Żyjemy w świecie, w którym praktycznie wszystko
jest na wyciągnięcie ręki. O nic nie trzeba walczyć, niczego nie trzeba
zdobywać ani na nic nie trzeba czekać. Za odpowiednią kwotę można w styczniu
jeść truskawki, które co prawda smakują jak surowy ziemniak, ale są! W kilka
godzin można się znaleźć w innej strefie klimatycznej lub skoczyć na lunch do
jednej z europejskich stolic i wrócić jeszcze przed „Panoramą”, o ile
oczywiście zasób portfela na to pozwala. Właśnie. Wszystko jest kwestią ceny.
Chcąc zdobyć wymarzone szczyty nierzadko trzeba się nieźle napracować zamykając
niestety oczy na to co dzieje się tu i teraz. A dzieje się dużo i aby się o tym
przekonać wystarczy tylko opuścić wzrok i ze złotych gór skierować go na
zielone trawniki.
Nasze babcie i nasi dziadkowie nie latali w
kosmos. Nie śniło im się, że można dotrzeć na inny kontynent w czasie, którego
nie odmierza się w dniach. Nie mieli nawet połowy dóbr, z których każdy z nas
może dziś swobodnie korzystać, a jednak w pewnym sensie byli od nas bogatsi
ponieważ posiadali wiedzę, która niejednokrotnie ratowała życie. Bez łatwo
dostępnych leków ani szpitali potrafili wyleczyć ciężkie choroby wykorzystując
wiedzę o lekach naturalnych, które można bez trudu zdobyć nie płacąc za nie
nawet złotówki. Mowa o ziołach i roślinach leczniczych. Rosną na każdej łące, w
każdym lesie i w każdym ogrodzie. Nieświadomie wyrywamy cenne rośliny pieląc
ogródek, masakrujemy je kosiarką do trawy lub spacerując po trawniku masowo zadeptujemy
nie mając pojęcia wiedząc jaki skarb ginie pod naszymi nogami. Na szczęście na
naukę nigdy nie jest za późno. Przedstawiam Wam kompendium wiedzy o ziołach dla
początkujących, czyli książkę „Zioła w domowej aptece” autorstwa Karin Greiner
wydaną przez Wydawnictwo REA-SJ.
Zioła i rośliny lecznicze to temat fascynujący,
choć jednocześnie trudny i zdradliwy. Rośliny kryją w sobie ogromną moc, która
może uzdrowić umierającego, ale źle użyta potrafi być zabójcza. Rozpoczynając
przygodę z ziołolecznictwem warto, ba, wręcz trzeba mieć solidne podstawy
teoretycznej wiedzy. Uwierzcie, że naprawdę łatwo pomylić jasnotę z pokrzywą
albo wiązówkę błotną z kozłkiem lekarskim, a działanie tych roślin na organizm
różni się diametralnie. Jesteśmy wzrokowcami i najlepiej uczymy się widząc to,
o czym czytamy bądź słuchamy. Mam w domu poradnik dla lekarzy o
ziołolecznictwie wydany w latach ’80, który zawiera solidną dawkę szczegółowej wiedzy
na temat ziół, ale nie ma w nim ani jednego zdjęcia. Co prawda w bardzo
dokładny sposób opisuje poszczególne części rośliny, ale przecież nie każdy wie
czym się różnią liście skrętoległe od pierzastosiecznych, prawda? Natomiast
książka pani Greiner aż kipi od pięknych, kolorowych zdjęć, na których wyraźnie
widać jak wyglądają omawiane rośliny. Nie ma mowy o pomyłce.
Każda roślina w „Ziołach w domowej aptece” jest
opisana starannie, ale bez wdawania się w szczegóły jej morfologii. Treść jest
jasna i zrozumiała dla każdego, niezależnie od poziomu sprawności, z jaką
porusza się w botanicznej terminologii. Zbiór najważniejszych informacji na
temat poszczególnych roślin autorka określiła jako „Krótką rundę zapoznawczą” i
zawarła w niej wszystko to, co jest najistotniejsze w kwestii wyglądu rośliny i
miejsc jej występowania. Dodatkowo, co bardzo ważne, dowiadujemy się z jakimi innymi
roślinami można ją pomylić. Dla osoby początkującej w temacie jest to wiedza
bezcenna. Oczywiście w rundzie zapoznawczej poznajemy również działanie roślin
na ludzki organizm. Po przeczytaniu tej części czytelnik jest dobrze
przygotowany na stawianie pierwszych kroków w ziołolecznictwie bez ryzyka pomyłki
lub niewłaściwego zastosowania ziół. Ponadto oprócz informacji praktycznych
opis rośliny zawiera garść ciekawostek, w których wiedza współczesna miesza się
z tradycjami i wierzeniami. To, co zdaniem autorki jest najciekawsze,
umieszczono w ramce z opisem „Wow!” i powiem Wam, że w niektóre z informacji
tam zawartych naprawdę trudno uwierzyć. Moje największe „Wow!” odnalazłam przy
koniczynie zwyczajnej- pamiętajcie, nigdy nie karmcie koniczyną swoich owiec,
bo stają się od tego bezpłodne. Serio!
W książce bardzo podoba mi się jej podział na pory
roku, z wyróżnieniem takich okresów, jak przedwiośnie, czy wczesna i późna
jesień. Jeśli uważaliście, że zioła można zbierać jedynie wiosną lub latem to chciałabym
Was wyprowadzić z błędu - każda pora roku ma coś do zaoferowania. Z książką w
rękach można sobie z wyprzedzeniem zaplanować, za którymi ziołami będziemy się
rozglądać, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Autorka radzi jak je zbierać i
przechowywać tak, aby zachowały maksimum swoich właściwości. Podsuwa nam
również proste i praktyczne pomysły na ich przetwarzanie. W książce odnajdziecie
zarówno przepisy na kosmetyki i leki, jak i na kulinarne wykorzystanie roślin
leczniczych i ziół. Napój energetyzujący z bylicy pospolitej? Kąpiel z
bluszczykiem kurdybankiem? A może herbata dla kobiet „na trudne dni” z
pięciornika gęsiego? Każdy znajdzie coś dla siebie.
Chociaż „Zioła
w domowej aptece” są typowym poradnikiem, w którym próżno szukać emocjonującej narracji
czy bliskiego kontaktu z autorem, to czyta się go z ogromną przyjemnością. To
nie jest książka, która wciąga akcją. To jest książka, z którą odkrywa się
świat, co w mojej ocenie można postawić na równi z dobrym thrillerem. Po
lekturze już nigdy nie spojrzę na przydomowy trawnik w taki sam sposób jak
wcześniej. Nie mijam obojętnie rosnących wokół roślin, które do tej pory
określałam wspólnym mianem: „zielsko”. Wprost przeciwnie, teraz na trawniku
czuję się jakbym była wśród starych znajomych. Takich, których z widzenia znam od
zawsze, ale dopiero teraz Karin Greiner nas sobie przedstawiła. Wiedza, którą
mi przekazała otworzyła mi oczy na otaczający mnie świat i sprawiła, że chcę
wiedzieć jeszcze więcej. Co tam złote góry i loty w kosmos, kiedy prawdziwe
odkrycia czekają tuż obok. Poradnik „Zioła w domowej aptece” zagości na stałe
na mojej półce i mogę Was zapewnić, że nie po to, by się na niej kurzyć.
A teraz KONKURS KONKURS!!!
Jeżeli chcecie mieć taką książkę w swojej biblioteczce, prześlijcie nam na maila jatugotujeblog(at)gmail.com. zdjęcie, na którym uwiecznicie MAJ. Kwiat? Owad? Ptak? Potrawa? Cokolwiek kojarzy Wam się z majem. Aparaty/telefony w dłoń i liczymy na Waszą kreatywność.
Zwycięskie zdjęcia wybierzemy z Darkiem i opublikujemy na blogu, a autorów nagrodzimy egzemplarzami książki "Zioła w domowej aptece". Do zdobycia aż 3 książki ufundowane przez wydawnictwo REA-SJ!
Zachęcamy Was gorąco do udziału, bo książka jest świetna! Na Wasze propozycje czekamy do 31.05.2016 r. do godziny 23:59
Biorąc udział w konkursie automatycznie akceptujecie warunki konkursu oraz poniższy krótki Regulamin:
1. Fundatorem nagród w konkursie jest Wydawnictwo REA-SJ Sp. z o.o. z siedzibą w Konstancinie Jeziornej przy ul. Kościuszki 21.
2. Nagrody będą wysłane wyłącznie na terenie Polski na adresy wskazane przez zwycięzców.
3. Organizatorem konkursu jest blog www.jatugotuje.blogspot.com we współpracy z Wydawnictwem REA-SJ Sp. z o.o.
4. Poprzez wzięcie udziału w konkursie Uczestnik wyraża zgodę na przetwarzanie danych osobowych na potrzeby konkursu.
POWODZENIA!
Witam,
OdpowiedzUsuńchętnie wezmę udział w konkursie, mam fajne zdjęcia z majówki,tylko trudno się zdecydować które wybrać (tak tak w kwestii niezdecydowania jestem 200% kobietą). Proszę o informację, czy mogłabym ze swoich zdjęć stworzyć majowy kolaż? :-)
Pozdrawiam
Ania
Aniu, jasne, że możesz! :) zapraszamy do udziału w konkursie. Pozdrowienia! D. i D.
OdpowiedzUsuńja też chcę taką książkę ale gdzie to zdjęcie wkleić....
OdpowiedzUsuńZdjęcie trzeba załączyć do maila i przesłać na nasz adres jatugotujeblog@gmail.com :)
UsuńPozdrawiamy!