"Wege to nie jedzenie" skomentował jeden z czytelników bloga. Echhh, kiedy wreszcie ludziska zrozumieją, że nie na samym mięsie świat stoi, a jego eliminacja z diety może być początkiem nowego lepszego życia? Nie jestem wegetarianką z gatunku tych fanatycznych, ba, ja w ogóle nie jestem wegetarianką, bo sporadycznie jem ryby i owoce morza (tak tak, to też mięso). Pomimo to zachęcam ludzi do spróbowania diety bezmięsnej, choćby przez tydzień lub dwa, żeby każdy na własnej skórze przekonał się o tym czy warto. To naprawdę nie boli! I co słyszę? Że bez mięsa popada się w anemię i niedobory, że bez mięsa nie da się najeść, że wege to nie jedzenie... nie mogę zrozumieć dlaczego tak chętnie eksperymentujemy z rzeczami, które mogą nam zaszkodzić ("nigdy nie paliłem cygara, muszę spróbować!" albo "ciekawe czy po Absyncie faktycznie ma się halucynacje.."), a bronimy się rękami i nogami przed eksperymentem, który będzie dla naszego ciała korzystny i dobry. Czerpiemy radość z wyniszczania się fajkami, alkoholem i śmieciowym żarciem, a jedząc nawet najsmaczniejszego wege burgera lub michę sałatki z pysznym dressingiem popadamy we frustrację (bo bez mięsa..). Ludzie, pobudka!
Spróbuje dziś obalić pewien mit, który co prawda nie dotyczy mięsa, ale wynosi na szczyt inne produkty pochodzenia zwierzęcego, jako jedyne i słuszne źródło pełnowartościowych składników odżywczych. Mleko. Trzeba je pić, żeby mieć zdrowe zęby i kości, bo ma dużo białka i wapnia. Co z tego, że przy okazji ma w składzie nasycone tłuszcze, laktozę, którą nasz organizm słabo trawi i mogą się w nim trafiać pozostałości antybiotyków i leków hormonalnych podawanych krowom? To nieważne, ma wapń, a przemysł mleczarski jest bogaty, więc trzeba pić litrami i już! A ja Wam mówię, że to g...uzik prawda. Szklanka mleka krowiego to około 300 mg wapnia, co przy średnim zapotrzebowaniu ok. 1000-1200 mg (zależnie od wieku i stanu fizjologicznego - ciąża, laktacja) daje nam mniej więcej 1/3 - 1/4 pokrycia. Czy to faktycznie tak dobre źródło? Jeśli jesteś w stanie wypić litr mleka dziennie to owszem, tak. A teraz dla porównania coś ze świata roślin:
- fasola - 160 mg / 100g
- kapusta - 70 mg / 100g
- jarmuż - 160 mg / 100g
- ziarna sezamu - 940 mg / 100g
- ziarna maku - ok. 1200 mg/100g
- suszone figi - 203 mg/100g
- płatki owsiane - 54 mg / 100g
- orzechy laskowe - 186 mg / 100g
- otręby pszenne - 119 mg / 100g
Nie miksowałam do postaci płynnej. Forma chałwy bardzo mi odpowiada |
Podaję dziś przepis na pastę sezamową tahini, którą można dodawać do hummusu, do pasztetów warzywnych, do ciast, deserów, lodów i owsianek. Klasyczna wersja ogranicza się do sezamu i oleju, ale moją wzbogaciłam o miodek, bo lubię słodkości...
Przepis prosty, choć czasochłonny. Dla zachęty powiem, że pasty z tego przepisu wystarczy na naprawdę długo...poza tym smakuje jak najlepsza chałwa :)
Jak to zrobić:
- 1 szklanka nasion sezamu
- 1-2 łyżki miodu (do smaku)
- 1 łyżka oleju rzepakowego lub sezamowego
Nasiona wysypać na suchą patelnię i prażyć aż staną się złociutkie i pachnące. Uwaga, żeby nie przypalić! Przestudzony sezam wsypać do naczynia lub do blendera i zmiksować z olejem i miodem na gładką pastę. Ja użyłam ręcznego miksera i niestety co jakiś czas musiałam robić przerwy, żeby zeskrobać nasionka z miksera i ze ścianek naczynia. Poza tym mikser trochę się grzał, więc dawałam mu odpocząć. Trud się opłacił, pasta jest pyszna! Jeśli jednak nie macie ochoty bawić się w domową produkcję to pastę tahini o bardzo dobrym składzie kupicie w każdym większym markecie.