Polub nas na Facebooku

środa, 21 września 2016

Ravioli z dynią, jarmużem i masłem szałwiowym

Uwielbiam prowadzić samochód. Szczególnie w trasie, gdy mogę zapomnieć o korkach, światłach, przejściach dla pieszych i po prostu jechać. Najchętniej bez towarzystwa, bo wtedy mogę włączyć radio na pełen regulator i przeskakiwać między stacjami w poszukiwaniu piosenek, które znam, lubię i mogę wyryczeć bez skrępowania swoim niezbyt popisowym głosem. Świat umyka za oknem, a ja jadę, śpiewam i osiągam stan pełnego relaksu. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez prawa jazdy, ale doskonale pamiętam, jak 12 lat temu (rany, to już tak dawno...) podchodziłam do egzaminu i sama siebie pocieszałam, że jak nie zdam to przecież nic takiego się nie stanie, bo bez prawka da się żyć. Był sierpień, a od rana lało nieprzerwanie. To nie był dobry znak..słaba widoczność, śliska jezdnia, to się nie może skończyć sukcesem. Mój stres potęgował fakt, że w rodzinie wszyscy zdawali za pierwszym razem i czułam na sobie pewną presję. Przeistoczona w kłębek nerwów dotarłam na miejsce i zaczęło się. Teoria poszła gładko, ale tej części egzaminu wcale się nie bałam. Testy powtarzałam dziesiątki razy i zgodnie z moim oczekiwaniem skończyłam z wynikiem 0 błędów. Jednak najgorsze wciąż było przede mną. Najpierw losowanie manewrów, plac, a potem wyjazd w miasto. Manewry wypadły nieźle, chociaż "kopertę" zrobiłam na granicy akceptowalności egzaminatora. Jeszcze ruszanie pod górkę i było po wszystkim - pora na jazdę po mieście. Egzaminator nie był zbyt rozmowny i kompletnie nie wiedziałam jak odbierać grobowe milczenie podczas wykonywania jego poleceń. Wróciliśmy bez słowa do ośrodka, a moje serce znajdowało się wówczas gdzieś w okolicy prawego migdałka. "Jak by to Pani powiedzieć" zaczął ("O nieee...to koniec, oblałam!"). "Nie było idealnie" kontynuował ("Powiedz to wreszcie ty wredny..."). "Ale zdała Pani" skończył ("Kocham pana!!!!"). Jedyne, na co się zebrałam to "Dziękuję", a resztę dziękczynnego tańca wykonałam już poza zasięgiem jego wzroku. Udało się! Zrobiłam to! Nie było tak źle, jak sądziłam! Jestem najlepsza! Jak widać czasem coś, co wydaje się górą nie do przejścia z bliższej perspektywy nie jest wcale takie straszne.
Niestety może być również odwrotnie - coś, co postrzegamy jako zadanie na minutkę okazuje się niewdzięczną i niemal niewykonalną pracą. Piszę o tym w nawiązaniu do dzisiejszych ravioli, bo niestety one właśnie okazały się trudniejsze niż się spodziewałam. Na wałkowaniu tego ciasta spędziliśmy wspólnie z Darkiem długie upojne minuty i czuję się jak po uczciwej godzinie w siłowni. Ciasto makaronowe, z którego są zrobione kompletnie nie chce współpracować. Ja wałkuję, a ono za sekundę kurczy się znowu. I tak w kółko. Na szczęście są przepyszne w smaku i szybko zapomniałam o trudach przyrządzania, ale chcę być z Wami szczera i ostrzegam: to bardzo męczące danie.

Jak to zrobić (ok. 20 sztuk):
  • 125 g mąki pszennej
  • 125 g mąki krupczatki
  • 2 jajka
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżka oliwy
  • 2 łyżki wrzątku
  • 400 g dyni
  • 3 duże liście jarmużu
  • 1 ząbek czosnku
  • sól, pieprz, oliwa z oliwek
  • 2 łyżki masła
  • garść listków świeżej szałwii
Dynię upiec (upiekłam ją przy okazji pieczenia pasztetu). Jarmuż posiekać (wcześniej pozbawić liście grubych łodyg) i udusić z ząbkiem czosnku, solą i pieprzem na oliwie (podlać lekko wodą). Wymieszać jarmuż z dynią i ewentualnie jeszcze doprawić solą i pieprzem.
Mąkę wymieszać z solą (dodałam też 1/2 łyżeczki kurkumy dla koloru). Wbić jajka, wlać oliwę i wrzątek i zagnieść gładkie elastyczne ciasto. Ciasto rozwałkować (można partiami) na grubość 1 mm - to jest najgorszy etap w przygotowaniu tego dania. Z ciasta wyciąć kwadraty o boku mniej więcej 5x5 cm. Musi być parzysta ilość. Na połowę kwadratów wyłożyć dynię z jarmużem pozostawiając ok. 1 cm wolnego ciasta z każdej strony. Brzegi posmarować wodą i przykryć czystymi kwadratami ciasta. Docisną tak, aby usunąć jak najwięcej powietrza ze środka. Gotować w osolonym wrzątku przez 5 minut od wypłynięcia ravioli  na powierzchnię.




SMACZNEGO!

3 komentarze:

  1. bardzo lubię połaczenie dyni z jarmużem. smakowity przepis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) rzeczywiście ten zestaw jest pyszny-taki jesienny.

      Usuń
  2. Gdzie jest krzyż ... znaczy mięso !

    OdpowiedzUsuń