Sprawdźmy: Święta zaliczone, Sylwester zaliczony, 3 kg więcej zaliczone....po gorącym okresie świąteczno-noworocznym, gdy całą energię i umysł pochłaniały wyczyny w kuchni, wizyty u rodziny, spotkania ze znajomymi i sylwestrowe przygotowania, nadeszły dni pustki: powroty do pracy, do szkoły, do szarej pseudozimowej codzienności, w której znów trzeba znaleźć sobie jakiś cel. Mój jest prosty - odzyskanie letniej formy, w której spodnie były luźniejsze, a brzuch dało się wciągnąć i nawet widać było jakiś mięsień :) od czego zacząć? Po pierwsze od wyjedzenia lub rozdania wszystkich smakołyków, które jeszcze pozostały w lodówce. Ciastem proponuję podzielić się z ptakami, czekoladowe Mikołaje zutylizować w brzuchu (swoim lub cudzym), to, co się jeszcze nadaje pomrozić, a resztą uszczęśliwić osiedlową bandę bezpańskich kotów. Trzeba zrobić generalne porządki w lodówce, aby okres powrotu do formy móc zacząć z czystym kontem. Od tej pory lodówkę i szafki kuchenne uzupełniamy wyłącznie lekkimi produktami (mówiąc "lekkie" nie mam na myśli sera camembert light tylko twarożki, tofu, rybę, warzywa itd...).
Po wyjedzeniu ostatnich pierogów z kapustą i grzybami (będę za wami tęsknić...) i pożegnaniu się na dobre z duchem Świąt snującym się jeszcze po kuchni przystępuję do akcji. Jako pierwszą proponuję rozgrzewającą i oczyszczającą tajską zupę pomarańczową z łososiem i tofu. Można ją bez problemu zabrać do pracy na lunch lub zjeść na lekką kolację - nasyci, ale nie będzie zalegała w żołądku.
Jak to zrobić (2 porcje):
- 180 g świeżego łososia (można użyć dowolnej ryby)
- 2 plastry twardego tofu (po ok. 1 cm każdy)
- szklanka mrożonej fasolki szparagowej
- garść mrożonego kalafiora
- 1/2 szklanki mrożonego groszku cukrowego (lub zwykłego łuskanego mrożonego groszku - absolutnie omijamy ten z puszki)
- spora garść cienkiego makaronu ryżowego
- sok z całej pomarańczy + miąższ pozostały po wyciskaniu soku
- 2 nieduże ząbki czosnku
- 1-2 cm kawałek korzenia imbiru
- 1/2 małej papryczki chilli (dobrze by było gdyby wpadło też parę pesteczek)
- 4-5 łyżek sosu sojowego
- 1 łyżka sosu rybnego
- 2 łyżki oleju roślinnego
W miseczce połączyć miąższ z pomarańczy z sokiem, sosami, chilli, tartym imbirem i czosnkiem przeciśniętym przez praskę. Wymieszać i odstawić. Makaron ryżowy zalać wrzątkiem i odstawić do zmięknięcia. W garnku zagotować litr wody i wrzucić do niego mrożone warzywa. Łososia pokroić w kostkę i dodać do garnka, gdy warzywa będą miękkie. Wlać przygotowany na początku sos oraz olej roślinny i gotować aż łosoś będzie gotowy. Do miseczek nałożyć makaron ryżowy i po 1 plastrze tofu pokrojonego w grubą kostkę. Zalać zupą.
Przedziwny przepis :) a już szczególnie ten kalafior jeśli to zupa tajska. Oczywiście nie ma w tym nic złego, wydaje mi się, że smak po prostu będzie bardzo zaskakujący. W ogóle w Polsce nie jada się zup rybnych, a szkoda. Azjaci żyją na tym tak długo :D to sekret młodości.
OdpowiedzUsuńMiłość do pierogów rozumiem w 100%!
A, jeszcze jedno. Znowu zapomniałam. Dodaję do linków u nas :)
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny :) a zupa to moja prywatna samowolka, warto spróbować!
OdpowiedzUsuń