Polub nas na Facebooku

piątek, 18 maja 2012

BOTWINKA!!

Co roku w naszym domu robi się botwinkę. Oboje za nią przepadamy, ale robię ją tylko raz. Dlaczego? Bo pobudzona pierwszymi promieniami słońca (które grzeją!), stęskniona za smakami wiosny i przede wszystkim zachęcana przez Darka ("Botwinkaaaaa botwinkaaa...chcę botwinkęęęę!!!!") gotuję jej cały GAR. I mówiąc GAR mam na myśli największe naczynie w naszym domu, z którego można spokojnie karmić przeciętną 4-osobową rodzinę przez 2 dni. Najpierw rzucamy się na nią i pochłaniamy po 2 talerze na raz, następnego dnia również zjadamy z radością (ale zdecydowanie mniejsze ilości), a przez kolejne dni, już kompletnie bez entuzjazmu, czekamy kiedy wreszcie się skończy. I tak przez około tydzień. Po tym wszystkim, jak nietrudno zgadnąć, mamy dość botwinki na mniej więcej rok.
Tej wiosny tradycji stało się zadość, z tą niewielką różnicą, że zupa zamiast na mięsie została ugotowana na samych warzywach. I wyszło niespodziewanie smacznie. Okazuje się (kolejne miłe wegetariańskie zaskoczenie), że wcale nie trzeba używać mięsa, żeby wyszła smaczna zupa. Jedynie rosołu nie mogę sobie bez kury wyobrazić...na razie :)

Jak to zrobić:
  • 3 pęczki botwinki
  • gotowy zestaw rosołowej włoszczyzny (a w niej standardowo: marchewka, seler, pietruszka i por)
  • 1/3 szklanki oliwy
  • 3 cebulki dymki razem ze szczypiorem
  • 4 buraki
  • 6 dużych ziemniaków
  • 2 listki laurowe
  • łyżka ziaren pieprzu
  • 3 ziarna ziela angielskiego
  • odrobina mleka - około 3 łyżek (do zabielenia i zagęszczenia)
  • dużo wody (zależy od wielkości garnka, ale na tę ilość warzyw minimum to 2 litry)
  • 0,5 litra barszczu z kartonu (takie małe oszustwo)
  • sok z całej cytryny
  • cukier (do smaku, myślę, że ok 3 łyżek wystarczy)
  • pieprz i sól
Włoszczyznę, buraki i ziemniaki (obieramy, myjemy) kroimy w mniejsze kawałki i wrzucamy do wrzącej wody razem z zielem angielskim, pieprzem i listkiem laurowym. Gotować aż warzywa zmiękną, a w tym czasie porządnie umyć i drobno pokroić botwinkę oraz dymkę. Po około 10 minutach wrzucić je do wywaru i wlać oliwę z oliwek. Całość pogotować jeszcze 10 minut i dolać barszcz. Wlać mleko no i zaczynamy zabawę z przyprawianiem. Dodać sok z cytryny, cukier i po kilku minutach spróbować. Jeśli za kwaśne - dodać cukier, jeśli zbyt mdłe - zakwasić. Przyznam, że nie potrafię nic sensownego doradzić, bo wiele zależy od jakości warzyw, ilości wody, fazy księżyca itd...
Tak czy inaczej życzę powodzenia i wytrwałości, bo warto. Oczywiście gotową zupę podajemy z jajem na twardo. Polecam też spróbować wbić jajo do środka, tak jak przy toskańskiej zupie. Też działa i wychodzi bardzo smaczne (a oszczędzamy czas, wodę i gaz, bo gotuje się 2 w 1).



SMACZNEGO!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz