Tłusty czwartek to tragiczny dzień...tego dnia kończy się większość noworocznych postanowień związanych z dietami, odchudzaniem i zdrowym odżywianiem. Ale jak tu odmówić kolejnemu uśmiechniętemu pączusiowi ociekającemu lukrem, czy kolejnemu słodziutkiemu faworkowi...i tym wszystkim straszliwym kusicielom, którzy wmawiają, że "Przecież nie zjeść 10 pączków w tłusty czwartek to hańba"? Tak, ja też nie jestem na tyle asertywna, żeby w takim momencie odwrócić głowę w stronę jakiejś tam marchewki :) ale jest jedna metoda wspomagająca silną wolę tego feralnego dnia: zupa czosnkowa według przepisu Małgorzaty Caprari o wdzięcznej nazwie "Czosnkowe fandango". Brzmi jak jakiś gorący latynoski taniec, a w rzeczywistości pod tą nazwą kryje się wyjątkowo...hmm...aromatyczna zupa. Aromatyczna i przepyszna - jeśli ktoś lubi czosnek. Ale wracając do meritum: jak zupa czosnkowa pomaga walczyć z pączkami? Mechanizmy działania są dwa:
1) można ją zjeść w momencie, gdy rozsądek podpowiada, że pora już przestać pochłaniać kolejne pączuszki - zupa tak zmienia smak w ustach, że po jej zjedzeniu nie ma się absolutnie ochoty na nic słodkiego!
2) zjedzona dzień wcześniej lub przed konfrontacją w pączkowymi kusicielami wytwarza wokół nas coś na kształt bariery ochronnej, od której będą się oni odbijać się jak od ściany. Bardzo twardej ściany...i z pewnością nie zechcą próbować ponownie się przebić :)
Ostrzegam jednak, że czosnkowe fandango to naprawdę mocna rzecz dla prawdziwych twardzieli!
Jak to zrobić:
- główka czosnku
- 1 czerwona cebula
- 2 puszki krojonych pomidorów (2 x 400 g)
- 5 łyżek oliwy
- sól i pieprz (lub chilli)
- 2 kromki pieczywa (np. razowego)
- tarty żółty
Czosnek drobno posiekać (ja część ząbków posiekałam, a kilka przecisnęłam przez praskę). Posiekać cebulę i razem z czosnkiem i 1 łyżeczką soli zeszklić w garnku na oliwie dodając po chwili odrobinę wody (smażyć krótko stale mieszając - najwyżej 2 minuty). Dodać pomidory i doprawić pieprzem. Dolać szklankę wody. Zupę gotować 10-15 minut. Jeżeli zupa ma być mocno czosnkowa i chcecie, żeby świadomość zjedzenia czosnku pozostała z Wami naprawdę długo to można pogotować krócej. Kromki pieczywa podpiec w tosterze/na patelni/w piekarniku i położyć na talerzu z gorącą zupą. Grzankę posypać tartym serem.
SMACZNEGO!
SMACZNEGO!
Zdecydowanie to coś dla mnie. Uwielbiam czosnek, pietruszkę i cytrynę. Bez tych trzech składników nie istnieje moja kuchnia.
OdpowiedzUsuńPrzyznam Wam się cichutko - nie lubię pączków....
Oj to zazdroszczę! :)
UsuńPączki pączkami, ale coś jeść trzeba... Pycha!
OdpowiedzUsuńDokładnie! a nie ma to jak zagryźć pączka solidną dawką czochu :)
UsuńAle, ale a co z cudownym oddechem po zjedzeniu takiej ilości czochu , chyba trzeba się osłonić maseczka chirurgiczną lub unikać ludzi.
OdpowiedzUsuńCóż, każdy podejmuje się konsumpcji na własne ryzyko :) a tak serio, to spodziewaliśmy się mocniejszego uderzenia po całej główce czosnku. Nie było tak źle :)
UsuńMam tutaj takiego twardziela, Hunter podejmie się tego wyzwania :) nie wiem jak potem nasz dialog, ale zobaczymy. Apropos asertywności w tłusty czwartek - nie zjadłam ani jednego pączka. To był drugi dzień diety :D
OdpowiedzUsuńOdważnie!!! Ale wiem co czułaś, ja zaczęłam przygodę z wegetarianizmem w majówkę, kiedy codziennie masowo rozpalano grille, kiełbaski skwierczały i kusiły :) ale duma z wytrwania jest podwójna! Więc gratuluję Ci charakteru i trzymam kciuki :)
Usuń