Ale jedno się nigdy nie zmieni - kebab po imprezie to absolutna konieczność. Z racji zmiany sposobu odżywiania doceniłam smak falafli, których istnienie, będąc studentką, konsekwentnie ignorowałam. A szkoda, bo są naprawdę świetne! Spotkać możecie różne przepisy na falafel, ale ten prawdziwy robiony jest z ciecierzycy nieobrobionej termicznie (tzn. surowej). W warszawie taki prawdziwy, doskonały falafel podają w kebabie na rogu Wilczej i Marszałkowskiej ale równie dobrze możecie sobie go zrobić sami - to nic trudnego!
Jak to zrobić:
- 300 g suchej ciecierzycy
- 1 cebula
- 1/2 pęczka natki pietruszki
- 2 ząbki czosnku
- 1 solidna łyżka mielonej kolendry
- 1 łyżeczka proszku curry
- spora szczypta cynamonu
- spora szczypta gałki muszkatołowej
- 4 łyżki wody
- 4 łyżki oleju
- sól do smaku
Ciecierzycę zalać dużą ilością wody i odstawić do namoczenia przynajmniej na dobę (u mnie moczyła się 2 dni). W międzyczasie wymieniać wodę. Gotową ciecierzycę zmielić w malakserze razem z cebulą, czosnkiem, pietruszką, olejem, wodą i przyprawami (można użyć maszynki do mięsa). Wszystko musi mieć dość gładką konsystencję. Masę przełożyć do miski, przykryć folią i odstawić na parę godzin do lodówki (2-3 godziny lub nawet na całą noc). Ze stężałej masy formować kotleciki i piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 15 minut. Można też usmażyć, ale pieczenie jest dużo korzystniejsze zarówno dla potrawy, jak i dla nas.
Falafle najlepiej podawać z sosem, gdyż same w sobie są dość suche. Proponuję sos jogurtowy:
Falafle najlepiej podawać z sosem, gdyż same w sobie są dość suche. Proponuję sos jogurtowy:
- 5-6 łyżek jogurtu naturalnego
- 1 łyżeczka majonezu
- 1 łyżeczka mielonego chilli
- szczypta soli
- 1/2 łyżeczki mielonej kolendry