Po wielkim sukcesie polędwiczek wiejskiego leśniczego przyszła pora na kolejną odsłonę! Dla mnie to był wyjątkowy dzień: ostatni dzień mięsny. Od 1 maja w ramach programu Fundacji Viva! "Zostań vege na 30 dni" postanowiłam na miesiąc odstawić mięso. Tym bardziej celebrowałam to danie :)
Pomysł podsunął nam kolega, który opowiedział o tym jak jego siostra przyrządziła polędwiczki. I tak, modyfikując nieco ten przepis, postanowiliśmy zrealizować go w naszej kuchni. Mięso marynowało się aż 4 dni (zupełnie niezamierzone działanie, ale efekt godny polecenia). Oczywiście można to robić krócej, 2-3 godzinki powinny wystarczyć. Jako dodatek podałam inspirowane Nigellą ziemniaczki z piekarnika. Myślę, że w sezonie wszechobecnych grilli, kiełbas, kaszanek, karkówek i innych specjałów to danie może być miłą odmianą.
Jak to zrobić (przepis dla czterech osób):
- 300 g polędwicy wieprzowej
- słoiczek suszonych pomidorów w oliwie
- duża cebula
- troszkę soli (zależy od tego jak słone są pomidory)
- pieprz czarny
- szczypta chilli
Polędwiczkę dzielimy na 4 kawałki. Każdy rozcinamy w środku tworząc coś na kształt sakiewki. Pomidory siekamy i nadziewamy nimi mięso. Układamy w misce, obkładamy pozostałymi pomidorami i pokrojoną dość grubo cebulą. Doprawiamy solą, pieprzem i chilli i zalewamy oliwą z pomidorów. Mięso powinno się marynować przynajmniej 2 godziny w lodówce. Po tym czasie polędwiczki albo przyrządzić tak, jak w przypadku przepisu wiejskiego leśniczego albo zawinąć w folię aluminiową i wrzucić na grilla (my wybraliśmy tę drugą opcję ze względu na majówkowy szał grillowania).
Ziemniaki inspirowane Nigellą:
- 6 dużych najlepiej młodych ziemniaków (ważne, żeby miały dość cienką skórkę)
- oliwa i cebula pozostałe z marynowania mięsa
- główka czosnku
- łyżka rozmarynu
- łyżka gałki muszkatołowej
- łyżka kminu rzymskiego
- łyżka oregano
- sok z połowy cytryny
- sól, pieprz
Ziemniaki dokładnie wyszorować i pokroić w plastry o grubości ok. 1,5-2cm. Nie obierać ze skórki. Główkę czosnku podzielić na ząbki, nie obierać z łupinek. Dzięki temu po upieczeniu czosnek będzie mięciutki i słodki, nie ma mowy o typowo czosnkowym smrodku! Naprawdę warto spróbować - kto raz zje taki czosnek, będzie go dorzucał do każdej pieczonej potrawy (no może poza ciastami...). Do miski włożyć ziemniaki, czosnek, cebulę i przyprawy. Wszystko zalać oliwą z marynowania mięsa (gdyby było zbyt suche można dodać jeszcze nieco oliwy). Wymieszać całość w misce i wyłożyć na blachę do pieczenia (na folię lub papier do pieczenia). Rozłożyć równomiernie i skropić cytryną. Piekarnik nagrzać do 200 stopni i piec ziemniaki ok. 30 minut.
SMACZNEGO!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz