Niektórzy uważają, że dziczyzna to "śmieciowe mięso", które nie dość, że ma brzydki szary kolor i jest niesmaczne, to jeszcze na bank pochodzi o zwierzęcia zarażonego jakąś nieznaną, ale bardzo groźną chorobą. To może być prawdą, ale tylko i wyłącznie pod warunkiem, że:
a) kupujemy mięso niewiadomego pochodzenia
b) nie znamy zasad przyrządzania dziczyzny
Jeżeli natomiast ktoś w naszej rodzinie poluje lub mamy znajomego myśliwego, to przekonanie się do dziczyzny będzie bardzo proste. Każdy legalnie upolowany zwierz przechodzi bardzo wnikliwą kontrolę weterynaryjną i nie ma mowy o spożywaniu mięsa skażonego wirusami lub pasożytami. My mamy to szczęście, że tata Darka jest zapalonym myśliwym i od czasu do czasu, po udanym polowaniu, w nasze ręce trafia kawałek genialnego i chudego mięsa.
Dziczyzna na zdrowie?
Trzeba wiedzieć, że dziczyzna to bardzo zdrowe mięso, bo pochodzi od zwierząt wolnych od wysoko przetworzonych pasz, antybiotyków i hormonów, które w ogromnych ilościach podawane są hodowlanym zwierzętom rzeźnym. Poza tym mięso dzikich zwierząt jest bardzo chude i niskokaloryczne (ok. 110-115 kcal w 100 g), dzięki czemu może być bez oporów spożywane na diecie. Odchudzając się warto sięgać w szczególności po mięso dzikich ptaków (bażanty, kuropatwy) oraz zajęcy. Dziczyzna polecana jest też przy anemii, ponieważ charakteryzuje się wysoką zawartością łatwo przyswajalnego żelaza, wyższą niż u zwierząt hodowlanych.
Dziczyzna w kuchni
Różnicę pomiędzy mięsem zwierząt łownych a hodowlanych widać od razu. Na surowo ma ono ciemnoczerwoną barwę, a po ugotowaniu jest ciemnoszare. Jest też bardzo zbite i dość włókniste, przez co wymaga dłuższej obróbki cieplnej (przykładowo gulasz z dzika jest dobry najwcześniej po 2 godzinach duszenia). Potrawy z dziczyzny lubią towarzystwo aromatycznych przypraw (jałowca, majeranku, liści laurowych i rozmarynu), grzybów oraz czerwonego wina, i to zarówno w roli dodatku, jak i składnika potraw. Z dziczyzny powstają gulasze, pieczenie, klopsy, pasztety oraz wyśmienite wyroby wędliniarskie.
Po tym krótkim wstępie czas na przepis. Kuchnia w dalszym ciągu jest zdominowana przez Darka. Po próbach cukierniczych przyszła pora na mięsne konkrety: golonkę z dzika. Sposób przygotowania można zastosować również do zwykłej golonki wieprzowej, przy czym należy skrócić czas gotowania mięsa.
Jak to zrobić:
- 1 golonka z dzika
- pęczek włoszczyzny (marchew, seler, por, pietruszka)
- kilka suszonych grzybów
- 1 łyżeczka suszonej szałwii
- sól i chilli
Golonkę włożyć do garnka i zalać wodą. Zagotować i wrzucić do garnka oczyszczoną i pokrojoną włoszczyznę oraz grzyby. Doprawić solą i chilli i gotować około 4 godzin na wolnym ogniu (tak, jak rosół - ma powolutku bulgotać, a nie wrzeć). Po tym czasie przełożyć golonkę do naczynia żaroodpornego, posypać szałwią i piec około 20-40 minut w gorącym piekarniku (170 stopni) bez przykrycia.
UWAGA: Pozostały z gotowania wywar można podać jako zupę z makaronem (jak rosół).
- 200 g kurek
- 3 liście laurowe
- pęczek cebulki dymki
- 1 ząbek czosnku
- 4 łyżki śmietany
- sól i pieprz
- kilka łyżek rosołu z dzika pozostałego po gotowaniu golonki lub wody
Kurki umyć i obgotować. Na patelni rozgrzać tłuszcz i wrzucić na niego grzyby. Chwile podsmażać, posolić i popieprzyć. Wlać śmietanę i wrzucić liście laurowe, pokrojoną cebulkę i czosnek. Dusić podlewając wodą przez około 5 minut. Można zagęścić sos mąką.
SMACZNEGO!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz