Polub nas na Facebooku

wtorek, 30 października 2012

Prosto z Toskanii - torta di patate e porri


Mało jest chyba osób, które na widok sobotniego śniegu ucieszyły się tak jak my. Nie możemy się po prostu doczekać zimy - zasp śniegu, mrozu szczypiącego w nos, spokojnych wieczorów, gdy siedzenie w domu nie powoduje żadnych wyrzutów sumienia („Takie piękne słońce za oknem - zróbmy coś!”)..i żeby nie było - oboje jesteśmy kierowcami i niestety poranne odśnieżanie i ciche modły, żeby samochód zapalił nie są nam obce. Zima jest magiczna i wcale nie będziemy tęsknić za upałami. Chyba że mróz i śnieg zasiedzą się odrobinę za długo…
Zima to też czas, w którym trzeba wyhodować sobie osobistą izolację na mroźne dni i człowiek podświadomie odżywia się tak jakby obficiej… w końcu na wiosnę trzeba mieć co zrzucać J w związku z tym dziś proponujemy rozgrzewającą i sycącą przystawkę - tartę porowo - ziemniaczaną. Danie pochodzi z jednej z moich ulubionych książek „Smaki Toskanii” autorstwa Aleksandry Senghi . Autorka proponuje tartę w dziale z przystawkami, ale myślę, że spokojnie w naszych polskich realiach może zastąpić lekką kolację. Jest bardzo prosta i bardzo smaczna. Co prawda konsystencja tarty była dość luźna - coś jak zapieczone puree i nie dało się jej pokroić (chyba w przepisie zabrakło jajka), ale w smaku jest świetna.

Jak to zrobić (podaję za autorką+moje małe zmiany)
  • 1 kg ziemniaków
  • 200 g pora (dałam około 400, bo pora ubóstwiam)
  • 60 g tartego parmezanu (wiejskie realia pozwoliły mi na kupienie tartego sera niewiadomego gatunku marki Carrefour)
  • 1 opakowanie ciasta francuskiego
  • 5-6 łyżek oliwy z oliwek
  • szklanka mleka
  • sól i pieprz (oraz ząbek czosnku i odrobina gałki muszkatołowej ode mnie)
W osolonej wodzie ugotować ziemniaki w mundurkach. Po ostudzeniu obrać i zmiksować na gładką masę. Pora pokroić i podsmażyć na oliwie z ząbkiem czosnku. Dodać je do masy ziemniaczanej i wymieszać mlekiem, serem i przyprawami. Formę na tartę (u mnie z braku formy naczynie żaroodporne) wyłożyć ciastem francuskim tak, aby wychodziło poza krawędź. Wlać masę ziemniaczaną i zawinąć brzegi ciasta. Piec 30 minut w temperaturze 200-220 stopni (u mnie 15 minut w 200 stopniach i 15 w 150 stopniach - wszystko zależy od piekarnika).







SMACZNEGO!

czwartek, 25 października 2012

Aéblesuppe - duńska zupa jabłkowa

Takie małe co nieco na głód, który przychodzi o niewłaściwej porze. No bo przecież o godzinie 17, będąc już po jednym obiedzie w pracy nie mogę rzucić się na kolejny...a w brzuchu burczy nie do wytrzymania! W takiej kryzysowej sytuacji z czystym sumieniem mogę polecić bardzo prostą zupę jabłkową. Nie klasyfikowałabym tego dania do tradycyjnych zup owocowych (za którymi nie przepadam), ale raczej do mało treściwych (choć sycących!) i mało kalorycznych deserów idealnych na dietę :) to danie otwiera na blogu nowy dział potraw niskokalorycznych.
Jabłko jest idealnym owocem na diecie. Ma bardzo mało kalorii, jest pełne witamin i dobroczynnego błonnika, a nawet przypisuje mu się właściwości przeciwrakowe. Wśród Brytyjczyków krąży na ten temat przysłowie: "One apple a day keeps doctor away". Wiem, że jako dyplomowany dietetyk powinnam dać nieco bardziej rzetelne informacje, ale wybaczcie - brak mi weny na mędrkowanie:) po prostu jedzmy jabłka i kropka (koniecznie ze skórką i koniecznie myte).
Przepis pochodzi z książki "Potrawy z różnych stron świata" autorstwa Macieja E. Halbańskiego zakupionej na Allegro za jakąś śmieszną kwotę. Absolutnie odradzam wszelkie udziwnienia przepisu (żadnego cynamonu, imbiru itd.), bo prawdziwy smak tego deseru kryje się w jego prostocie. Nie próbujmy poprawiać tego, co z natury jest doskonałe. Amen. Jedziemy z zupą.

Jak to zrobić (cytuję autora + moje uwagi w nawiasach):

  • 75 dag kwaśnych jabłek (użyłam rubinów)
  • łyżeczka skórki otartej z cytryny (ja dodałam jeszcze kilka kropel soku)
  • 2 łyżki cukru (dałam 1,5 - w końcu ma być light :))
  • łyżka mąki ziemniaczanej
  • 4 sucharki (tu muszę się przyznać - użyłam moich ukochanych twardych herbatników Petit Beurre...)
  • 4 łyżki bitej śmietany (tu się zrehabilitowałam i zastąpiłam jogurtem greckim)
Jabłka umyć, pokroić w ćwiartki, wyjąć gniazda (nie obierać!). Zalać szklanką wody i ugotować do miękkości z cukrem i skórką cytryny. Przetrzeć przez sito dolewając 2 szklanki wody. Zagotować dodając mąkę ziemniaczaną rozprowadzoną w niewielkiej ilości wody. Zupę podawać na gorąco z pokruszonymi sucharkami (herbatnikami) i łyżką bitej śmietany (jogurtu).






SMACZNEGO!

wtorek, 23 października 2012

Idealny deser - jabłka nadziane jesienią

Pomysł na ten deser został zainspirowany przez Darka, który po jednym ze spotkań "na szczycie" w jakiejś knajpie wyłapał w menu jabłko nadziewane musem z dyni. Bardzo mi się to spodobało, ale sama dynia jakoś mnie nie przekonywała ("Tam oprócz dyni było coś jeszcze, ale nie pamiętam..."). Dodałam w związku z tym moje "coś jeszcze" i efekt jest świetny. Wspaniały, klimatyczny deser wprost stworzony na tę porę roku. Niestety aura za oknem coraz mniej przypomina polska złotą jesień (przynajmniej na Mazowszu...), ale takie pyszne, gorące pieczone jabłko pełne słodkich kawałeczków jesieni rozgania mgłę za oknem błyskawicznie!
Szczerze zachęcam do wypróbowania dopóki jeszcze sezonowe składniki są świeże i dostępne.

Jak to zrobić:
  • 4 duże jabłka
  • 300 g dyni
  • 250 g śliwek węgierek
  • 100 g świeżej żurawiny
  • 1/2 łyżeczki mielonego imbiru
  • 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
  • 2 solidne łyżki cukru + 4 łyżeczki
Dynię obrać i pokroić w drobną kosteczkę. Śliwki pozbawić pestek i pokroić w paski. Dynię zalać w garnku szklanką wody, wsypać 2 łyżki cukru i gotować dopóki dynia się nie rozpadnie. Dodać śliwki i żurawinę oraz imbir i cynamon, podgrzewać jeszcze około 2-3 minut zdjąć z ognia. Przestudzić. Jabłka umyć, wykroić ogonki (tak, żeby powstało coś w rodzaju korka) i ostrożnie wydrążyć w środku. Uwaga, żeby nie przebić skórki! Wydrążone jabłka napełnić musem dyniowo-śliwkowo-żurawinowym i na wierz wsypać po płaskiej łyżeczce cukru. Zatkać "koreczkiem". zawinąć jabłka w folię aluminiową i wstawić do gorącego piekarnika (170-180 stopni) na około 20 minut. Nasze piekły się zbyt długo dlatego nie wyglądają szczególnie zachęcająco, ale wyszły przepyszne, naprawdę polecam!

A tak pięknie było w niedzielę...





SMACZNEGO!

niedziela, 21 października 2012

Na niedzielny obiad - kotlety z kalafiora z włoskim sosem

Niedzielny obiad kojarzony jest z reguły wystawnie. Tego dnia mamy więcej czasu, żeby przygotować coś wyjątkowego i świątecznego dla rodziny. Niestety wciąż bardzo popularny jest pewien niedzielny standard, czyli rosół i schabowy z ziemniakami (lub opcjonalnie inny kawał mięcha). A może by tak raz pójść inną drogą i dać bliskim coś zdrowszego i równie pysznego? Moja propozycja na dziś: kotleciki z kalafiora z pęczakiem, fasolką szparagową i włoskim sosem. Nie ukrywam, trochę roboty przy tym jest (szczególnie jeśli nie posiada się robota kuchennego), ale mając więcej czasu można spokojnie i niespiesznie pokrzątać się przy garach. To nasze drugie podejście do kotlecików z kalafiora (poprzednie tutaj), ale spokojnie spokojnie, nie będziemy się powtarzać. Dziś nieco inna wariacja na temat tego dania. Jeśli jeszcze nie próbowaliście - gorąco zachęcam.
Obiad bardzo sycący, ale tak lekki, że spokojnie zostało miejsce na kawałek cukiniowego ciasta i kubek zielonej herbatki. Niedzielo trwaj! :)

Jak to zrobić (około 10 kotletów):
  • 1 mały kalafior
  • 1/2 pęczka pietruszki
  • 1/2 pęczka koperku
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 cebuli
  • 1,5 szklanki bułki tartej + do panierowania
  • 1,5 szklanki kaszy manny
  • 2 jajka
  • 1/2 papryczki chilli
  • 1 łyżeczka soli
  • opcjonalnie: tarty ser typu Lazur
Sos:
  • 1 duży pomidor
  • kilka gałązek bazylii
  • 1 mały ząbek czosnku
  • 1/2 łyżeczki soli
  • kawałek papryczki chilli
Kalafiora ugotować w osolonej wodzie i wystudzić. Nie może być zbyt miękki - taki al dente. Wszystkie składniki na kotlety wrzucić do misy robota i dokładnie zmiksować. Jeśli nie mamy robota to niestety trzeba siekać ręcznie. Masę wstawić do lodówki na minimum 2 godziny. Po tym czasie sprawdzić czy masa jest dostatecznie gęsta, to znaczy czy można formować zwarte, nie rozpadające się kotlety. Jeśli nie, dosypać  jeszcze trochę bułki tartej lub kaszy manny. Z masy kalafiorowej formować kotlety, obtaczać w bułce tartej i smażyć na gorącym oleju. Po wyłożeniu na talerz gorące kotlety posypać serem.
Składniki na sos dokładnie zmiksować i odstawić na minimum godzinę do lodówki. Sosem możemy polać fasolkę lub kotlety.





SMACZNEGO!

sobota, 20 października 2012

A na weekend - Czekoladowe ciasto z cukinią

Robił je już chyba każdy kulinarny blogger, robię i ja. Po pierwsze dlatego, że bardzo ciekawił mnie jego smak - zachwalany na każdym blogu, który podjął się upieczenia tego ciasta. Po drugie dlatego, że od dawna zalegała u nas w domu 2-kilogramowa cukinia (były dwie, z jedną już się uporałam) przyniesiona do domu przez Darka, jako prezent od kolegi. Co prawda ilość cukinii w cieście nie uwolni mnie całkowicie od tego gigantycznego warzywa, ale małymi kroczkami w końcu uda mi się ją zużyć.
Do zrobienia ciasta wykorzystałam przepis największego chyba guru wypieków w całej blogosferze, czyli niezawodnej Doroty Świątkowskiej z bloga www.mojewypieki.com. A w kolejce czeka już czekoladowe ciasto z burakami.....
Ciasto nie wyrosło jakoś nadzwyczajnie, ale jest wilgotne i miękkie. A smak ma wyjątkowy. To ciasto jest tak niesamowicie czekoladowe (nie wiedziałam, że 60 g kakao to tak dużo!), że będzie smakowało chyba każdemu.

Jak to zrobić (pozwolę sobie zacytować za autorką):
  • 115 g miękkiego masła
  • pół szklanki oleju
  • 250 g drobnego cukru do wypieków
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 2 duże jajka
  • pół szklanki kwaśnej gęstej śmietany lub jogurtu naturalnego
  • 300 g mąki pszennej
  • 60 g kakao
  • 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej (niekoniecznie)
  • 2 szklanki cukini startej na tarce o dużych oczkach (około 340 g)
  • 60 g gorzkich chipsów czekoladowych lub posiekanej gorzkiej czekolady

Masło zmiksować na jasną puszystą masę. Dodawać stopniowo olej i nadal miksować. Dodać cukier, wanilię, sodę, proszek do pieczenia, sól. Zmiksować. Po kolei wbijać jajka nie przestając miksować.
Dodawać mąkę na przemian ze śmietaną, miksując. Dodać kakao i kawę, zmiksować. Na końcu dodać cukinię i chipsy czekoladowe, wymieszać.
UWAGA: ponieważ nie mam miksera i wszystko musiałam mieszać ręcznie, pomogłam sobie ustawiając miskę nad garnkiem z gorącą wodą (taka kąpiel wodna dla ciasta). Dzięki temu wszystko się pięknie połączyło.
Blachę o wymiarach 22 x 33 cm (ja piekłam a tortownicy o średnicy 24 cm, ale polecam jednak większą blachę) wyłożyć papierem do pieczenia. Wyłożyć do niej ciasto. Piec w temperaturze 160ºC przez około 35 - 45 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka). Ja w związku z tym, że piekłam w tortownicy - piekłam aż 80 minut. Ciasto wyjąć, ostudzić. Przed podaniem polać polewą czekoladową.

Polewa czekoladowa:
  • 100 g gorzkiej czekolady (użyłam mlecznego zająca wielkanocnego - odradzam)
  • 40 g masła

Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej, dodać masło, wymieszać. Rozsmarować na cieście.








SMACZNEGO!

czwartek, 18 października 2012

Placek po węgiersku w wersji mięsnej light

Zapraszamy dziś na obiad dla mięsożerców. Dziwnie było pierwszy raz od 5 miesięcy doprawiać mięso..ale cóż, jeśli pod jednym dachem żyją wielbicielka sałaty i pożeracz mięsa, którzy do tego zamierzają razem spędzić życie to trzeba znaleźć jakiś kompromis. Dzisiejsze danie stworzyliśmy wspólnie: ja zajęłam się przyprawianiem mięsa (jak na prawdziwą wegetariankę przystało), a Darek całą koncepcją potrawy. I tutaj wyszło jak bardzo różne jest nasze podejście do kwestii gotowania. Ja staram się zawsze wszystko zrobić samodzielnie i nie korzystać z gotowców. Natomiast Darek, jak prawdziwy facet postawił na łatwość przyrządzania i nie bawił się w zbędne brudzenie garów - po prostu otworzył słoik i już. I to jest piękne. Nie bawi się w wielkiego kucharza, gdy nie ma na to czasu lub ochoty. Dla mnie nie do pomyślenia, ale po głębszym zastanowieniu myślę sobie, że chyba czasem powinnam się uczyć kulinarnego luzu od mojej połówki. Tym bardziej, że wyszło naprawdę smacznie (nie mogłam się powstrzymać i spróbowałam sosu, omijając skrzętnie kawałki mięsa).

Jak to zrobić:
  • 250 g schabu wieprzowego
  • 3 ząbki czosnku
  • łyżeczka suszonego tymianku
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • kilka suszonych grzybów
  • 1/2 szklanki oleju
  • 1/3 świeżej papryczki chilli
  • 1/2 słoika gotowego sosu do spaghetti
  • czosnek granulowany
  • pieprz, sól
  • składniki na placek z marchewki (Darek do wykonania użył łyżki śmietany 18% oraz 2 łyżek jogurtu zamiast jednego z jajek oraz dodał 1/2 posiekanej cebuli)
Schab pokroić w kostkę na gulasz. Włożyć do miski, wcisnąć jeden ząbek czosnku, skruszyć grzyby, wsypać tymianek, dodać chilli, sos sojowy i olej i dokładnie wymieszać. Przykryć folią i zostawić do marynowania w lodówce na co najmniej 2 godziny (najlepiej na całą noc).
Przygotować placek wg. przepisu (klik), zastępując jedno jajko śmietaną i jogurtem. Na osobnej patelni obsmażyć mięso, zalać sosem, wcisnąć pozostałe ząbki czosnku i dosypać czosnek granulowany według uznania i dusić około 15-20 minut, żeby było bardzo miękkie. Na talerz wyłożyć placek i polać go mięsnym sosem.










SMACZNEGO!

środa, 17 października 2012

Naleśniki z kapustą i grzybami. Coraz bliżej Święta....

Kto nie może się doczekać Świąt? Kto wypatruje z utęsknieniem Mikołajów z czekolady? Kto włącza codziennie radio z nadzieją, że usłyszy "Last Christmas"? Kto ubierze choinkę, gdy tylko pojawią się na rynku? Kto przez cały rok miewa momenty, w których tęskni w duchu za światełkami na domach i cichymi wieczorami? Jeśli na przynajmniej jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś/łaś "ja ja ja!!!" to ten przepis dedykuję właśnie Tobie.
Jestem świąteczną fanatyczką i absolutnie się tego nie wstydzę. Na wszelkie jarmarki świąteczne, choinki, ozdoby, świecidełka, świeczki i reniferki rzucam się jak sroka na kawałek sreberka. Tak tak wiem, to kicz, komercha i wiocha, ale ja kocham świąteczny klimat i już. Zapraszam więc na przedsmak Bożego Narodzenia.

Jak to zrobić:
  • 7 naleśników
  • 0,5 kg kapusty kiszonej
  • 6 suszonych grzybów
  • 1/2 cebuli
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 pęczka natki pietruszki
  • 2 łyżki oleju do smażenia
  • sól i pieprz
Naleśniki przygotować według ulubionego przepisu (proponuję ten tylko bez pietruszki). Grzyby zalać wodą i gotować 20 minut. Wyjąć i drobno pokroić. Cebulę posiekać i wrzucić na rozgrzany tłuszcz i podsmażyć. Kapustę pokroić drobno i dodać do cebuli. Podlać wodą. Wkroić czosnek i dusić podlewając co jakiś czas wodą. Można użyć wody z gotowania grzybów dla głębszego smaczku. Doprawić solą i pieprzem. Dusić ok. 30 minut (aż kapusta zmięknie). Wsypać połowę natki i wymieszać.
Nakładać farsz na naleśniki i zawijać. Ułożyć w naczyniu żaroodpornym i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 20 minut. Przed podaniem posypać resztą natki. Koniecznie podajemy z barszczykiem :)









SMACZNEGO!

wtorek, 16 października 2012

Zupa dyniowa na bolący brzuch

Zupy...jak ja kocham zupy! Darek niestety nie podziela mojej miłości, ale ja, gdybym tylko mogła, żywiłabym się wyłącznie zupami. Są sycące, mogą rozgrzewać, chłodzić, poprawiać nastrój, a nawet leczyć. Dawno temu zrobiłam mojej chorej i zmagającej się z gorączką siostrze rosół, który postawił ja na nogi i  wspomina go do dziś. Osobiście szczególnie kocham ogórkową i pomidorową (koniecznie z makaronem), ale każdą inną również chętnie jem. No może oprócz flaków - ale dla mnie to nie zupa.
Zmagając się z okropnym bólem brzucha (uwaga: nie kupujcie pakowanych pistacji w biedronce!! Są nieświeże pomimo nieprzekroczonej daty przydatności do spożycia) nie jadłam przez cały dzień nic oprócz śniadania. Nie pomogła mięta ani inne cudowne herbatki i było bardzo źle...po pracy, głodna i obolała, przygotowałam sobie moje ulubione lekarstwo: lekką kremową zupę. Postawiłam na dynię i ziemniaki z odrobiną przypraw i groszkiem z puszki (patent mojej mamy).

Jak to zrobić:
  • 0,5 kg dyni
  • 4 nieduże ziemniaki
  • 1/2 białej cebuli
  • 1 kwaśne jabłko
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżki mleka (jeśli bardzo boli brzuch to lepiej pominąć)
  • kilka listków mięty (u mnie suszona)
  • groszek z puszki (po 3 łyżki na talerz)
  • świeży posiekany koperek (po łyżce na talerz)
  • maleńka szczypta kurkumy
  • sól i pieprz do smaku
Wszystkie warzywa pokroić w kostkę, czosnek w grube plastry i przełożyć do garnka. Zalać litrem wody i wrzucić miętę. Gotować aż warzywa całkowicie zmiękną. Dodać mleko i zblendować na krem. Dopiero teraz doprawić solą i pieprzem. Na talerze lub do misek wsypać groszek i zalać zupą. Doprawić świeżym koperkiem. Do zdjęcia zapomniałam posypać :)



SMACZNEGO!

piątek, 12 października 2012

Pieczony pstrąg w ziołach z kuchennej ściereczki

Podczas wyprowadzki z domy "na swoje" dostałam w wyprawce kilka drobiazgów. Wśród nich była jedna z moich ulubionych ściereczek kuchennych, o której nikt nie wiedziała ani skąd się wzięła ani od kiedy ją mamy...a mi się bardzo podobała, bo miała nadruk z rekinkiem i jakimiś napisami. Jak się później okazało te "napisy" to jest przepis na pstrąga ziołowo-cytrynowego z grilla. I tak sobie wisiała ściereczka w kuchni, a na ściereczce wisiał przepis aż w końcu postanowiłam go zrealizować.
Przepis banalny, efekt genialny - aż się dziwię, że tak długo zwlekałam z jego wykonaniem. Z racji zakończonego już sezonu grillowego pstrąg został upieczony w piekarniku. Zioła świeże zastąpiłam suszonymi, ale już sobie obiecałam, że w przyszłym roku zrobię wszystko jak trzeba: na świeżo i na grillu! Tym razem zjedliśmy rybkę na kolację z żółtą fasolką szparagową i ziemniakami pieczonymi z dynią w miodowo-musztardowej marynacie z chilli.
Podaję składniki i sposób wykonania dokładnie tak, jak jest na ściereczce. Moje modyfikacje są w nawiasach.

Jak to zrobić (dla 4 osób):
  • 4 pstrągi
  • czarny pieprz
  • 8 ząbków czosnku
  • łyżka oliwy (użyłam oleju rzepakowego)
  • 8 plasterków boczku (pominęłam)
  • pęczek tymianku (u mnie suszony)
  • 4 gałązki świeżej szałwii (u mnie suszona)
  • gałązka świeżego rozmarynu (u mnie suszony)
  • 2 cytryny
  • ja użyłam jeszcze soli
Pstrągi wymyć i osuszyć. Z zewnątrz i w środku natrzeć pieprzem. Czosnek pokroić w plasterki. Rymy wysmarować w wewnątrz oliwą i włożyć czosnek. Skórę pstrągów naciąć po obu bokach na krzyż, tak aby nie uszkodzić mięsa. Każdą rybę zawinąć w 2 plasterki boczku. Zioła grubo pokroić. Cytrynę pokroić w plasterki. Ziołami i cytryną obłożyć ryby. Zawinąć w folię i ułożyć na grillu.

MOJA WERSJA WYKONANIA: 1 łyżeczkę soli rozetrzeć z przeciśniętym czosnkiem, łyżeczką tymianku, rozmarynu i szałwii. Dodać pieprz i łyżkę soku z cytryny. Powstałą pastą wysmarować rybę w środku i na zewnątrz. Obłożyć plastrami cytryny, ułożyć w naczyniu żaroodpornym, przykryć folią aluminiową i piec w 180 stopniach przez ok. 40 minut.







SMACZNEGO!