Polub nas na Facebooku

wtorek, 17 maja 2016

"Zioła w domowej aptece" - recenzja i KONKURS!!!!

Żyjemy w świecie, w którym praktycznie wszystko jest na wyciągnięcie ręki. O nic nie trzeba walczyć, niczego nie trzeba zdobywać ani na nic nie trzeba czekać. Za odpowiednią kwotę można w styczniu jeść truskawki, które co prawda smakują jak surowy ziemniak, ale są! W kilka godzin można się znaleźć w innej strefie klimatycznej lub skoczyć na lunch do jednej z europejskich stolic i wrócić jeszcze przed „Panoramą”, o ile oczywiście zasób portfela na to pozwala. Właśnie. Wszystko jest kwestią ceny. Chcąc zdobyć wymarzone szczyty nierzadko trzeba się nieźle napracować zamykając niestety oczy na to co dzieje się tu i teraz. A dzieje się dużo i aby się o tym przekonać wystarczy tylko opuścić wzrok i ze złotych gór skierować go na zielone trawniki.
Nasze babcie i nasi dziadkowie nie latali w kosmos. Nie śniło im się, że można dotrzeć na inny kontynent w czasie, którego nie odmierza się w dniach. Nie mieli nawet połowy dóbr, z których każdy z nas może dziś swobodnie korzystać, a jednak w pewnym sensie byli od nas bogatsi ponieważ posiadali wiedzę, która niejednokrotnie ratowała życie. Bez łatwo dostępnych leków ani szpitali potrafili wyleczyć ciężkie choroby wykorzystując wiedzę o lekach naturalnych, które można bez trudu zdobyć nie płacąc za nie nawet złotówki. Mowa o ziołach i roślinach leczniczych. Rosną na każdej łące, w każdym lesie i w każdym ogrodzie. Nieświadomie wyrywamy cenne rośliny pieląc ogródek, masakrujemy je kosiarką do trawy lub spacerując po trawniku masowo zadeptujemy nie mając pojęcia wiedząc jaki skarb ginie pod naszymi nogami. Na szczęście na naukę nigdy nie jest za późno. Przedstawiam Wam kompendium wiedzy o ziołach dla początkujących, czyli książkę „Zioła w domowej aptece” autorstwa Karin Greiner wydaną przez Wydawnictwo REA-SJ.


Zioła i rośliny lecznicze to temat fascynujący, choć jednocześnie trudny i zdradliwy. Rośliny kryją w sobie ogromną moc, która może uzdrowić umierającego, ale źle użyta potrafi być zabójcza. Rozpoczynając przygodę z ziołolecznictwem warto, ba, wręcz trzeba mieć solidne podstawy teoretycznej wiedzy. Uwierzcie, że naprawdę łatwo pomylić jasnotę z pokrzywą albo wiązówkę błotną z kozłkiem lekarskim, a działanie tych roślin na organizm różni się diametralnie. Jesteśmy wzrokowcami i najlepiej uczymy się widząc to, o czym czytamy bądź słuchamy. Mam w domu poradnik dla lekarzy o ziołolecznictwie wydany w latach ’80, który zawiera solidną dawkę szczegółowej wiedzy na temat ziół, ale nie ma w nim ani jednego zdjęcia. Co prawda w bardzo dokładny sposób opisuje poszczególne części rośliny, ale przecież nie każdy wie czym się różnią liście skrętoległe od pierzastosiecznych, prawda? Natomiast książka pani Greiner aż kipi od pięknych, kolorowych zdjęć, na których wyraźnie widać jak wyglądają omawiane rośliny. Nie ma mowy o pomyłce.


Każda roślina w „Ziołach w domowej aptece” jest opisana starannie, ale bez wdawania się w szczegóły jej morfologii. Treść jest jasna i zrozumiała dla każdego, niezależnie od poziomu sprawności, z jaką porusza się w botanicznej terminologii. Zbiór najważniejszych informacji na temat poszczególnych roślin autorka określiła jako „Krótką rundę zapoznawczą” i zawarła w niej wszystko to, co jest najistotniejsze w kwestii wyglądu rośliny i miejsc jej występowania. Dodatkowo, co bardzo ważne, dowiadujemy się z jakimi innymi roślinami można ją pomylić. Dla osoby początkującej w temacie jest to wiedza bezcenna. Oczywiście w rundzie zapoznawczej poznajemy również działanie roślin na ludzki organizm. Po przeczytaniu tej części czytelnik jest dobrze przygotowany na stawianie pierwszych kroków w ziołolecznictwie bez ryzyka pomyłki lub niewłaściwego zastosowania ziół. Ponadto oprócz informacji praktycznych opis rośliny zawiera garść ciekawostek, w których wiedza współczesna miesza się z tradycjami i wierzeniami. To, co zdaniem autorki jest najciekawsze, umieszczono w ramce z opisem „Wow!” i powiem Wam, że w niektóre z informacji tam zawartych naprawdę trudno uwierzyć. Moje największe „Wow!” odnalazłam przy koniczynie zwyczajnej- pamiętajcie, nigdy nie karmcie koniczyną swoich owiec, bo stają się od tego bezpłodne. Serio!


W książce bardzo podoba mi się jej podział na pory roku, z wyróżnieniem takich okresów, jak przedwiośnie, czy wczesna i późna jesień. Jeśli uważaliście, że zioła można zbierać jedynie wiosną lub latem to chciałabym Was wyprowadzić z błędu - każda pora roku ma coś do zaoferowania. Z książką w rękach można sobie z wyprzedzeniem zaplanować, za którymi ziołami będziemy się rozglądać, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Autorka radzi jak je zbierać i przechowywać tak, aby zachowały maksimum swoich właściwości. Podsuwa nam również proste i praktyczne pomysły na ich przetwarzanie. W książce odnajdziecie zarówno przepisy na kosmetyki i leki, jak i na kulinarne wykorzystanie roślin leczniczych i ziół. Napój energetyzujący z bylicy pospolitej? Kąpiel z bluszczykiem kurdybankiem? A może herbata dla kobiet „na trudne dni” z pięciornika gęsiego? Każdy znajdzie coś dla siebie.


Chociaż „Zioła w domowej aptece” są typowym poradnikiem, w którym próżno szukać emocjonującej narracji czy bliskiego kontaktu z autorem, to czyta się go z ogromną przyjemnością. To nie jest książka, która wciąga akcją. To jest książka, z którą odkrywa się świat, co w mojej ocenie można postawić na równi z dobrym thrillerem. Po lekturze już nigdy nie spojrzę na przydomowy trawnik w taki sam sposób jak wcześniej. Nie mijam obojętnie rosnących wokół roślin, które do tej pory określałam wspólnym mianem: „zielsko”. Wprost przeciwnie, teraz na trawniku czuję się jakbym była wśród starych znajomych. Takich, których z widzenia znam od zawsze, ale dopiero teraz Karin Greiner nas sobie przedstawiła. Wiedza, którą mi przekazała otworzyła mi oczy na otaczający mnie świat i sprawiła, że chcę wiedzieć jeszcze więcej. Co tam złote góry i loty w kosmos, kiedy prawdziwe odkrycia czekają tuż obok. Poradnik „Zioła w domowej aptece” zagości na stałe na mojej półce i mogę Was zapewnić, że nie po to, by się na niej kurzyć.


A teraz KONKURS KONKURS!!!


Jeżeli chcecie mieć taką książkę w swojej biblioteczce, prześlijcie nam na maila jatugotujeblog(at)gmail.com. zdjęcie, na którym uwiecznicie MAJ. Kwiat? Owad? Ptak? Potrawa? Cokolwiek kojarzy Wam się z majem. Aparaty/telefony w dłoń i liczymy na Waszą kreatywność.

Zwycięskie zdjęcia wybierzemy z Darkiem i opublikujemy na blogu, a autorów nagrodzimy egzemplarzami książki "Zioła w domowej aptece". Do zdobycia aż 3 książki ufundowane przez wydawnictwo REA-SJ!

Zachęcamy Was gorąco do udziału, bo książka jest świetna! Na Wasze propozycje czekamy do 31.05.2016 r. do godziny 23:59

Biorąc udział w konkursie automatycznie akceptujecie warunki konkursu oraz poniższy krótki Regulamin:
1. Fundatorem nagród w konkursie jest Wydawnictwo REA-SJ Sp. z o.o. z siedzibą w Konstancinie Jeziornej przy ul. Kościuszki 21. 
2. Nagrody będą wysłane wyłącznie na terenie Polski na adresy wskazane przez zwycięzców.
3. Organizatorem konkursu jest blog www.jatugotuje.blogspot.com we współpracy z Wydawnictwem REA-SJ Sp. z o.o.
4. Poprzez wzięcie udziału w konkursie Uczestnik wyraża zgodę na przetwarzanie danych osobowych na potrzeby konkursu.

POWODZENIA!

4 komentarze:

  1. Witam,
    chętnie wezmę udział w konkursie, mam fajne zdjęcia z majówki,tylko trudno się zdecydować które wybrać (tak tak w kwestii niezdecydowania jestem 200% kobietą). Proszę o informację, czy mogłabym ze swoich zdjęć stworzyć majowy kolaż? :-)

    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, jasne, że możesz! :) zapraszamy do udziału w konkursie. Pozdrowienia! D. i D.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też chcę taką książkę ale gdzie to zdjęcie wkleić....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcie trzeba załączyć do maila i przesłać na nasz adres jatugotujeblog@gmail.com :)
      Pozdrawiamy!

      Usuń