proponuję podać z nachosami jako dip lub jako osobne zupo-danie, które nasyci, rozbudzi i będzie smakowało. Koniecznie na ciepło!

Jak to zrobić (przepis na 4 osoby):
  • 1 czerwona cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 papryczki chilli (to danie musi być dość ostre)
  • puszka czerwonej fasoli
  • 3/4 szklanki czerwonej soczewicy
  • puszka pomidorów krojonych
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 1 duża łyżka koncentratu pomidorowego
  • 1 łyżka oregano
  • 1 łyżka sosu sojowego
  • 1/2 łyżki rozmarynu
  • sól i cukier do smaku
  • olej do smażenia
Do garnka wlać olej (około 3 łyżek) i postawić na ogniu. Na zimny tłuszcz wrzucić pokrojoną w piórka cebulę, posiekane ząbki czosnku i chilli oraz 1/2 łyżeczki soli. Gdy cebula zmięknie dodać pomidory, fasolę, kukurydzę i koncentrat i wlać szklankę wody. Dodać soczewicę i gotować pod przykryciem aż soczewica będzie miękka. Doprawić ziołami, sosem sojowym, solą i cukrem.


SMACZNEGO!

czwartek, 20 grudnia 2012

Zdrowe śniadanie na szybko

Każdy wie, że śniadanie to podstawa. Trzeba je zjeść codziennie i kropka, bo bez dobrego śniadania nasz metabolizm się nie obudzi, mózg nie dostanie energii potrzebnej na rozpęd, a układ pokarmowy nie będzie miał zajęcia przez kilka najbliższych godzin i w efekcie w ciągu dnia zjemy więcej niż powinniśmy. W idealnym świecie, w którym każdy ma rano mnóstwo czasu przed pracą/szkołą jedlibyśmy zbilansowane śniadania składające się z odpowiednich proporcji białka, tłuszczu i węglowodanów i do tego podane w formie zróżnicowanych ciekawych potraw - najlepiej codziennie inne. Niestety rzeczywistość jest taka, że grubo ponad połowa społeczeństwa o poranku ma czas jedynie na wypicie łyka kawy, ubranie się, podmalowanie oka (panie) i wybiegnięcie galopem z domu. Potem w pracy jakiś jogurt nad klawiaturą lub w szkole zjedzona na szybko bułka i jakoś udaje się przeżyć.
Dziś spróbuję przekonać Was, że nawet mając niewiele czasu można spokojnie zjeść zdrowe śniadanie bez konieczności stania przy garach lub wstawania 2 godziny wcześniej. Opowiem jak wygląda mój poranek.
Śniadania regularnie jem od około 2 lat i tak się do tego przyzwyczaiłam, że bez zjedzenia czegokolwiek nie ruszam się z domu (chyba, że w naprawdę wyjątkowych sytuacjach). Ponieważ w pracy muszę być na 8, a dojazd zajmuje mi sporo czasu, więc musiałam opracować sobie system, dzięki któremu pogodzę robienie śniadania z pozostałymi czynnościami. Rozwiązaniem idealnym okazała się owsianka, codziennie taka sama (czasem kombinuję z dodatkami) i jak do tej pory jeszcze mi się nie znudziła. Poza tym doskonale wpasowała się w mój poranek. I tak:

6:00 - dzwoni budzik
6:10 - "ooo mam jeszcze tyle czasu..chrrr..." przekręcam się na drugi bok
6:20 - "jeszcze minutka" zrzucam z łóżka Frutkę, która domaga się jedzenia ugniatając mi głowę
6:25 - "cholera!" wstaję
6:26 - 6:40 - karmię Frutkę i Arniego, wstawiam wodę i idę się myć i ubierać. W tym czasie woda się zagotuje i zalewam przygotowaną wieczorem mieszankę (przepis poniżej) oraz herbatę. Potem się maluję, czeszę, a śniadanie samo dochodzi
6:45 - 7:15 - mam czas na zjedzenie, przejrzenie Durszlaka, poczytanie plotek na Pudelku, wypicie herbaty
7:20 - deadline, do tego czasu muszę wyjść, żeby się nie spóźnić!

Proste? Proste! :) wystarczy mi niecała godzina, żeby ogarnąć wszystkie ważne sprawy, zjeść i mieć jeszcze chwilę dla siebie na pozbieranie myśli przed rzuceniem się w wir kolejnego dnia. I powiem Wam, że taki codzienny rytuał wpłynął bardzo pozytywnie na moje zdrowie, metabolizm i ogólny jedzeniowy rozkład dnia.  Szczególnie teraz zimą takie poranne rozgrzanie się od wewnątrz przed wyjściem z domu na trzaskający mróz jest bardzo ważne. Owsianka syci mnie na długo - następny posiłek jem dopiero po 10 i to też bardziej z rozsądku niż głodu.

A oto przepis na moje śniadanie:
  • 5 łyżek mieszanki płatków owsianych i otrąb owsianych (w dużym słoju paczka otrąb wymieszana z paczką płatków)
  • 1 płaska łyżka siemienia lnianego (kiedyś mieliłam, teraz mi się już nie chce...)
  • 1 łyżka zarodków pszennych
  • 5 orzechów włoskich obranych z łupin i pokruszonych na mniejsze kawałeczki
  • 1 łyżka kakao instant (u mnie "Puchatek") / czasem zamiast tego daję łyżeczkę zwykłego kakao i łyżkę miodu
  • 1/2 łyżki pestek słonecznika
  • mleko (zwykłe 3,2% lub sojowe - zależy co jest w lodówce)
Wszystkie składniki mieszam wieczorem w misce. Rano zalewam wrzątkiem i po 10 minutach dolewam zimne mleko (według uznania). I to tyle, można jeść.



MIŁEGO DNIA!

środa, 12 grudnia 2012

Łosoś w sosie kaparowo-musztardowo-miodowym

Nie ma nic przyjemniejszego niż powrót do domu po ciężkim dniu w pracy, gdy na stole czeka na nas wytworny obiad. Zapraszam na autorski przepis Darka na łososia w kaparowym sosie. Wspaniałe sycące danie, idealne po ciężkim zimowym dniu. Do tego lampka półwytrawnego wina i jesteśmy w raju :)

Jak to zrobić:
  • 2 kawałki łososia (po ok. 200 g)
  • 1 łyżka musztardy Dijon
  • 1 łyżka miodu
  • 1 łyżka kaparów + łyżeczka wody z kaparów
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • sól i pieprz
  • suszony koperek
  • szczypta słodkiej papryki w proszku
Składniki na sos wymieszać w misce. Łososia umyć, ułożyć w folii aluminiowej i zalać sosem kaparowym, a następnie posypać koperkiem i papryką. Zawinąć dokładnie i wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 30 minut.

Jako dodatek wystąpiły pieczone ziemniaczki z czerwoną cebulą i całymi ząbkami czosnku. Na to odrobina pieprzu, wszystko zamykamy w rękawie do pieczenia i pieczemy w 200 stopniach przez 40 minut.





SMACZNEGO!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Śledzie wigilijne na 3 sposoby

Kolejna propozycja na wigilijny stół, ale nie tylko. Wiadomo, że śledzik jest dobry na każdą okazję ze względu na to, że bardzo lubi pływać..jeśli wiecie co mam na myśli :) poza tym nie znam osoby, która nie lubi śledzi, więc jest to danie bardzo uniwersalne.
Tym razem do stołu zaprasza Darek i stawia przed Wami 3 różne śledziowe wariacje. Przepisy znalezione w sieci i cytowane za autorami.

Propozycja numer 1: śledzie z jabłkami w sosie musztardowym (przepis pochodzi stąd)

6 śledzi matiasów
1 cebula
2 czerwone jabłka
sok z cytryny
3 ogórki konserwowe
2 łyżki kaparów
Sos
2 łyżki jogurtu naturalnego
3 łyżki majonezu
1 łyżeczka musztardy Dijon
szczypta curry
sól i pieprz do smaku
1 łyżeczka soku z cytryny

Sposób przygotowania:
Śledzie opłukać, odsączyć i pokroić na kawałki.
Cebulę obrać, umyć i pokroić w krążki. Jabłka umyć i pokroić w ćwiartki, usunąć gniazda nasienne, pokroić w plasterki i skropić sokiem z cytryny. Ogórki pokroić w drobną kostkę.
Jogurt wymieszać z majonezem i musztardą. Doprawić solą, pieprzem, curry i sokiem z cytryny.
Śledzie ułożyć na półmisku. Obłożyć jabłkami i cebulą. Posypać kaparami i pokrojonym ogórkiem. Polać sosem i podawać.




Propozycja numer 2: śledzie w sosie śliwkowym (źródło przepisu tutaj)

8 filetów śledziowych
1 szklanka mleka
300 g suszonych śliwek
1/2 szklanki migdałów
1/3 szklanki oliwy z oliwek
szczypta soli
2 łyżki soku z cytryny
natka pietruszki do posypania

Sposób przygotowania:
Filety namoczyć w mleku na 3 godziny. Odsączyć i zwinąć w ruloniki.
Śliwki namoczyć na godzinę w 1/2 szklanki wody. Migdały sparzyć, obrać ze skórki i drobno posiekać.
Namoczone śliwki ugotować do miękkości. Następnie przetrzeć przez sito, dodać oliwę i migdały, wymieszać. Doprawić cukrem, solą i sokiem z cytryny.
Ruloniki ze śledzi ułożyć na półmisku, polać sosem i posypać natką.


Propozycja numer 3: sałatka śledziowa w sosie pomidorowym (przepis stąd)

4 łyżki klarowanego masła
3 duże cebule, pokrojone w kostkę
1 mała puszka koncentratu pomidorowego
400 g śledzi matiasów, pokrojonych w grubą kostkę
natka pietruszki do dekoracji

Sposób przygotowania:
Na rozgrzanej patelni roztopić masło, dodać cebulę, przykryć i udusić na złoty kolor, od czasu do czasu podlewając wodą.
Pod koniec duszenia dodać przecier pomidorowy, wymieszać i odstawić do przestudzenia.
Na podłużnym półmisku ułożyć śledzie, przykryć cebulą z przecierem. Ozdobić natką pietruszki.



SMACZNEGO!

sobota, 8 grudnia 2012

Postny bigos wigilijny. Jak zrobić idealny?

Święta tuż tuż, pora wrzucić jakiś przepis związany z tym tematem. Bigos to obowiązkowa pozycja na wigilijnym stole, bez której świąteczna kolacja to po prostu nie jest to samo. Jej wykonanie jest czasochłonne, ale absolutnie nie jest pracochłonne. Bigos robi się praktycznie sam. W każdym domu robi go się inaczej, ja wyrabiam sobie moją własną recepturę. Poniżej przedstawiam kilka praktycznych rad, które zdążyłam w mojej krótkiej bigosowej karierze wypracować:
  • najważniejsza oczywiście jest kapusta - trzeba dokładnie sprawdzić, czy nie jest kwaszona octem. Warto spróbować przed kupieniem, ocet czuć od razu
  • trik - jeśli bigos jest za mało kwaśny można wlać wodę z ogórków kiszonych (o ile nią dysponujemy). W ostatecznej ostateczności sięgnąć po ocet. Odradzam cytrynę - cytrusowy posmak i bigos? Nieee
  • dodatki - ponieważ w Wigilię mięsa nie jemy, więc trzeba się postarać, aby pomimo braku "wkładki" smak był wyrazisty. Proponuję nie żałować jałowca, ziela angielskiego, liści laurowych i grzybów
  • gotując dzień przed Wigilią nie zrobimy dobrego bigosu. Żeby nabrał smaku musi trochę postać oraz trzeba go parę razy ostudzić i zagotować ponownie. Najlepiej wziąć się za niego tydzień wcześniej
  • wino - nie jest obowiązkowe, ale warto dodać nieco czerwonego wytrawnego wina. Podbije smak, jak to się fachowo mówi :)
Tyle wskazówek, czas na konkrety. Z poniżej podanych składników nie wykarmimy 12-osobowego zastępu gości, ale każdy będzie miał szansę spróbować i posmakować. W końcu Wigilia polega na tym, żeby degustować wszystkie dania na stole,a nie napychać pod korek tylko jednym :)

AKTUALIZACJA 2013: Edyta w komentarzach podpowiedziała dodatek miodu do bigosu. Spróbowałam i jestem zachwycona!!! Zdecydowałam się zaktualizować przepis o ten składnik, żeby każdy z Was mógł sobie powtórzyć ten trik w domu. Polecam!

Jak to zrobić:
  • 2 kg kapusty kiszonej
  • 80-100 g grzybów suszonych
  • 80 g koncentratu pomidorowego
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1,5 szklanki czerwonego wytrawnego wina
  • 10 pokrojonych suszonych śliwek
  • 3 łyżki miodu
  • 1 łyżka jagód jałowca
  • 1 łyżka ziela angielskiego
  • 1 łyżeczka rozmarynu
  • 1 łyżeczka majeranku
  • 6 listków laurowych
  • 3 łyżki oleju roślinnego
  • sól i pieprz do smaku
  • ewentualnie: woda z ogórków kiszonych (u mnie potrzebne było ok 1,5 szklanki)
Dzień wcześniej zalać grzyby wrzątkiem. Do dużego garnka wlać olej i postawić na kuchence. Na zimy olej wrzucić cebulę i pokrojony w plastry czosnek oraz listki laurowe i podgrzewać. Gdy cebula się zeszkli dodać kapustę. Można ją wcześniej posiekać. Zalać 3 szklankami wody. Grzyby pokroić w kostkę i wrzucić do garnka razem z jałowcem, zielem angielskim, rozmarynem i majerankiem. Dolać wodę z moczenia grzybów. Gotować przez około 2 godziny, w międzyczasie w razie potrzeby dolać wodę z ogórków i wyłączyć. Następnego dnia dodać koncentrat pomidorowy oraz miód, wymieszać i znów pogotować około 2 godzin. Kolejnego dnia zagotować bigos dodając śliwki i wino oraz doprawić solą i pieprzem. Po trzecim gotowaniu bigos można odstawić w chłodne miejsce, w którym będzie sobie czekał aż do Świąt.



SMACZNEGO!

czwartek, 6 grudnia 2012

Krem z selera - idealny na kolację ze śniadaniem... ;)

Jako dziecko nienawidziłam białych warzyw korzeniowych. Doprowadzałam moją mamę do pasji wyławiając z talerza zupy wszystkie najdrobniejsze kawałeczki selera lub pietruszki. I nie przemawiały do mnie zachęty w stylu "od selera piękna cera" - nie jadłam i już. Przybyło mi parę lat, a razem z nimi nadeszła zmiana światopoglądu. Dziś skupię się na selerze.
Seler jest bogatym źródłem m.in. potasu, fosforu, magnezu, wapnia oraz witamin z grupy B, ale jednocześnie ma bardzo mało kalorii (100 g to tylko ok. 40 kcal), więc powinny się nim zainteresować osoby odchudzające się. Ma również działanie uspokajające oraz oczyszczające (dzięki dużej zawartości błonnika). 
I jeszcze jedna ważna cecha selera, z której wziął się tytuł posta - seler jest zaliczany do afrodyzjaków. Proponuję zatem rozważyć przygotowanie dania z tym warzywem dla Waszej połówki (obecnej bądź przyszłej), oczywiście pod warunkiem, że żadne z Was nie jest uczulone - seler to jeden z silniejszych alergenów pokarmowych.
Zapraszam dziś na zupę z selera wzorowaną na jednej z naszych ulubionych surówek - seler tarty z jabłkiem i z orzechami włoskimi.

Jak to zrobić:
  • 1 seler
  • 1 cebula cukrowa
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 ziemniaki
  • 1 średnie jabłko
  • sól i pieprz
  • 2 łyżki oleju roślinnego
  • garść posiekanych orzechów włoskich
Warzywa oraz czosnek obrać i pokroić w dowolne kawałki., a następnie wrzucić do osolonego wrzątku.  Dolać olej. Jabłko obrać i pozbawić gniazda nasiennego. Pokroić w kostkę i dodać do garnka w odstępie 10 minut od reszty warzyw. Gdy wszystkie warzywa będą miękkie zupę zblendować, doprawić do smaku i podawać posypaną orzechami.



SMACZNEGO!