Muszę przyznać, że w takich chwilach moja silna wola lekko się załamuje, a mięsożerna część mnie podpowiada "Spróbuj spróbuj chociaż malutki kąseczek...". Ale nie nie nie, miesiąc wegetarianizmu trwa i dobre samopoczucie przede wszystkim! Więc otarłam ślinkę i tylko patrzyłam jak po drugiej stronie stołu soczysta kaczusia niknie w oczach (a w zasadzie w paszczy:)).
Mój podziw dla tego, czego Darek dokonał jest ogromny! Całą kaczkę obrał ze skóry, podzielił aż kosteczki trzeszczały (brrr!!) i przygotował z niej danie, które pachniało tak, że trudno było się oprzeć!
Kaczka marynowała się 4 dni zapomniana w odległym końcu lodówki, co sprawiło, że była niesamowicie aromatyczna i wyglądała na mięciutką i kruchą. Do tego pieczone ziemniaczki (takie same jak przy polędwiczkach po włosku), szpinak z mrożonki i borówkowy dżem z Lidla. Oceniając po samym zapachu i tempie znikania dania z talerza mogę śmiało polecić wszystkim mięsożercom!
- kaczka (może być cała dla śmiałków lubiących zabawy z mięsem lub dla leniuchów po prostu pierś z kaczki)
- 4 ząbki czosnku
- 1/2 szklanki oliwy z oliwek
- sól, pieprz
Kaczkę podzielić (o ile jesteś śmiałkiem i wybrałeś opcję nr 1). Czosnek zgnieść z solą i pieprzem, dodać oliwę i dokładnie natrzeć mięso. Powinno się marynować minimum przez noc, ale jeśli poleży kilka dni zapomniane w lodówce to będzie tylko na korzyść. Tylko trzeba dokładnie pokryć kaczkę marynatą i zakryć naczynie folią, żeby mięso nie obeschło.
Po czasie marynowania kacze piersi wrzucić do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na jakieś pół godzinki. Nogi zostały uduszone w sosie musztardowym, ale wyszły takie sobie.
Ot i cała filozofia. Proste i pyszne danie, które właściwie robi się samo (oczywiście jeśli kupimy gotowe elementy oddzielone od kaczki przez miłego pana rzeźnika).
SMACZNEGO!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz