Polub nas na Facebooku

piątek, 28 września 2012

Ghee - klarowane masło po indyjsku

Ogromnym minusem posiadania zbyt dużej ilości książek kucharskich jest to, że w pewnym momencie już nie do końca się wie, co ma się w swoich zbiorach. Może moja kolekcja książek nie jest aż tak ogromna, ale mam kilka swoich ulubionych pozycji, do których regularnie zaglądam, a pozostałe po prostu są. W końcu jednak przychodzi moment, gdy szukając czegoś nowego z pewnym ociąganiem zdejmę z półki jedną z tych nieulubionych pozycji i nagle okazuje się, że pod samym nosem miałam ogromny zbiór niesamowitych i inspirujących pomysłów na nowe potrawy.
W związku z odkryciem kolejnej wspaniałej książki zapraszam do Indii. Na początek prosty przepis na pewien niepozorny składnik, który występuje w niemal każdej potrawie: masło ghee. Jest to aromatyczne klarowane masło stanowiące dodatek do wielu dań (curry, mięsa oraz deserów). Można je długo przechowywać, więc na pewno się nie zmarnuje.
Receptura jest banalna natomiast wykonanie sprawiło mi nieco kłopotu. Ale to tylko kwestia wprawy - nigdy wcześniej nie klarowałam masła.
Żródło: "Przewodnik kulinarny - Indie" wyd. Pascal

Jak to zrobić:
  • kostka masła (oryginalny przepis podaje 1 kg)
  • 2 liście laurowe (najlepiej świeże)
W garnuszku umieścić masło i liście. Rozpuszczać masło na wolnym ogniu i kilka minut podgrzewać aż zbierze się na wierzchu biała piana. Zebrać całą pianę łyżką i wyłączyć gaz. Przelać masło przez gęste sito, żeby dokładnie je sklarować. Ghee przechowywać w lodówce.





Wątpię, aby ktokolwiek jadł samo masło, więc tym razem smacznego nie życzę... ;)

środa, 26 września 2012

Propozycja na śniadanie i test

Szybki wpis w typie śniadaniowym.

Dziś jestem w delegacji i testuję automatyczne wstawianie postów, stąd mój wpis jest skromny i bez wielkiego gotowania...a na śniadanie (lub kolację) proponuję tost z razowego chleba z rukolą, podsmażonym bakłażanem i pastą jajeczną.

Jak to zrobić:

  • 2 jajka
  • łyżka majonezu
  • 1/2 łyżeczki chilli
  • 1 płaska łyżeczka czosnku granulowanego
  • garść posiekanego koperku
Jajka ugotować na twardo. W miseczce wymieszać majonez z przyprawami, dorzucić ugotowane jajka i zgnieść widelcem.
Na toście ułożyć rukolę, podsmażony plaster bakłażana i na wierzchu delikatnie rozsmarować pastę jajeczną.



 SMACZNEGO!

wtorek, 25 września 2012

Torcik pancake ze śliwkami i rozmarynem + trochę wynurzeń własnych

Do tej pory gotowanie sprawiało mi ogromną przyjemność, ale uparcie tkwiłam wśród utartych standardów nakazujących zawsze do szpinaku dodawać czosnek, a pomidory podawać z bazylią. Bardzo chciałam się wyrwać poza ogólnie przyjęte normy kulinarne, ale jakaś wewnętrzna nieśmiałość i niepewność uzyskanego efektu trzymały mnie mocno w ryzach. Aż do wczoraj. Ale od początku (jeśli kogoś nie interesują moje przemyślenia może od razu przeskoczyć na koniec postu do przepisu).
Jak już nieraz pisałam, moja fascynacja kuchnią odmienną od tradycyjnego schaboszczaka z ziemniakami rozpoczęła się wraz z obejrzeniem pierwszego programu boskiej Nigelli. Bardzo zazdrościłam jej tego z jaką lekkością i fantazją potrafiła ugotować sobie coś pysznego. Szczególnie w tych odcinkach, kiedy wracała do domu, zrzucała buty i zaczynała w pośpiechu gotować obiad. I za każdym razem jej danie było dla mnie czymś niezwykłym! Jak można na coś takiego wpaść? I jeszcze to robić ot tak, jak się robi jajecznicę albo wstawia wodę na herbatę! Wiem wiem, to wszystko było wyreżyserowane, a każdy przepis Nigella miała dokładnie przygotowany, ale mimo wszystko zafascynowała mnie. Ja chciałam być taka sama, mieć taką odwagę próbowania różnych smaków, łączenia z pozoru nie pasujących do siebie produktów oraz niezachwianą pewność, że to co zrobiłam wyszło wspaniałe. I bardzo się starałam taka być, ale ze smutkiem łapałam się na tym, że tylko odtwarzam to, co już widziałam i wydawało mi się sprawdzone. Poza tym nie dawałam sobie szans na porażki - musiało wyjść pyszne i kropka! A jak nie wyszło to był koniec świata...ależ to było niemądre:)
Dziś jednak nastąpił przełom. Stojąc w kuchni nad garnkiem bulgoczącego sosu pomidorowego przeznaczonego do słoika, wsłuchiwałam się w burczenie mojego brzucha i myślałam bardzo intensywnie nad czymś szybkim do zjedzenia. Nawet nie starałam się wysilać nad jakimś niecodziennym wspaniałym daniem, po prostu chciałam szybko zjeść. Pomyślałam o pancakes, które już kiedyś próbowałam zrobić i nie wyszły (jaki to był dramat!). Rozważałam podsmażenie śliwek, które już zaczęły się psuć, jako dodatku. I wtedy nie wiedzieć czemu pomyślałam o rozmarynie.....
Ja: A może go dodać do śliwek?
Moje Nieśmiałe Ja: A co jak nie wyjdzie?
- No to trudno! Darka nie ma, więc nikt się nie dowie, że coś schrzaniłaś.
- Ale śliwek szkoda, można z nich zrobić ciasto.
- Błagam cię, ty i ciasto! Obie doskonale wiemy, że go nie zrobisz i śliwki się zepsują.
- No w sumie masz rację....ale mimo wszystko szkoda wyrzucać.
- To zrób z połowy, połowy nie będzie szkoda.
- ......ok, spróbujmy!
Zaryzykowałam i okazało się, że połączenie śliwek i rozmarynu to absolutny strzał w dziesiątkę! Niczym wielki kreator smaku stworzyłam coś, o czym nigdy wcześniej nie słyszałam i odważyłam się to wykonać. Zerwałam się z łańcucha, na którym uwiązały mnie moje własne blokady i strach przed porażką. Już się nie boję i wiem, że będzie coraz lepiej, bo wreszcie sobie zaufałam. A co najważniejsze, zbliżyłam się o kroczek do mojej idolki - przyszłam do domu, zdjęłam buty i ot tak zrobiłam sobie pyszny obiad - sama :)

Dość już gadania, zapraszam na torcik.

Jak to zrobić (na 12 pancakes):
  • 3 czubate łyżki mąki pszennej
  • 2,5 łyżki mąki żytniej
  • płaska łyżka proszku do pieczenia
  • 1,5 szklanki mleka
  • 2 jajka
  • szczypta soli
  • łyżka cukru
  • 0,5 kg śliwek
  • płaska łyżeczka rozmarynu
Śliwki pozbawić pestek i pokroić w paseczki. Na suchej patelni podgrzać rozmaryn przed 2 minuty i dodać śliwki oraz 0,5 szklanki wody. Dusić przez 10 minut. W misce zmieszać składniki na ciasto i na rozgrzanym oleju smażyć małe pancakes. Odsączyć na ręczniku papierowym i ułożyć po 6 w stosie przekładając duszonymi śliwkami.







SMACZNEGO!

poniedziałek, 24 września 2012

Sos pomidorowy. Idzie jesień.

Kilka migawek z pierwszego weekendu jesieni. Pięknego weekendu, który poprzez niewysoką temperaturę przypomniał nam jednak o zbliżającej się zimie. U nas przygotowania do tej podłej pory roku zaczęły się od zamknięcia słońca w słoiku, który odtworzymy sobie w najbardziej mroźny dzień zimy, żeby zamknąć oczy i przenieść się w czasie do lata. Przepis na domowy sos pomidorowy inspirowany książką Tracey Lawson "W miasteczku długowieczności. Rok przy włoskim stole" znajduje się na końcu postu.

Nasze kabaczkowe pomidory.
Oby ta papryczka chilli zdążyła dojrzeć...




...i za patykiem.
Nazywam się Fokker i lubię ganiać za jabłkami...

A ja jestem Mikesz i nie mam z tymi dwoma głupkami nic wspólnego.
Ja mam na imię Bajer i wolę kopać doły. Wszędzie.



Do sosu wykorzystałam ogrodowe pomidory-okrągłe, podłużne, koktajlowe i inne przypadkowo wysiane na grządkach. Niekształtne, nieidealne, popękane, nierówno wybarwione, ale jednocześnie tak niesamowicie aromatyczne i przepełnione smakiem, że jedyną przyprawą, jakiej użyłam była jedna łyżeczka soli. Teraz już jesteśmy gotowi - zimo przybywaj!!!!

 Jak to zrobić:

  • 1,5 kg pomidorów
  • garść listków bazylii
  • ząbek czosnku
  • 1 łyżeczka soli
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 płaska łyżeczka chilli
Pomidory umyć i pokroić w kostkę. Wrzucić do garnka o grubym dnie i gotować aż całkiem się rozpadną. Dodać oliwę i przyprawy (bez bazylii). Można przetrzeć przez sito. Umyte słoiki i nakrętki wyparzyć w piekarniku w temperaturze 150 stopni przez 10 minut. W słoikach ułożyć po kilka porwanych listków bazylii i wlewać gorący sos. Dokładnie zakręcić.







SMACZNEGO!

niedziela, 23 września 2012

Megamuffinka czekoladowa z gruszką

Co zrobić kiedy masz ogromną ochotę coś upiec, ale nie chcesz się przemęczać? Upiecz muffiny. Ale jeśli nie mam akurat papilotek albo w ogóle nie mam formy do muffinów? Nic prostszego - upiecz megamuffinkę w tortownicy.
Pokochałam muffinki od pierwszego upieczenia. Są banalne, szybkie, składniki na ciasto praktycznie zawsze są w domu i można dowolnie kombinować ze smakami i dodatkami bez obaw, że muffinki się nie udadzą. Nawet miksera nie trzeba mieć w domu - ciasto miesza się łyżką lub widelcem, bo grudki są jak najbardziej mile widziane. Czy może być coś prostszego? Bardzo polecam, szczególnie wszystkim cukierniczym antytalentom - sprawdziłam na sobie, nie da się ich zepsuć.
Skorzystałam z przepisu na muffinki kakaowe znalezionego w książce "Babeczki słodkie i pikantne" wydawnictwa Weltbild. Swoją drogą ta niepozorna książeczka to prawdziwe muffinkowe kompendium wiedzy i przepisów.
Oczywiście ciasto nie wyrasta tak bardzo, jak muffinki, ale jest przepyszne i oczywiście nie mogłam się powstrzymać przed zjedzeniem kawałka jeszcze na gorąco :)

Jak to zrobić (na 12 sztuk muffinów lub 1 ciasto):
  • 250 g mąki
  • 2 łyżki kakao w proszku
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 jajko
  • 130 g cukru (użyłam domowego waniliowego)
  • 80 ml oleju
  • 230 g kefiru
  • 30 ml mleka
  • 4 gruszki
Wszystkie suche składniki wymieszać w jednej misce widelcem. W osobnej misce wymieszać jajko z olejem, mlekiem i kefirem. Połączyć suche i mokre składniki i wymieszać drewnianą łyżką. Mogą zostać grudki, to nawet lepiej. Ciasto wylać do tortownicy (średnica 23 cm) i wyłożyć na wierzchu pokrojone plasterki gruszki. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do temp. 180 stopni na 25 minut.







 SMACZNEGO!

sobota, 22 września 2012

Kalafior w sweterku

Zapraszamy na przystawkę! Robi sporo bałaganu w kuchni i potem ktoś musi stać i zmywać te wszystkie gary, ale smak jest taki, że omnomnomnomnom!!!! Wspaniała wege przystawka, którą można dowolnie modyfikować dodając ulubione sosy. Nasza propozycja to przeciwwampirowy i antygrypowy sos czosnkowy. Wykorzystałam ciasto z tego przepisu (klik klik) z dodatkiem łyżeczki chilli i 2 łyżek nasion sezamu, usmażyłam na głębokim tłuszczu i wyszło przepysznie. Natomiast przepis na sos przedstawiam poniżej. Jest banalny i pasuje idealnie.
A te małe żółte dziwactwa to pomidorki z naszej własnej hodowli ogródkowej :) czyż nie są urocze?

Jak to zrobić:
  • kubeczek jogurtu naturalnego
  • 2 łyżki majonezu
  • ząbek czosnku
  • garść posiekanego koperku
Wymieszać jogurt z majonezem. Wcisnąć do tego ząbek czosnku i wrzucić koperek. Dokładnie wymieszać i odstawić na parę minut, żeby smaki się przegryzły.





SMACZNEGO!

czwartek, 20 września 2012

Kluski śląskie - przepis podstawowy


Kolejny przykład dowodzący, że do pewnych smaków trzeba dorosnąć (może kminek i anyżek jeszcze mają u mnie jakieś szanse...). Pierwsze kluski śląskie jakie jadłam zrobiła kiedyś moja babcia. Do dziś pamiętam jak bardzo mi nie smakowały....przez całe dzieciństwo nie tykałam kopytek, klusek, pyz i innych wyrobów z mąką ziemniaczaną w tle. Wiele lat później będąc na śląsku zostałam postawiona w sytuacji bez wyjścia - ważny obiad i kluski śląskie na talerzu..nie miałam żadnej drogi ucieczki, trzeba było je zjeść i już. I w tym momencie nadleciał mały amorek i strzelił do mnie ze swojego łuku łącząc mnie na zawsze wielką miłością z kluskami śląskimi. Piękna romantyczna historia :)
Zakochana bez pamięci musiałam spróbować zrobić je sama. Tu był mały zgrzyt, bo pierwsza próba była kompletną klapą - kluski się rozgotowały tak bardzo, że nie było czego wyławiać z garnka. Ale potem było już tylko lepiej. Dziś mam już swój sprawdzony przepis i wiem co i jak zmieszać, żeby wyszły mięciutkie, lekko gumowate i pyszne. Swoją drogą czy komuś kiedykolwiek udały się kluski z przepisu mówiącego, że "trzeba wyjąć 1/4 ziemniaków, uzupełnić 1/4 mąki ziemniaczanej i zagnieść ciasto"? Bo mi nie, zawsze muszę sypnąć więcej mąki.
Jedni mówią, że prawdziwe kluski śląskie są bez jajka (bo z jajkiem to już kopytka). Ja wypróbowałam obie wersje, ale pewna śląska gospodyni powiedziała mi, że w kluskach MUSI być jajko i to najlepiej wyjęte prosto spod wiejskiej grzebiącej kury :) Więc grzecznie dodaję..

Jak to zrobić:
  • 1 kg ziemniaków
  • mąka ziemniaczana
  • jajko
  • 1/2 łyżeczki soli 
Ziemniaki ugotować i przecisnąć przez praskę lub zgnieść tłuczkiem na gładkie puree. Do puree dodać tyle mąki, żeby ciasto łatwo odchodziło od rąk oraz jajko. Ja robię tak, że wyjmuję 1/4 puree, uzupełniam mąką, wkładam z powrotem ziemniaki, a potem dosypuję tyle mąki, żeby miało odpowiednią konsystencję. Musi być gładkie, miękkie i sprężyste. Z ciasta kręcimy kulki wielkości kasztana i na środku palcem robimy wgłębienie.







SMACZNEGO!

środa, 19 września 2012

Bezmięsne gołąbki mojej mamy

Dziś na blogu gość specjalny! A w zasadzie goście, bo zarówno Mama, jak i Tata są mocno zaangażowani w tworzenie bloga i śledzą wszystkie wpisy (co często widać w komentarzach....)

Odkąd przeszłam na dietę bezmięsną, moja Mama zaczęła wykazywać niezwykłą inwencję twórczą w wymyślaniu wegetariańskich potraw. Były już kotlety z grochu, kotlety z fasoli, sojowe schaboszczaki, warzywne potrawki maści wszelakiej, ale tym razem Mama zaskoczyła mnie czymś ekstra: wegetariańskimi gołąbkami. Były przepyszne, a dodatkowo prawdą okazał się szósty zmysł mam podpowiadający na co pociecha ma w danym momencie ochotę - gołąbki chodziły za mną od paru dni. Tak więc czapki z głów, oto sobotni popis mojej mamy!

Jak to zrobić:
  • 2 cebule
  • 800g pieczarek
  • woreczek kaszy gryczanej (ugotowanej)
  • 2 łyżeczki czosnku granulowanego
  • łyżka masła
  • sól i pieprz
  • 10 liści kapusty
  • pomidory w puszce
  • 1/2 słoiczka sosu Salsa dip (kupionego w Lidlu przy okazji tygodnia meksykańskiego - jak ktoś nie ma to można oczywiście pominąć)
  • kostka rosołowa z liściem laurowym i z zielem angielskim
  • 2 łyżeczki mąki
  • 2 łyżki śmietany
Cebule i pieczarki posiekać i podsmażyć na maśle. Gdy zmiękną dodać kaszę gryczaną, czosnek i doprawić solą i pieprzem. Podgrzać i wyłączyć gaz. Liście kapusty sparzyć, żeby były elastyczne i zawijać w nich farsz tak jak przy tradycyjnych gołąbkach. Ułożyć ciasno w garnku i zalać wodą. Dodać kostkę rosołową i gotować 40 minut. Po tym czasie zalać pomidorami i sosem Salsa. W osobnej miseczce rozprowadzić mąkę w śmietanie i dolać do garnka. Podlać wodą i teraz, uwaga uwaga, bardzo dobra rada moich rodziców na temat tego jak mieszamy gołąbki (to będzie cytat):
"Wziąć garnek za uszy i energicznymi ruchami ruszać lewo, prawo, lewo, prawo, żeby zamieszać gołąbki. Garnek chwycić przez ściereczkę, bo może być gorący!" :)
Gotować aż kapusta zmięknie.






SMACZNEGO!