Każdy wie, że śniadanie to podstawa. Trzeba je zjeść codziennie i kropka, bo bez dobrego śniadania nasz metabolizm się nie obudzi, mózg nie dostanie energii potrzebnej na rozpęd, a układ pokarmowy nie będzie miał zajęcia przez kilka najbliższych godzin i w efekcie w ciągu dnia zjemy więcej niż powinniśmy. W idealnym świecie, w którym każdy ma rano mnóstwo czasu przed pracą/szkołą jedlibyśmy zbilansowane śniadania składające się z odpowiednich proporcji białka, tłuszczu i węglowodanów i do tego podane w formie zróżnicowanych ciekawych potraw - najlepiej codziennie inne. Niestety rzeczywistość jest taka, że grubo ponad połowa społeczeństwa o poranku ma czas jedynie na wypicie łyka kawy, ubranie się, podmalowanie oka (panie) i wybiegnięcie galopem z domu. Potem w pracy jakiś jogurt nad klawiaturą lub w szkole zjedzona na szybko bułka i jakoś udaje się przeżyć.
Dziś spróbuję przekonać Was, że nawet mając niewiele czasu można spokojnie zjeść zdrowe śniadanie bez konieczności stania przy garach lub wstawania 2 godziny wcześniej. Opowiem jak wygląda mój poranek.
Śniadania regularnie jem od około 2 lat i tak się do tego przyzwyczaiłam, że bez zjedzenia czegokolwiek nie ruszam się z domu (chyba, że w naprawdę wyjątkowych sytuacjach). Ponieważ w pracy muszę być na 8, a dojazd zajmuje mi sporo czasu, więc musiałam opracować sobie system, dzięki któremu pogodzę robienie śniadania z pozostałymi czynnościami. Rozwiązaniem idealnym okazała się owsianka, codziennie taka sama (czasem kombinuję z dodatkami) i jak do tej pory jeszcze mi się nie znudziła. Poza tym doskonale wpasowała się w mój poranek. I tak:
6:00 - dzwoni budzik
6:10 - "ooo mam jeszcze tyle czasu..chrrr..." przekręcam się na drugi bok
6:20 - "jeszcze minutka" zrzucam z łóżka Frutkę, która domaga się jedzenia ugniatając mi głowę
6:25 - "cholera!" wstaję
6:26 - 6:40 - karmię Frutkę i Arniego, wstawiam wodę i idę się myć i ubierać. W tym czasie woda się zagotuje i zalewam przygotowaną wieczorem mieszankę (przepis poniżej) oraz herbatę. Potem się maluję, czeszę, a śniadanie samo dochodzi
6:45 - 7:15 - mam czas na zjedzenie, przejrzenie Durszlaka, poczytanie plotek na Pudelku, wypicie herbaty
7:20 - deadline, do tego czasu muszę wyjść, żeby się nie spóźnić!
Proste? Proste! :) wystarczy mi niecała godzina, żeby ogarnąć wszystkie ważne sprawy, zjeść i mieć jeszcze chwilę dla siebie na pozbieranie myśli przed rzuceniem się w wir kolejnego dnia. I powiem Wam, że taki codzienny rytuał wpłynął bardzo pozytywnie na moje zdrowie, metabolizm i ogólny jedzeniowy rozkład dnia. Szczególnie teraz zimą takie poranne rozgrzanie się od wewnątrz przed wyjściem z domu na trzaskający mróz jest bardzo ważne. Owsianka syci mnie na długo - następny posiłek jem dopiero po 10 i to też bardziej z rozsądku niż głodu.
A oto przepis na moje śniadanie:
Dziś spróbuję przekonać Was, że nawet mając niewiele czasu można spokojnie zjeść zdrowe śniadanie bez konieczności stania przy garach lub wstawania 2 godziny wcześniej. Opowiem jak wygląda mój poranek.
Śniadania regularnie jem od około 2 lat i tak się do tego przyzwyczaiłam, że bez zjedzenia czegokolwiek nie ruszam się z domu (chyba, że w naprawdę wyjątkowych sytuacjach). Ponieważ w pracy muszę być na 8, a dojazd zajmuje mi sporo czasu, więc musiałam opracować sobie system, dzięki któremu pogodzę robienie śniadania z pozostałymi czynnościami. Rozwiązaniem idealnym okazała się owsianka, codziennie taka sama (czasem kombinuję z dodatkami) i jak do tej pory jeszcze mi się nie znudziła. Poza tym doskonale wpasowała się w mój poranek. I tak:
6:00 - dzwoni budzik
6:10 - "ooo mam jeszcze tyle czasu..chrrr..." przekręcam się na drugi bok
6:20 - "jeszcze minutka" zrzucam z łóżka Frutkę, która domaga się jedzenia ugniatając mi głowę
6:25 - "cholera!" wstaję
6:26 - 6:40 - karmię Frutkę i Arniego, wstawiam wodę i idę się myć i ubierać. W tym czasie woda się zagotuje i zalewam przygotowaną wieczorem mieszankę (przepis poniżej) oraz herbatę. Potem się maluję, czeszę, a śniadanie samo dochodzi
6:45 - 7:15 - mam czas na zjedzenie, przejrzenie Durszlaka, poczytanie plotek na Pudelku, wypicie herbaty
7:20 - deadline, do tego czasu muszę wyjść, żeby się nie spóźnić!
Proste? Proste! :) wystarczy mi niecała godzina, żeby ogarnąć wszystkie ważne sprawy, zjeść i mieć jeszcze chwilę dla siebie na pozbieranie myśli przed rzuceniem się w wir kolejnego dnia. I powiem Wam, że taki codzienny rytuał wpłynął bardzo pozytywnie na moje zdrowie, metabolizm i ogólny jedzeniowy rozkład dnia. Szczególnie teraz zimą takie poranne rozgrzanie się od wewnątrz przed wyjściem z domu na trzaskający mróz jest bardzo ważne. Owsianka syci mnie na długo - następny posiłek jem dopiero po 10 i to też bardziej z rozsądku niż głodu.
A oto przepis na moje śniadanie:
- 5 łyżek mieszanki płatków owsianych i otrąb owsianych (w dużym słoju paczka otrąb wymieszana z paczką płatków)
- 1 płaska łyżka siemienia lnianego (kiedyś mieliłam, teraz mi się już nie chce...)
- 1 łyżka zarodków pszennych
- 5 orzechów włoskich obranych z łupin i pokruszonych na mniejsze kawałeczki
- 1 łyżka kakao instant (u mnie "Puchatek") / czasem zamiast tego daję łyżeczkę zwykłego kakao i łyżkę miodu
- 1/2 łyżki pestek słonecznika
- mleko (zwykłe 3,2% lub sojowe - zależy co jest w lodówce)
Ale zdrowe i pożywne!
OdpowiedzUsuńCiekawe zestawienie, z pewnością spróbuję. Ja mam podobny system, ale na bazie samych płatków owsianych do których dodaję pestki z dyni, słonecznik, rodzynki, żurawinę i inne suszone owoce. Zanim jednak zjem owsiankę, piję szklankę wody mineralnej, trochę kefiru i sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. A potem kawa :-). Do tego wykonuję codziennie ćwiczenia na kręgosłup-ok.10 minut, kiedyś mnie strasznie plecy bolały, od kiedy ćwiczę, ból znikł. Wyrabiam się w 1,5h z całością przed wyjściem do pracy.
OdpowiedzUsuń