Na początek smutna historia pewnego sportowca amatora. Mowa o Darku. Otóż było tak: biedaczek postanowił być fit i wybrał się z kolegami na piłkę. Cieszył się jak dziecko, że po latach znów będzie mógł poganiać po boisku i strzelić parę goli. I...no cóż. Po boisku rzeczywiście chwilę poganiał i nawet strzelił, o tak, ale sobie w kolano...a tak na serio to zapomniało mu się po prostu o rozgrzewce i podczas jakiejś ważnej akcji w środku pola wykręcił nogę w kolanie. Resztę meczu spędził na bramce, niepocieszony i kulawy. No serce mi pękało, jak go zobaczyłam po powrocie. Tak bardzo się cieszył, a tu taki pech. I do tego 2 tygodnie zwolnienia lekarskiego.
Pierwszy tydzień zleciał na sprzątaniu i reorganizacji wszystkich zakamarków w mieszkaniu, z czego skrycie bardzo się cieszyłam. Ale kolejny tydzień to już męczarnia, bo przecież ile można sprzątać i snuć się pomiędzy naszymi 3 pokojami? Tak więc dla zabicia czasu Darek wziął się za gotowanie. Efekt przedstawiam w dzisiejszym wpisie: na środowy obiad po pracy podano dorsza duszonego w białym winie z ziemniaczkami i sałatką z duszonych zielonych pomidorów i jabłka. I tu moja sugestia: może tak przedłużyć to L4...? :)
Jak to zrobić:
Jak to zrobić:
- 2 filety z dorsza
- 1 cebula
- 3 pieczarki
- papryka słodka w proszku
- sól i pieprz
- mąka do panierowania
- 1 szklanka białego wytrawnego wina
- szczypta gałki muszkatołowej
Dorsza przyprawić papryką, solą i pieprzem, obtoczyć w mące i usmażyć na rozgrzanym maśle. Zdjąć rybę z patelni, a na pozostałym aromatycznym tłuszczu podsmażyć posiekaną cebulę i pieczarki. Przełożyć dorsza z powrotem na patelnię i wlać wino. Patelnia musi być bardzo rozgrzana, żeby wino od razu zaczęło wrzeć. Po zredukowaniu płynu doprawić gałką muszkatołową. Gotowe!
SMACZNEGO!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz