Polub nas na Facebooku

piątek, 29 kwietnia 2016

Płaskie chlebki z patelni (bazlama)

Pogoda nie rozpieszcza nas zbytnio tej wiosny. Nie przeszkodziło to jednak trawnikom w zazielenieniu się, a wiadomo, że zielone trawniki zwiastują rychłe nadejście sezonu grillowego. W marketach pojawiły się paczki XXL z kiełbasą krakowską oraz nieśmiertelne karkówki przyprawione przez producenta czerwonym czymś i gotowe do wrzucenia na ruszt. Niezależnie od tego, co będziecie grillowali, zawsze pod ręką musi być kawałek chleba, bez którego kiełbaski nie smakują tak dobrze. A gdybym Wam powiedziała, że taki chlebek na grilla możecie bez trudu zrobić sami w domu nie odpalając nawet na moment piekarnika? Uwierzycie?
Jeśli nie to chciałabym Wam zaprezentować banalne płaskie chlebki z patelni. Są pyszne, mięciutkie i idealne do wycierania talerzyka z tego pysznego tłuszczyku, który wyciekł z grillowanego mięsa. Wegetarianie natomiast docenią go jako dodatek do hummusu, guacamole lub sałatki. Jest bardzo uniwersalny. Przepis odkryłam u Malwinny z bloga Filozofia Smaku (KLIK) i z miejsca się w nim zakochałam. Od razu wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy i nie pomyliłam się! Z tymi chlebkami można dowolnie eksperymentować. Dodać do nich ulubione zioła, granulowany czosnek, paprykę chilli itd.. co Wam przyjdzie do głowy. Gorąco polecam - wypróbujcie!

Jak to zrobić (4 chlebki):
  • 240 g mąki pszennej
  • 10 g drożdży
  • 3/4 łyżeczki soli
  • 140 ml ciepłej wody
  • 1 płaska łyżeczka cukru
  • 1 łyżka oleju/oliwy
Drożdże rozpuścić w odrobinie ciepłej wody z cukrem i odstawić na 15 minut. W dużej misce wymieszać mąkę z solą. Dolać bąbelkujące drożdże, resztę wody i olej. Wyrobić gładkie i elastyczne ciasto, uformować z niego kulę, przykryć ściereczką i zostawić na 1,5 godziny do wyrośnięcia. Po tym czasie ciasto podzielić na 4 części, każdą z nich rozwałkować na placek o grubości ok. 0,5 cm i smażyć każdy placek na suchej gorącej patelni na małym ogniu do momentu aż z obu stron się zrumieni.
 

SMACZNEGO!

środa, 27 kwietnia 2016

Przepis na guacamole

Często słyszę, że wegetarianizm jest drogi i mało kogo stać na żywienie się wyłącznie roślinami. Długo zastanawiałam się dlaczego tak jest, skąd wziął się ten mit. Przecież wegetarianin żywiący się lokalnie i sezonowo wydaje na jedzenie tyle samo, o ile nie mniej niż mięsożerca. Oczywiście każda dieta ma swoje trendy i chwilowe fascynacje różnymi egzotycznymi produktami, ale mało kto tak naprawdę opiera na nich swój jadłospis. Podobnie jest u mięsojadów. Na co dzień kupują wieprzowinę i drób, ale czasem najdzie ich chrapka na homara i wtedy nie ma zmiłuj - trzeba bulić. Szerzenie negatywnych opinii na temat wegetarian tylko dlatego, że nie chciało się nam bardziej zagłębić w temat lub choćby go przemyśleć jest krzywdzące. Powiem więcej, dieta wegetariańska daje mnóstwo okazji do zaoszczędzenia paru złotych. Wystarczy przejść się na jakiś większy targ, żeby zaobserwować stoiska, na których sprzedawane są owoce i warzywa bardzo mocno dojrzałe, będące prawdopodobnie odpadami z dużych supermarketów. Kosztują GROSZE! Wegetarianie się cieszą, bo wiedzą, że banan z czarnymi kropkami jest dużo lepszy od tego twardego, zielono-żółtego w sklepie. Fakt, wygląda słabo, ale nie o wygląd tu chodzi, a o smak. Dziś trafiłam w Hali Mirowskiej na takie odpadkowe awokado - 1,50 zł za sztukę! Miękkie jak plastelina, z czarną nieatrakcyjną skórką. Takie do zużycia natychmiast. Naturalnie wzięłam dwa i nadal jestem do przodu względem cen w marketach. Do tego pęczek przecenionej podwiędłej kolendry, która cudownie ożyła po wstawieniu do wody i już wiem, co będę jadła na kolację. Szczerze mówiąc współczuję Wam drogie mięsojady. Niestety Wy nie macie co liczyć na powstanie podobnych stoisk z mięsem w super cenach. Chyba, że jest wśród Was jakiś amator zgnilizny :)

Jak to zrobić:
  • 2 bardzo dojrzałe awokado
  • sok z 1/2 limonki
  • 1/2 pęczka świeżej kolendry
  • 1 ząbek czosnku
  • szczypta soli i dużo pieprzu
Awokado rozgnieść widelcem w misce. Dodać czosnek przeciśnięty przez praskę, posiekaną kolendrę, sok z limonki i przyprawy. Wymieszać. Przechowywać w lodówce.

SMACZNEGO!

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Wiosenne gnocchi ze szparagami i parmezanem

Pory roku zostały bardzo niesprawiedliwie podzielone przez Matkę Naturę. Ciemna, ponura zima zdaje się trwać wieczność. Dni się ciągną, śnieg nie znika tygodniami, tęsknimy za słońcem czekając na cieplejsze dni niemal w nieskończoność. Natomiast wiosną, latem, czy wczesną jesienią trzeba się ciągle spieszyć, żeby zdążyć się nimi nacieszyć. Dopiero co zakwitły drzewka owocowe, a już ich białe płatki sypią się na trawnik. Jak tylko pojawią się truskawki, trzeba będzie najadać się nimi na zapas, bo znikają prawie natychmiast. Widzę pączki kwiatów na krzakach bzu i jest mi smutno, bo wiem, że jak zakwitną to zanim się nimi zachwycę i nawącham się ich zapachu, one już znikną. Najchętniej w ogóle nie kładłabym się spać i wzięłabym półroczny urlop w pracy, by nie stracić ani chwili z tych wiosenno-letnio-jesiennych dni, usłyszeć każdego ptaszka, który zaśpiewa za moim oknem i złapać we włosy każdy promyk słońca. Nawet pisząc tego posta co chwilkę wyglądam przez okno i desperacko próbuję nacieszyć oko milionem odcieni zieleni nim zajdzie słońce.
A skoro o zieleni mowa, pojawiły się w sprzedaży zielone szparagi. Kolejny akcent wiosny, którego już lada moment nie będzie na targowych stoiskach. A jest tyle do zrobienia: tarta ze szparagami, risotto ze szparagami, grillowane szparagi, szparagi z sosem holenderskim, jajko sadzone na szparagach...nie łudzę się nawet, że zdążę z tym wszystkim. Ale przynajmniej spróbuję najeść się nimi na tyle, żeby w lipcu nie poczuć tęsknoty i żalu, że szparagów w mojej kuchni znów było za mało.

Jak to zrobić (2 porcje):
  • 1/2 pęczka zielonych szparagów
  • 1 cukinia
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżki masła
  • gałązka świeżego rozmarynu i świeżego tymianku (można użyć po 1/2 łyżeczki suszonych ziół)
  • garść pomidorów koktajlowych
  • 250 g gotowych gnocchi
  • 50 g tartego parmezanu lub grana padano
Szparagi obrać (jeśli to konieczne) i odciąć twarde końcówki. Ugotować je na parze (5 minut) lub we wrzątku (ok. 5-10 minut). Pokroić łodygę, ale główki zostawić w całości. Pomidory pokroić na pół. Na patelni rozpuścić masło, dodać pokrojony w plastry czosnek i posiekane zioła. Dusić chwilę na małym ogniu, posolić, doprawić pieprzem i wrzucić na patelnię cukinię pokrojoną w kostkę. Smażyć 3 minuty, wrzucić pokrojone łodygi szparagów, zamieszać i po minucie zdjąć z ognia. W międzyczasie gnocchi przygotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Ugotowane kluseczki wymieszać na patelni z gorącymi warzywami. Nie podgrzewać. Na koniec dodać pomidorki koktajlowe, wyłożyć na talerze i posypać serem. Można dodać też posiekany koperek.


SMACZNEGO!

niedziela, 17 kwietnia 2016

Bułeczki z pesto, oliwkami i parmezanem

Mając dwie lewe ręce do wypieków rzadko kiedy się na nie porywam. Pieczenie jest dla mnie bardzo stresujące i muszę się mocno skupić na przepisie, żeby dokładnie krok po kroku go odtwarzać. W przeciwnym razie na bank o czymś zapomnę (np. dodać proszek do pieczenia, wsypać cukier...). Jedyne, co w miarę mi się udaje to mało skomplikowane muffinki, a żebym zdecydowała się sięgnąć po wałek lub (o zgrozo!) drożdże musi istnieć jakiś wyjątkowo ważny powód. Dziś sięgam i po wałek i po drożdże, a to dlatego, że od chwili, gdy zobaczyłam przepis na te bułeczki w magazynie "Goodfood", nie mogę przestać o nich myśleć. Lekko go zmodyfikowałam, bo w oryginale są suszone pomidory i zdecydowanie więcej sera (np. tarta mozzarella). Moja wersja jest bardziej minimalistyczna i dzięki temu lżejsza.
Muszę się Wam jednak do czegoś przyznać... zapomniałam zostawić bułeczki do wyrośnięcia (tego drugiego, po dodaniu nadzienia i pokrojeniu..). Skutek jest taki, że zamiast bułeczek wyszły mi takie malutkie pizze, tylko o innym kształcie. Są pyszne, ale nie taki miał być efekt. Mówię o tym ku przestrodze ;)

Jak to zrobić:

  • 450 g mąki pszennej
  • paczka drożdży suszonych (7 g)
  • 2 łyżki oliwy
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
dodatki: 90 g pesto, 50 g tartego parmezanu, garść oliwek bez pestek, garść świeżych listków bazylii, pieprz

W dużej misce wymieszać suche składniki ciasta. Dodać oliwę i wlać 280 ml ciepłej wody. Wyrabiać ciasto przez 10 minut, aż będzie miękkie i sprężyste (jeśli wydaje Ci się, że ciasto jest zbyt suche to możesz dodać jeszcze 20 ml ciepłej wody). Ciasto uformuj w kulę i włóż do miski natłuszczonej delikatnie oliwą. Obróć kilka razy w misce, żeby kula ciasta pokryła się tłuszczem z każdej strony. Przykryj czystą ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na min. godzinę (ciasto musi podwoić objętość). Po tym czasie wyłóż ciasto na deskę, uderz kilka razy pięścią, żeby ubić pęcherze powietrza i rozwałkuj na grubość ok 1 cm. Kształt ciasta powinien być prostokątny (mi się nie udało, więc nożem obcięłam brzegi nadając odpowiedni kształt - z pozostałego ciasta upiekłam dodatkowy mini-chlebek bez dodatków). Na cieście rozsmaruj pesto, posyp równomiernie parmezanem, posiekanymi oliwkami i porwanymi listkami bazylii. Zwiń ciasto w rulon i ostrym nożem pokrój na równe części - powinno wyjść ok. 12. Powstałe ślimaczki ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i odstaw na 30 minut pod przykryciem do wyrośnięcia. Wstaw do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 35-40 minut.
UWAGA: Ja swoje bułeczki upiekłam ułożone ciasno w formie, przez co tak bardzo nie wyrosły.



SMACZNEGO!

czwartek, 14 kwietnia 2016

Makaron z masłem ziołowym, serem Grana Padano i pomidorami

Lubicie makaron? Nie mówię o daniach z makaronem, ale o samym makaronie. Zdarzyło się wam wyjadać "goły" makaron z durszlaka, zanim stał się częścią jakiegoś bardziej złożonego dania? Jeśli tak, to dzisiejszy przepis powinien się Wam spodobać.
Ludzie dzielą się na dwie grupy: tacy, którzy lubią jak makaron pływa w sosie oraz tacy, którzy wolą makaron lekko nim muśnięty. Ja zaliczam się do grupy drugiej, bo lubię smak makaronu i wolę, gdy sos jest dodatkiem do niego, a nie odwrotnie. Warunek jest jednak taki, że sos musi być naprawdę dobrze zrobiony. Mała ilość musi w sobie kumulować tyle smaku i aromatu, żeby nadać potrawie wyrazisty charakter. Musi być odpowiednio słony, pikantny, hojnie doprawiony ziołami i czosnkiem, a do sosu obowiązkowo element warzywny (lub mięsny, jeśli ktoś jada). Lubię sosy ciężkie: serowe, maślane, śmietanowe. Taka kuchnia kojarzy mi się z Włochami - musi być treściwie, węglowodanowo, ale przy tym smacznie.
Będąc niedawno we Włoszech na nartach mieliśmy okazję skubnąć trochę włoskiej kuchni. Co prawda gotowaliśmy sobie sami, ale korzystaliśmy z włoskich produktów i włoskich inspiracji. Wiecie, że nawet w najmniejszym włoskim sklepie spożywczym można kupić za 1 euro pęczek pięknie opakowanych świeżych ziół? W moim zestawie były gałązki rozmarynu, kilka łodyg szałwii i kilka listków laurowych. Niby nic, ale gotowanie w apartamencie nabrało zupełnie innego wyrazu. Na jedną z kolacji przygotowałam makaron z masłem ziołowym, parmezanem i pomidorami. Tak bardzo nam smakował, że musiałam go odtworzyć w domu i pokazać Wam. Ma on jednak pewną wadę: nie nadaje się do odgrzewania, ani nie jest zbyt smaczny na zimno. Trzeba przygotować go tyle, żeby zjeść od razu świeży i cieplutki. A w takiej wersji jest pyszny! Coś dla PRAWDZIWYCH kluchojadów :)

Ach zapomniałabym!!!! (nieeeee, wcale nie zapomniałam) Wybraliśmy zwycięzców w konkursie z "Detoksem cukrowym". Wybór był nieduży, ale bardzo trudny..najchętniej Wam wszystkim wysłalibyśmy książki. Jednak nagrody mamy tylko 3 i wędrują one do:
  1. Zenona, który uwielbia WSZYSTKIE słodycze i niewątpliwie detoks mu się przyda.
  2. Moniki Moni, bo doskonale rozumiemy trudną do pokonania słabość do bitej śmietany.
  3. Anitki Kuźmik, z którą łączymy się w miłości do ciast z masami.
Zwycięzcom gratulujemy - skontaktujemy się z Wami mailowo. Pozostałych zachęcamy do śledzenia bloga, bo będziemy mieć dla Was jeszcze kilka konkursowych niespodzianek w najbliższym czasie. Na przyszłość pamiętajcie proszę, żeby zawsze zostawiać swój adres e-mail. Bez niego nie możemy Waszych zgłoszeń brać pod uwagę przy rozdawaniu nagród.

A teraz już wracamy do przepisu na makaron. Porcja, którą widzicie na zdjęciu, jest taka skromniutka tylko na pokaz...po sesji dołożyłam 3 razy tyle i pochłonęłam w sekundę!

Jak to zrobić (2 porcje):
  • 250 g długiego makaronu (np. spaghetti, tagliatelle lub linguine)
  • 1 solidna łyżka masła (ok. 50 g)
  • 4 łyżki tartego sera Grana Padano
  • 2 żółtka
  • 3 łyżki wody
  • 1 łyżka świeżych igiełek rozmarynu
  • 2 łyżki posiekanych grubo listków świeżej szałwii
  • 1 ząbek czosnku
  • pomidorki koktajlowe przekrojone na pół (ok. 100 g)
  • sól, chilli
Masło rozpuścić w małym garnuszku lub na patelni i dodać zioła i chilli. Podsmażać lekko ok. 5 minut, wyłączyć palnik. W miseczce wymieszać żółtka z serem i wodą. Doprawić solą i wlać przestudzone masło. Dokładnie wymieszać. W dużym garnku zagotować osoloną wodę i wrzucić do niej makaron z pokrojonym w grube plastry czosnkiem. Ugotować al dente. Odcedzić i od razu przełożyć z powrotem do garnka. Wlać sos maślany i dokładnie wymieszać. Dodać pomidorki koktajlowe i wymieszać. Przełożyć na talerze. Można posypać tartym Grana Padano, gdyby komuś było mało :)


SMACZNEGO!

czwartek, 7 kwietnia 2016

Chilli z czarną fasolą na wypasie

To już kolejna wersja wegetariańskiego chilli. Jestem wyjątkowo przywiązana do tego dania, bo robi się je niesamowicie szybko. Tym razem proponuję chilli w opcji: pełen wypas. Jest czarna fasola, są pomidory, jest awokado, są nachosy, jest kolendra i mnóstwo innych wyrazistych składników, które nadają potrawie gorący charakterek. A dodatkowo pięknie się prezentuje na talerzu i gdybym nie była tak głodna, to mogłabym siedzieć i podziwiać moje dzieło godzinami.
Taka refleksja przy okazji. Z gotowaniem i podawaniem potrawy jest trochę tak, jak z malowaniem obrazów. Czasami wrzucam potrawę na talerz bez krzty refleksji i pochłaniam w moment - to jest twórczość abstrakcyjna. A czasem układam wszystko na talerzu starając się nie pobrudzić krawędzi,  dobierając odpowiednie miejsce, sposób ułożenia, kolory, a przed zjedzeniem napawam się pięknym widokiem - to jest twórczość przemyślana. W zależności od nastroju, czasu i poziomu irytacji wywołanej głodem jestem albo romantycznym Monetem albo zakręconym Pollockiem. Gotowanie to sztuka.

Pamiętajcie o konkursie!!! Do wygrania książki, dzięki którym dowiecie się jak oczyścić organizm na wiosnę :) ZAPRASZAMY!!!

http://jatugotuje.blogspot.com/2016/03/konkurs-konkurs-detoks-cukrowy-filippy.html

Jak to zrobić (4 porcje):
  • 1 szklanka ugotowanej czarnej fasoli (ok. 1/2 szklanki suchej)
  • 1 puszka krojonych pomidorów
  • 3 marchewki
  • 1 duża cebula
  • 1 mały słoiczek koncentratu pomidorowego (30g)
  • 4 ząbki czosnku
  • 1 czerwona papryka
  • świeża kolendra
  • 1 solidna łyżeczka niesłodzonego kakao (nie pytaj, zaufaj mi)
  • 1 łyżka oleju kokosowego lub dowolnego innego
  • 2 placki tortilli
  • przyprawy: sól, pieprz, chilli w płatkach, 1/2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego, 1 łyżeczka cukru
Piekarnik nagrzać do 170 stopni. Tortille pokroić w małe trójkąty i rozłożyć na blasze. Piec aż zrobią się rumiane (ok. 5 minut). Ostudzić na talerzu.
Na zimny olej wrzucić posiekaną cebulę i czosnek. Podgrzewać aż olej zacznie lekko skwierczeć i wrzucić kmin i płatki chilli oraz marchewkę pokrojoną w grube ukośne plastry. Lekko posolić, zmniejszyć ogień i przykryć. Dusić aż marchewka zmięknie (zrobi się "szklista"). Dodać pokrojoną w paski paprykę i dusić ok. 5-7 minut. Wlać pomidory z puszki. Koncentrat wymieszać w miseczce z posiekaną świeżą kolendrą (ok. 3-4 łyżki) i 1/2 szklanki wody. Wlać na patelnię, dokładnie wymieszać. Wsypać fasolę. Po ok. 10 minutach dodać kakao, i wymieszać. Podawać z białym ryżem, awokado i nachosami. Można skropić sokiem z limonki. Arriba arriba!!



SMACZNEGO!

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Spring rolls

Ktoś, kto wymyślił papier ryżowy powinien się smażyć w piekle!!! Ten z pozoru przyjemny w obróbce produkt ma bardzo mroczne oblicze, które objawia się dopiero w trakcie przygotowania posiłku...instrukcja na opakowaniu wygląda przyjaźnie - kilka prostych czynności, żadnego gotowania, czekania, dosłownie w kilka chwil możemy działać. W rzeczywistości jednak do pracy z papierem ryżowym potrzeba iście anielskiej cierpliwości!! Rwie się toto, klei paskudnie nie dając szansy na poprawkę (jak kropelka wody sklei żadna siła nie rozklei!) i rozwija. Mówię Wam, kolejny raz porządnie się zastanowię zanim zdecyduję się znów po niego sięgnąć. Ale moje pragnienie zrobienia spring rollsów było tak silne, że nie poddałam się i dokończyłam dzieła!
A czym są spring rolls? To takie trochę inne sushi..inne bo bez surowej ryby, bez ryżu i bez płatów z alg. W zamian mamy papier ryżowy (wrrrr...), makaron sojowy i różne świeże warzywa w środku (ważne: zawsze musi być jakiś zielony liściasty element). Istnieją wersje spring rolls z tofu lub krewetkami, ale ja postawiłam na proste, świeże smaki. Do tego koniecznie wyrazisty w smaku sos! Fajna propozycja na lekką (ale sycącą!) kolację lub lunch.

Pamiętajcie o konkursie!!! Do wygrania książki, dzięki którym dowiecie się jak oczyścić organizm na wiosnę :) ZAPRASZAMY!!!

http://jatugotuje.blogspot.com/2016/03/konkurs-konkurs-detoks-cukrowy-filippy.html

Jak to zrobić (6 sztuk):
  • 6 okrągłych płatów papieru ryżowego (warto mieć kilka płatów w zapasie...)
  • 100 g makaronu ryżowego lub sojowego
  • dowolne warzywa: sałata, rukola, szczypior, papryka, ogórek marchewka, marynowana rzodkiew (taka żółta, jak do sushi)
sos:
  • 50 ml sosu sojowego
  • kilka kropli oleju sezamowego
  • kawałek świeżego, tartego imbiru
  • 1 łyżka octu (np. ryżowego lub z białego wina)
  • szczypta chilli w płatkach
  • 1 łyżeczka cukru

Warzywa (poza zieleniną) pokroić w cienkie paski. Makaron i papier ryżowy przygotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Sugeruję, aby płaty papieru przygotowywać pojedynczo. Na papierze ryżowym okładać warzywa i makaron w dowolnej kolejności i delikatnie zawinąć (tak jak gołąbka) najciaśniej jak się da. Głęboko przy tym oddychaj, żeby się nie poirytować. Wszystkie składniki na sos dokładnie wymieszać. Jeść spring rolls zamoczone wcześniej w sosie.



SMACZNEGO!

piątek, 1 kwietnia 2016

Quiche ze szpinakiem i fetą

Jeszcze tylko fotka na bloga i głodni za stołem dostaną jeść :)
Będąc na studiach pracowałam w kawiarni, a czas przepracowany tam to był najlepszy okres w moim życiu. Miałam genialną ekipę, z którą świetnie się bawiłam zarówno w pracy, jak i po godzinach. Wtedy też moje kulinarne horyzonty mocno się rozszerzyły. Po raz pierwszy spróbowałam szynki parmeńskiej, prawdziwego parmezanu, kaparów, czy brownie, ale najlepiej zapamiętałam quiche. Najsmaczniejszy, gdy przyjeżdżał do nas rano prosto od dostawcy, jeszcze ciepły, mięciutki i pachnący. Wydawało mi się, że zrobienie quiche jest jakąś czarną magią, którą dane było poznać jedynie wybrańcom. Żegnając się z pracą, na długie lata pożegnałam się również ze smakiem quiche. Nawet mi do głowy nie przyszło, żeby się mierzyć z przyrządzeniem go samodzielnie w domu, ba nawet nie śmiałam szukać przepisu. Aż w końcu zupełnym przypadkiem zrobiliśmy z darkiem tartę z łososiem wg przepisu Pascala Brodnickiego (tutaj przepis KLIK) i okazało się, że smakuje dokładnie tak samo jak quiche! Od tamtej pory robię go zawsze, kiedy w domu pojawia się ciasto francuskie. Przed Świętami mama Darka dała nam 2 opakowania, które kupiła, po czym zreflektowała się, e nie ma pojęcia jak je wykorzystać...cóż, dobra nasza! Mamy quiche.

Pamiętajcie o konkursie!!! Do wygrania książki, dzięki którym dowiecie się jak oczyścić organizm na wiosnę :) ZAPRASZAMY!!!

http://jatugotuje.blogspot.com/2016/03/konkurs-konkurs-detoks-cukrowy-filippy.html

PS. A wspominałam, że z Darkiem poznaliśmy się właśnie w pracy w kawiarni..? Był moim szefem :)

Jak to zrobić:
  • 1 płat ciasta francuskiego
  • 200 g jogurtu naturalnego greckiego
  • 3 jajka
  • 200 g świeżego szpinaku
  • 1 duży ząbek czosnku
  • 1/2 opakowania fety lub sera typu bałkańskiego
  • sól, pieprz
Jogurt naturalny zmiksować z jajkami, czosnkiem przeciśniętym przez praskę, solą i pieprzem. Na patelni lekko podsmażyć szpinak (aż zmięknie i odparuje większość wody). Szpinak wymieszać z masą jogurtowo-jajeczną. Do masy pokruszyć ser (trochę sera zostawić na wierzch). Formę na tartę wyłożyć ciastem, wylać masę, na wierzchu posypać resztką sera i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Po 20-25 minutach quiche jest gotowy!

SMACZNEGO!