Myślałam, że śnię, gdy pewnego dnia Darek po powrocie z pracy powiedział "Kochanie, ja chyba też chciałbym zostać wegetarianinem. Od kiedy mógłbym zacząć?". Że jak?????? Że wegetarianinem???? Bez kurczusia, schabowych, kebabów i czizików z maczka?????
Na początku się roześmiałam, ale on mówił serio. Naprawdę chce zostać wegetarianinem na miesiąc i to już od 1 czerwca. Podekscytowana tą wiadomością pofrunęłam do kuchni przyrządzić coś ekstra, żeby uczcić ten dzień. Szybki przegląd szafek i wybór padł na zieloną soczewicę. Moje pierwsze doświadczenia z tym produktem były kiepskie i danie prosto z garnka wylądowało w miejskiej oczyszczalni ścieków (gdzie wysłałam je przez porcelanowe wrota) i nie będę się dłużej nad tym rozwodzić. Ale ponieważ porażkami nie można się zrażać, więc postanowiłam zrobić coś, co przypominałoby mięso i wyszły soczewicowe burgery. Pyszne, sycące i swoim smakiem całkowicie przekonały Darka, że wegetarianizm naprawdę jest fajny. Pierwsza nawrócona owieczka na moim koncie, liczę na więcej :)
Jak to zrobić:
- 1 SZKLANKA ZIELONEJ SOCZEWICY (SUCHEJ)
- PÓŁ PUSZKI CIECIORKI LUB BIAŁEJ FASOLI
- 1 NIEDUŻA MARCHEWKA
- 1 CEBULA
- GARŚĆ ŚWIEŻYCH LIŚCI SZPINAKU LUB PÓŁ PĘCZKA NATKI PIETRUSZKI
- 1 JAJKO
- 3 ŁYŻKI BUŁKI TARTEJ + BUŁKA DO PANIEROWANIA
- ¾ SZKLANKI KASZY MANNEJ (MOŻE BYĆ POTRZEBNE WIĘCEJ, ZALEŻY CZY MASA JEST BARDZO RZADKA)
- 5 ŁYŻEK SOSU SOJOWEGO (JASNEGO)
- 5 ZĄBKÓW CZOSNKU
- ŁYŻKA MUSZTARDY (ja użyłam Sarepskiej)
- PIEPRZ I SÓL - ILOŚĆ WEDLE GUSTU
Soczewicę ugotować według
instrukcji na opakowaniu razem z ząbkami czosnku. Ząbki zostawić w łupince,
żeby się nie rozpadły. Po ugotowaniu wszystko ostudzić i odcedzić z nadmiaru
wody. Dopiero teraz ząbki czosnku obrać ze skórek. Czosnek gotuję w
skórce i potem dodaję, a nie wciskam świeży, bo dzięki temu smak jest
subtelniejszy. Do misy robota kuchennego
wrzucić cebulę i zmiksować na mniejsze kawałki (ale nie na papkę). Dodać
soczewicę, cieciorkę, obrany czosnek i startą na tarce marchewkę i całość
pomiksować chwilę do połączenia. Dodać liście
szpinaku/natkę, pieprz, sos sojowy, musztardę i jajko i znowu parę sekund
miksować. Na końcu dosypać kaszę i bułkę tartą i ponownie dokładnie wymieszać.
Ważne jest, żeby nie miksować zbyt długo i żeby nie wyszła z tego papka dla
niemowlaków. Sprawdzić smak i
ewentualnie dosolić. Jeśli masa jest zbyt luźna można dodać więcej kaszy. U
mnie w sumie dodałam około 1 szklanki. Ogólnie masa powinna być na tyle
zwięzła, żeby dało się formować kotlety, ale nie może być zbyt sucha. Formować nieduże kotlety.
Jeśli w trakcie formowania trochę masa nieco przykleja się do dłoni to jest
ok. W trakcie smażenia kasza napęcznieje i utrzyma kotlety w kupie, więc bez
paniki. Gotowe kotlety obtaczać
w bułce (mogą w czasie tej czynności trochę tracić kształt, ale po usmażeniu na pewno będą dobre!) i smażyć na patelni. W trakcie smażenia kotlety mocno „piją” olej, więc potem trzeba ułożyć je na ręczniku papierowym, żeby wyciągnąć z nich to, co wchłonęły.
SMACZNEGO!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz