Polub nas na Facebooku

sobota, 31 sierpnia 2013

Dzika golonka w sosie kurkowym i o dziczyźnie słów kilka

Niektórzy uważają, że dziczyzna to "śmieciowe mięso", które nie dość, że ma brzydki szary kolor i jest niesmaczne, to jeszcze na bank pochodzi o zwierzęcia zarażonego jakąś nieznaną, ale bardzo groźną chorobą. To może być prawdą, ale tylko i wyłącznie pod warunkiem, że:

a) kupujemy mięso niewiadomego pochodzenia
b) nie znamy zasad przyrządzania dziczyzny

Jeżeli natomiast ktoś w naszej rodzinie poluje lub mamy znajomego myśliwego, to przekonanie się do dziczyzny będzie bardzo proste. Każdy legalnie upolowany zwierz przechodzi bardzo wnikliwą kontrolę weterynaryjną i nie ma mowy o spożywaniu mięsa skażonego wirusami lub pasożytami. My mamy to szczęście, że tata Darka jest zapalonym myśliwym i od czasu do czasu, po udanym polowaniu, w nasze ręce trafia kawałek genialnego i chudego mięsa.

Dziczyzna na zdrowie?
Trzeba wiedzieć, że dziczyzna to bardzo zdrowe mięso, bo pochodzi od zwierząt wolnych od wysoko przetworzonych pasz, antybiotyków i hormonów, które w ogromnych ilościach podawane są hodowlanym zwierzętom rzeźnym. Poza tym mięso dzikich zwierząt jest bardzo chude i niskokaloryczne (ok. 110-115 kcal w 100 g), dzięki czemu może być bez oporów spożywane na diecie. Odchudzając się warto sięgać w szczególności po mięso dzikich ptaków (bażanty, kuropatwy) oraz zajęcy. Dziczyzna polecana jest też przy anemii, ponieważ charakteryzuje się wysoką zawartością łatwo przyswajalnego żelaza, wyższą niż u zwierząt hodowlanych.

Dziczyzna w kuchni
Różnicę pomiędzy mięsem zwierząt łownych a hodowlanych widać od razu. Na surowo ma ono ciemnoczerwoną barwę, a po ugotowaniu jest ciemnoszare. Jest też bardzo zbite i dość włókniste, przez co wymaga dłuższej obróbki cieplnej (przykładowo gulasz z dzika jest dobry najwcześniej po 2 godzinach duszenia). Potrawy z dziczyzny lubią towarzystwo aromatycznych przypraw (jałowca, majeranku, liści laurowych i rozmarynu), grzybów oraz czerwonego wina, i to zarówno w roli dodatku, jak i składnika potraw. Z dziczyzny powstają gulasze, pieczenie, klopsy, pasztety oraz wyśmienite wyroby wędliniarskie.

Po tym krótkim wstępie czas na przepis. Kuchnia w dalszym ciągu jest zdominowana przez Darka. Po próbach cukierniczych przyszła pora na mięsne konkrety: golonkę z dzika. Sposób przygotowania można zastosować również do zwykłej golonki wieprzowej, przy czym należy skrócić czas gotowania mięsa.

Jak to zrobić:
  • 1 golonka z dzika
  • pęczek włoszczyzny (marchew, seler, por, pietruszka)
  • kilka suszonych grzybów
  • 1 łyżeczka suszonej szałwii
  • sól i chilli
Golonkę włożyć do garnka i zalać wodą. Zagotować i wrzucić do garnka oczyszczoną i pokrojoną włoszczyznę oraz grzyby. Doprawić solą i chilli i gotować około 4 godzin na wolnym ogniu (tak, jak rosół - ma powolutku bulgotać, a nie wrzeć). Po tym czasie przełożyć golonkę do naczynia żaroodpornego, posypać szałwią i piec około 20-40 minut w gorącym piekarniku (170 stopni) bez przykrycia.
UWAGA: Pozostały z gotowania wywar można podać jako zupę z makaronem (jak rosół).

Po usunięciu kości nie przypomina już golonki
sos z kurek:
  • 200 g kurek
  • 3 liście laurowe
  • pęczek cebulki dymki
  • 1 ząbek czosnku
  • 4 łyżki śmietany
  • sól i pieprz
  • kilka łyżek rosołu z dzika pozostałego po gotowaniu golonki lub wody
Kurki umyć i obgotować. Na patelni rozgrzać tłuszcz i wrzucić na niego grzyby. Chwile podsmażać, posolić i popieprzyć. Wlać śmietanę i wrzucić liście laurowe, pokrojoną cebulkę i czosnek. Dusić podlewając wodą przez około 5 minut. Można zagęścić sos mąką.

Sos z kurek

Na pierwszym planie rosół z gotowania golonki

SMACZNEGO!

czwartek, 29 sierpnia 2013

Włoskie ciasto imbirowe z gruszkami

Wiele wynalazków i odkryć jest dziełem przypadku. Na przykład Newton - spadło mu na głowę jabłko i odtąd wiemy, co to grawitacja. Albo Kolumb. Chciał dotrzeć do Indii, a przez przypadek wylądował w Ameryce. Podobnie jest z ciastem, które dziś Wam proponujemy. Darek chciał upiec coś na urodziny swojego brata. Był bardzo przejęty, bo to był jego pierwszy raz, więc przepis przeczytał kilka razy, zrobił dokładną listę zakupów i zadbał, by niczego w ostatniej chwili nie zabrakło. I tak naprawdę nawet on nie wie dlaczego zamiast podanych w przepisie 150 gramów cukru dodał 9 łyżeczek. Skąd w ogóle wziął miarę cukru w łyżeczkach skoro w książce jak wół stoi 150 g? Niestety nie był w stanie tego wyjaśnić, ale w efekcie powstało ciasto kompletnie niesłodkie i bardzo bardzo imbirowe, a Darek stał się prawdziwym kulinarnym odkrywcą :)
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Co prawda znam dosłownie maleńką garstkę osób, które otwarcie deklarują brak sympatii dla słodyczy, ale przecież te osoby również czasem mają ochotę na deser. I własnie to odkryte przez Darka ciasto jest dla nich idealną propozycją. Myślę, że przepis może być również pomocny dla tych, którzy spodziewają się wizyty antyfana słodyczy i rwą sobie włosy z głowy poszukując gorączkowo pomysłu na poczęstunek. Moim zdaniem kawałeczek tego rozgrzewającego ciasta będzie idealnie grał w towarzystwie szklanki ciepłego mleka, słodkiego kakao lub herbaty.
Przepis w oryginale pochodzi z książki: "Klasyczne i nowoczesne dania kuchni włoskiej", ale podaję w nawiasie modyfikacje Darka.

Jak to zrobić (na okrągłą formę o średnicy 26 cm):

  • 200 g miękkiego masła
  • 150 g cukru (lub 9 łyżeczek w wersji niesłodkiej)
  • 200 g mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 łyżeczki imbiru
  • 3 jajka (lub 4 w wersji Darka "bo ciasto było za gęste"...)
  • 500 g gruszek obranych i pokrojonych w plastry
  • 1 łyżka brązowego cukru
Wszystkie składniki oprócz gruszek i brązowego cukru dokładnie zmiksować na gładką masę. Wylać do wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy, na wierzchu ułożyć gruszki i posypać wierzch brązowym cukrem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopnie na 35-40 minut. Wierzch ciasta musi się zezłocić. Ostudzić. Można serwować z gałką lodów waniliowych.



SMACZNEGO!

wtorek, 27 sierpnia 2013

Sałatka grecka po polsku z włoskim pesto też po polsku

Polacy nie gęsi i swoją kuchnię mają!
                                                                          Czasem tylko troszkę o niej zapominają....

Zauważyliście, że jako naród mamy tendencję do faworyzowania tego, co zagraniczne i do narzekania, że trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona? I to w każdej dziedzinie! Brytyjski Harry Potter jest fajniejszy niż nasz Pan Kleks, a "amerykańscy naukowcy" zawsze będą mądrzejsi od naszych. Doszło nawet do tego, że w pogoni za sympatią odbiorców zaczęliśmy tworzyć jakieś nieudolne kopie zagranicznych formatów, ot chociażby słusznie okryta złą sławą "Kac Wawa", która swojej amerykańskiej siostrze do pięt nie dorasta i wszyscy, łącznie z twórcami, doskonale zdają sobie z tego sprawę. Dziwne, głupie, żenujące, ale prawdziwe.
Podobnie jest w kuchni i piszę to całkowicie świadoma swojej absolutnej miłości do kuchni włoskiej. Nie chodzi tu jednak o preferencje smakowe, a o pewien trend, który objawia się tym, że na naszych stołach poczciwe śledziki zaczynają ustępować miejsca krewetkom. Wiem, że świat idzie do przodu i nic się na to nie poradzi. Gusta się zmieniają, a niektóre produkty, do niedawna niedostępne, można kupować w lokalnym sklepie. Dziś jednak spróbuję połączyć w jednej potrawie pęd ku obcemu z sentymentem do naszych swojskich smaków. Oto zjazd międzynarodowy na jednym talerzu: grecka formuła, włoski dodatek, ale polskie składniki. Zapraszam! Tylko spieszcie się, dopóki jeszcze składnik nr 1 jest dostępny :)

Jak to zrobić:
  • 3 duże, najpiękniejsze, najbardziej dojrzałe i najsłodsze pomidory, jakie znajdziecie
  • 1/2 białej cebuli
  • 1 ogórek gruntowy
  • 3 plastry białego sera pokrojone w grubą kostkę
  • 1/2 pęczka natki pietruszki
  • 3 orzechy włoskie wyłuskane
  • 5 łyżek oleju rzepakowego
  • 1 mały ząbek czosnku
  • 4 łyżki wody
  • sól i pieprz
Pomidory pokroić w kostkę. Ogórka obrać i pokroić w kostkę. Cebulę pokroić w piórka (czyli tak jakby w plasterki, ale krojone wzdłuż cebuli). Wszystkie składniki lekko przemieszać w misce i posypać kostkami białego sera. W blenderze zmiksować natkę z orzechami, olejem, wodą, czosnkiem, solą i pieprzem na gładki sos. Sałatkę nałożyć na talerze i polać pietruszkowym sosem.


SMACZNEGO!

niedziela, 25 sierpnia 2013

Idealne letnie śniadanie na weekend

W tygodniu często nie mamy czasu, żeby o siebie zadbać. Praca, szkoła, dzieci, zajęcia dodatkowe i masa innych spraw zaprząta nam głowę i sprawia, że już nie mamy ochoty ani siły na sprawianie sobie przyjemności. Często w takim zabieganym dniu brakuje czasu nawet na tak podstawowe i obowiązkowe pozycje jak porządne śniadanie. Rano zadowalamy się byle czym, żeby zdążyć przygotować się na wyzwania nadchodzącego dnia albo w ogóle rezygnujemy z porannego posiłku. Na szczęście istnieje coś tak cudownego, jak weekend. To moment, w którym wstajemy rano, nigdzie się nie spieszymy, snujemy się w piżamie po domu i absolutnie nie zawracamy sobie głowy drobiazgami. Idealnie by było, żeby taki wspaniały leniwy dzień zacząć od ulubionego śniadania. Na pewno każdy ma swojego faworyta, ale ja proponuję dziś skusić się na moją jajecznicę. Jest banalna i oklepana jak nie wiem co, ale dla mnie zawsze idealna. I jeszcze jedno: jajecznica musi koniecznie być smażona na maśle.
Miłego dnia!

Jak to zrobić (dla 2 osób):
  • 6 jajek
  • 2 cebulki dymki wraz ze szczypiorem
  • 1 pomidor
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżka masła
  • natka pietruszki do podania
  • sól i pieprz
Na patelni roztopić masło, dodać szczyptę soli oraz pokrojoną w plasterki cebulkę (bez szczypioru) i posiekany czosnek. Chwile podsmażać aż wszystko zacznie pięknie pachnieć. Pomidora pokroić w grubą kostkę i wrzucić na patelnię. Po ok. 2 minutach wbić jajka, wrzucić pokrojony szczypior i wymieszać wszystko dokładnie aż jajecznica zetnie się tak, jak lubimy. Posypać natką. Do tego świeże pieczywko i herbatka :)


SMACZNEGO!

sobota, 24 sierpnia 2013

Stek z tuńczyka na włoskim makaronie

Kolejne zaskakujące odkrycie po świeżym śledziu. Czy wiedzieliście, że tuńczyk to nie tylko kawałki mięsa w puszce? I czy wiedzieliście, że w postaci świeżo usmażonego steku smakuje o niebo lepiej niż jego zapuszkowani kuzyni? Jeśli nie to pragnę Was poinformować, że tak własnie jest i świeży tuńczyk w kawałku będzie zawsze lepszym wyborem niż konserwa. Bez tego całego oleju i sosu własnego. Oczywiście nie jest to tania sprawa, ale jak dobrze poszperacie w lidlowych zamrażarkach to znajdziecie mrożone kawałki tuńczyka już za cenę 8 zł/100 g.
Celowo nazwałam potrawę "stekiem", bo nawet niewielką porcją tuńczyka naprawdę można się porządnie najeść. Ma zwarte, sycące mięso, które za nic nie przypomina delikatnego dorsza ani rozmemłanego halibuta. Nie ma też typowo "rybiego" zapaszku, który wiele osób zniechęca do jedzenia ryb. Jako dietetyk muszę Was jednak lojalnie uprzedzić: tuńczyk jest odławiany w postaci dorosłej i osobniki, które trafiają w sieci nierzadko mają po kilka, a czasem nawet kilkanaście lat.W tym czasie ich organizm zdążył już wchłonąć porządną dawkę zanieczyszczeń z wody morskiej, a w szczególności metali ciężkich (np. rtęci), które są toksyczne. Niestety nikt nie opracował jeszcze metody usuwania zanieczyszczeń z mięsa ryb, stąd wszystkie wchłonięte przez nie paskudztwa z talerza trafiają do naszego organizmu i tam już zostają na wieki wieków amen (organizm ludzki kumuluje metale ciężkie). Ale oczywiście bez paniki! Istnieje poziom metali ciężkich, z którymi nasz organizm bez przeszkód może funkcjonować i osoba odżywiająca się racjonalnie nie jest w stanie tej bariery przekroczyć. Dobrze jednak wiedzieć gdzie czai się zagrożenie, żeby mądrze i z głową planować swoją dietę. Dlatego jedzmy tuńczyka, ale nie za często.
Dziś gotuje Darek: stek z tuńczyka w najprostszej i bardzo smacznej postaci.

Jak to zrobić (dla 2 osób):
  • 2 kawałki świeżego lub mrożonego tuńczyka
  • sól i pieprz
do podania:
  • 150 g makaronu razowego
  • 2 dojrzałe pomidory
  • 1 puszka pomidorów krojonych
  • 1/2 cukinii
  • 2 cebulki dymki razem ze szczypiorem
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżka posiekanego świeżego rozmarynu
  • 1 łyżka suszonego oregano
  • 1 malutka papryczka chilli
  • sól
  • posiekana natka pietruszki do podania
Makaron ugotować al dente. Na patelni rozgrzać tłuszcz i wrzucić posiekane pomidory, pokrojoną w kostkę cukinię i 1/2 puszki pomidorów. Poddusić aż cukinia zmięknie. Następnie wrzucić pokrojoną dymkę, rozmaryn, oregano, posiekane chilli i wcisnąć czosnek. Posolić. Wszystko razem chwilę gotować i na koniec dodać resztę pomidorów z puszki.
Rybę posolić, popieprzyć i usmażyć bez panierki na rozgrzanym tłuszczu. Tuńczyk ma zwarte mięso, więc potrzebuje około 3 minut smażenia na każdą stronę.



SMACZNEGO!

czwartek, 15 sierpnia 2013

Ekspresowe ciasteczka owsiane z jeżynami. Bez mąki i jajek.

Ruszamy nad morze. Czeka nad kilka ładnych godzin w samochodzie, więc przygotowałam małą przekąskę, która powinna umilić nam czas podróży. Te owsiane ciasteczka upiekłam dosłownie w ostatniej chwili przed zapakowaniem się do auta. Zdążyły przestygnąć na tyle, żeby cyknąć im zdjęcie, zapakować do pudełka i ruszyć w drogę. Są tak niesamowicie proste i szybkie, że nawet niezbyt wprawny kucharz sobie z nimi poradzi. Polecam przede wszystkim fanom bananów i przeciwnikom marnowania jedzenia (ja do ciastek zużyłam 2 całkowicie czarne banany, dla których ten przepis był jedyną szansą).

Pomysł zaczerpnęłam stąd: klik. Jeżyny dodałam od siebie :)

Jak to zrobić (10 sporych ciastek):
  • 2 banany
  • 1 szklanka płatków owsianych
  • 1/2 szklanki jeżyn
Banany rozgnieść widelcem na miazgę. Dodać płatki i dokładnie wymieszać. Wsypać jeżyny, delikatnie rozgnieść, przemieszać i wyłożyć porcjami na blachę pokrytą lekko natłuszczonym papierem do pieczenia. Piec 15 minut w temperaturze 180 stopni. Przed podaniem wystudzić, żeby trochę stwardniały. Jednak uwaga: te ciasteczka nigdy nie będą tak twarde, jak klasyczne ciastka owsiane.


SMACZNEGO!

środa, 14 sierpnia 2013

Zielone kluski śląskie z warzywnym gulaszem

Smak klusek śląskich chyba każdemu jest dobrze znany. Ale w takiej wersji, jaką pokazałam ostatnio raczej mało kto ich próbował i pewnie osoby bardziej związane z tradycją będą kręcić nosem. Zachęcam jednak do przełamania uprzedzeń i zrobienia choć maleńkiej porcji do wypróbowania (przepis tutaj: klik). Naprawdę warto czasem otworzyć się na nowe, bo nigdy nie wiadomo, czy nie spotka nas dzięki temu jakaś miła niespodzianka :)
O ile zwykłe kluski doskonale sprawdzają się z dodatkiem sosów mięsnych, o tyle moje zielone kluski śląskie nie wyobrażają sobie innego towarzysza niż warzywa. A że lato mamy w pełni to naprawdę jest w czym wybierać. W mojej dzisiejszej propozycji użyłam różnych kolorowych warzyw, dzięki czemu aż miło popatrzeć na to danie, prawda?

Jak to zrobić:

  • 1/2 żółtej cukinii
  • 2 duże pomidory (mogą być obrane ze skórki)
  • 1/2 cebuli
  • kilka strąków młodej zielonej fasoli lub fasolka szparagowa
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/2 papryczki chilli
  • 1/2 łyżeczki tymianku
  • 1 liść laurowy
  • garść siekanej zieleniny (pietruszka, koperek lub oba na raz)
  • sól
  • oliwa do smażenia
Fasolę wrzucić do wrzątku na dosłownie 5 minut, wyjąć, ostudzić i pokroić na mniejsze kawałki. Na patelni rozgrzać oliwę i zeszklić na niej cebulę z czosnkiem i chilli. Posolić i dodać tymianek oraz liść laurowy. Cukinię pokroić w cienkie półplastry, pomidory na małe kawałki i wrzucić na patelnię najpierw pomidory, a po kilku minutach cukinię. Dolać ok. 1/2 szklanki wody i przykryć. Dusić na malutkim ogniu przez 3 minuty, wrzucić fasolę i połowę zieleniny, dokładnie wymieszać i zdjąć z ognia. Zostawić pod przykryciem na kilka minut, żeby fasola się podgrzała. Podawać z zielonymi kluskami posypane pozostałą zieleniną.



SMACZNEGO!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Kluski śląskie - wersja nietradycyjna

Warzywa, warzywka, warzyweczka, warzywunia...wszędzie, w ogromnej ilości, bez umiaru i bez wyrzutów sumienia. Za to właśnie kocham lato. Za bób, słoneczniki, żółte cukinie, borówki amerykańskie i fasolkę szparagową. Za kalafiory, brokuły i najpyszniejsze pomidory. Od samego wymieniania cieknie mi ślinka. 
Dziś proponuję oryginalną wersję dobrze znanych i lubianych klusek śląskich. Do tego przepisu przymierzałam się już od dłuższego czasu i zawsze coś stawało na przeszkodzie. Przede wszystkim jednak bałam się, że nic z niego nie wyjdzie, bo ten twór zrodził się  mojej głowie i nie mogłam podeprzeć się żadnym sprawdzonym przepisem. Na szczęście eksperyment się powiódł! Zapraszam na zupełnie inne, zielone kluski śląskie, a już w kolejnym wpisie propozycja bardzo letniego dania z udziałem klusek.

Jak to zrobić (dla 4 osób):
  • 250 g ziemniaków
  • 200 g bobu
  • 1 czubata łyżka posiekanego koperku
  • 1 jajko
  • mąka ziemniaczana
  • szczypta soli
Ziemniaki i bób ugotować i lekko ostudzić. Bób obrać i zgnieść z ziemniakami na jednolitą papkę wraz z odrobiną soli. Dodać koperek i dokładnie wymieszać. Z miski wyjąć 1/4 masy, wsypać tyle mąki ziemniaczanej, żeby uzupełnić brakującą część, wbić jajko, włożyć wyjętą masę i wyrobić na gładkie i elastyczne ciasto. W razie gdyby mocno kleiło się do rąk można dodać więcej mąki. Z ciasta robić kulki wielkości kasztana i palcem zrobić w kluskach wgłębienia (tutaj mały instruktaż: klik). Gotować w osolonej wodzie do wypłynięcia.



SMACZNEGO!

sobota, 10 sierpnia 2013

Łosoś po włosku

Słonko, słoneczko, nareszcie!! Kto narzeka na upały niech się wstydzi! Mamy LATO i musi być gorąco, słonecznie i duszno nie do wytrzymania. Jedyny minus, jaki widzę to taki, że przy temperaturze powyżej 30 stopni nie chce się jeść ani gotować. Szczerze mówiąc to mogłabym spokojnie funkcjonować na samych arbuzach, melonach i brzoskwiniach, ale czasem przyjdzie ochota na coś konkretnego. I w takim momencie dobrze jest sięgnąć po potrawy rodem z kraju, który z upałem jest za pan brat - mowa o boskiej Italii.
Dziś zapraszamy na rybę w lekkiej i chrupiącej cytrynowo-orzechowej posypce. Pyszne, odświeżające i lekkie danie w towarzystwie słodkich pomidorków i oliwek. Przepis pochodzi z książki "Tradycyjne i nowoczesne dania kuchni włoskiej" i w oryginale wykorzystuje się w nim dorsza.

Jak to zrobić (dla 2 osób):
  • 2 filety łososia
  • 25 g bułki tartej
  • 1 posiekana papryczka peperoncino
  • 1 czubata łyżka masła
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • kilka orzechów włoskich (4 - 5 sztuk)
  • 1 łyżka posiekanych liści świeżego rozmarynu
  • skórka otarta z jednej cytryny i sok z połowy
  • 5 łyżek oliwy z oliwek
  • sól
Rybę posolić i odstawić na chwilę. Do miseczki odlać 2 łyżki soku z cytryny oraz zetrzeć skórkę z połowy cytryny. W  międzyczasie w garnku lub na patelni roztopić masło, zdjąć z ognia i następnie wsypać do niego bułkę, drobno posiekane orzechy i połowę papryczki oraz rozmarynu. Wymieszać, dodać 1 łyżkę posiekanej natkę, wcisnąć ząbek czosnku, dodać skórkę z drugiej połówki cytryny oraz pozostały sok i wymieszać. W natłuszczonym naczyniu do zapiekania ułożyć filety z ryby, na wierzchu posypać je bułką tartą z dodatkami i wstawić do gorącego piekarnika (180-200 stopni) na 20-30 minut. Podawać ze świeżą sałatą lub pomidorami.
Do miseczki sokiem z cytryny i skórką wlać oliwę i dodać pozostały rozmaryn, papryczkę i pietruszkę. Dokładnie wymieszać i powstałym dressingiem polać gorące filety.
RADA: z papryczki można usunąć pestki, żeby nie dobijać się w ten upał.


SMACZNEGO!

czwartek, 1 sierpnia 2013

Pappardelle al pomodoro

Włoskich inspiracji ciąg dalszy. Tym razem do garów stanął szef naszej domowej kuchni i specjalista od dań włoskich, Darek. Nie jest tajemnicą, że włoskie potrawy są proste i smaczne, ale żeby prostota i smak szły w parze trzeba użyć produktów najlepszej jakości. Weźmy taki makaron z sosem pomidorowym. Nie znajdziemy w nim żadnych zaskakujących składników, niespotykanych połączeń smakowych ani nowatorskich metod przygotowania, a jednak w tej genialnie banalnej recepturze kryje się niezapomniana przyjemność jedzenia. Warunek jest jeden: sos nie może być z koncentratu (ani proszku!!), a makaron musi być świeży. O tym ostatnim dowiedzieliśmy się ostatnio przy okazji wizyty w warszawskiej restauracji "Bello e buono", która do najtańszych nie należy, ale w lipcu była weekendowa promocja i wszystko można było kupić za pół ceny. I właśnie w tym lokalu jadłam doskonały świeży makaron z sosem pomidorowym i czarnymi oliwkami, który uświadomił mi ile do tej pory traciłam jedząc suszone makarony z torebki. Fakt, są one bardzo praktyczne, dobrze się przechowują itd..., ale smak świeżego makaronu z nawet najbanalniejszym sosem jest nieporównanie lepszy. Spróbujcie koniecznie, a gwarantuję, że zwykły suchy makaron już nigdy nie będzie Wam smakował tak samo. Wiadomo, ze nie zawsze jest czas na robienie makaronu ręcznie, ale w sklepach można bez problemu kupić świeży makaron, który po wrzuceniu do wrzątku jest gotowy dosłownie w 2 minuty.
Do przygotowania sosu najlepiej użyć świeżych gruntowych pomidorów lub domowego przecieru, ale poza sezonem dobrze sprawdzą się pomidory z puszki. Do tego proste dodatki, dosłownie kilka przypraw i gotowe. Poniżej wariacja na temat makaronu w pomidorami według Darka.

Jak to zrobić (dla 2 osób):
  • 400 g świeżego makaronu (u nas pappardelle)
  • 1 puszka pomidorów
  • 2 pomidory świeże pokrojone w kostkę
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka listków świeżego rozmarynu
  • 1 łyżeczka oregano
  • garść czarnych i zielonych oliwek
  • odrobina ostrej papryczki peperoncino lub kilka kropli tabasco
  • sól do smaku
  • kilka listków bazylii
  • 40 g tartego sera typu parmezan
  • opcjonalnie: fileciki anchois
  • oliwa z oliwek
Na patelni rozgrzać oliwę i zeszklić posiekany czosnek. Dodać pomidory z puszki i świeże, posiekany rozmaryn, oregano i papryczkę/tabasco. Zagotować, poddusić kilka minut, ewentualnie dodając odrobinę wody (jeśli sos mocno się zredukuje) i wyłączyć. W międzyczasie w dużej ilości osolonej wody z dodatkiem oliwy (koniecznie!) ugotować makaron zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Gotowy makaron od razu przełożyć na talerze i polać sosem. Posypać oliwkami, tartym serem i posiekaną bazylią. Najlepiej od razu wymieszać makaron z sosem. Można dodać kilka filecików anchois.
UWAGA: świeży makaron stygnąc po ugotowaniu momentalnie się skleja, więc trzeba działać szybko (makaron, sos, dodatki i mieszamy).


Ja wolę bez anchois...

SMACZNEGO!