Już pojutrze rozpoczynamy wielki eksperyment!! Będziecie mieli niepowtarzalną okazję śledzić, jak na własnych brzuchach i fałdkach tłuszczu testujemy wpływ diety bez pszenicy. Początkowo planowaliśmy wyłączyć gluten całkowicie, ale po rodzinnej naradzie doszliśmy do wniosku, że to będzie zbyt duża rewolucja i nie jesteśmy na to przygotowani.
Skąd w ogóle taki pomysł? Ostatnio trafiłam na bloga www.wheatbellyblog.com (w wolnym tłumaczeniu rzecz dotyczy "pszennego/zbożowego brzuszka") prowadzonego przez amerykańskiego (a jakże!) naukowca i kardiologa Williama Davisa (nota bene to pierwszy współczesny "amerykański naukowiec" dokonujący jakiegoś odkrycia, którego mam okazję poznać z imienia i nazwiska...do tej pory "amerykańscy naukowcy" to była jakaś bezimienna masa prowadząca badania, których wyniki z niewiadomych względów cytują wszyscy wokół). Otóż ten pan (pan Davis) swoją naukową karierę poświęcił badaniu wpływu glutenu na zdrowie i rosnącą plagę otyłości. Napisał kilka książek, opublikował kilka ciekawych wpisów i zainteresował mnie tematem. Powiedziałam o tym Darkowi i uznał, że pan amerykański naukowiec rzeczywiście może mieć rację. Otóż będąc jeszcze dzieckiem Darek nie tolerował glutenu i był zmuszony do stosowania diety bezglutenowej. Po jakimś czasie jego system trawienny się unormował pozwalając mu wkroczyć w świat pszennego chleba, ciastek i makaronów. Jak dziś wspomina to własnie od tego momentu zaczęły się jego problemy z wagą (a konkretnie NADwagą). Potem był okres dzikiej młodości i szybkiego wzrostu, dzięki czemu masa ciała się ustabilizowała, ale dziś, gdy Darek jest już poważnym panem, pszenny brzuszek ponownie pokazuje się światu...
W naszej codziennej diecie jest bardzo dużo glutenu (szczególnie pszennego). Oboje jesteśmy makaronowymi maniakami, uwielbiamy też pizzę, kluski wszelkiej maści, pierogi i pieczywo. Jajecznica bez kromki chleba nie syci, choćby była zrobiona z 20 jajek, a na śniadanie najlepsze są kanapki. Po przemyśleniu sprawy decyzja zapadła - zrobimy sobie miesiąc przerwy od pszenicy i zobaczymy jak to będzie. Wiem na pewno, że nie będzie lekko (ta rozpacz w oczach Darka na wieść, że jego ulubione pierniczki też trzeba będzie odstawić i ten smutek z jakim wyjadał je jeden po drugim z paczki, żeby nic nie zostało w szafce i nie kusiło....), ale spróbujemy. Obiecaliśmy sobie, że jak któreś z nas się złamie to całą akcję przerywamy. O przebiegu i postępach będziemy na bieżąco informować.
Kto wie, może pan Davis znalazł klucz do sukcesu w odchudzaniu...?
ŻYCZCIE NAM POWODZENIA!